Żyję z HIV
4 min read– O tym, że jestem seropozytywny, dowiedziałem się w 1989 roku. Miałem już wtedy żonę, dwie córki i byłem dożylnym narkomanem. Co wiedziałem o HIV? Niewiele. Właściwie tylko tyle, że istnieje, ale nawet nie brałem pod uwagę możliwości zachorowania. Mnie miało to nie dotyczyć. Ale los chciał inaczej – oto historia Artura z Gdyni.
W Polsce dopiero wykrywano pierwsze przypadki. Ta choroba wydawała się wtedy odległa i nierzeczywista. Każdemu narkomanowi, który zgłosił się na detox wykonywano z urzędu test na HIV. Nikt nie pytał cię nawet o zgodę. Po prostu trzeba było się przebadać. Ja też znalazłem się w tej grupie, bo akurat rozpocząłem detox w Szpitalu Psychiatrycznym na Srebrzysku. Wyniki miały być za dwa tygodnie…
Wtedy do mnie dotarło, że wirus HIV może dotyczyć i mnie. Zazwyczaj miałem swoją strzykawkę, ale czasem pożyczałem kolegom, a oni mnie, gdy akurat zapomniałem. O czym myślałem, wracając wtedy do domu? Zastanawiałem się, kiedy i komu pożyczałem sprzęt. – Ten kolega jest czysty i mieszka w domu, więc jestem bezpieczny. Ale tamten drugi częściej sypiał na klatkach schodowych i w pobliżu śmietników – Aż wstyd się przyznać, że tak mało wiedziałem na ten temat.
W domu od razu powiedziałem żonie, że zrobili mi test na HIV. Popatrzyła na mnie i spokojnie zapytała: I co? Masz HIV? Odpowiedziałem, że nie wiem. Na wyniki trzeba było przecież czekać. Tego dnia długo siedzieliśmy w mieszkaniu i zastanawialiśmy, jak będzie wyglądało nasze życie. Co jeśli okażę się seropozytywny? Jak zachować bezpieczeństwo, mieszkając razem? Wierzyliśmy, że damy radę.
„Został ci rok życia”
Najgorsze było to oczekiwanie i ciągła niepewność. Kilkakrotnie jeździłem do szpitala i pytałem o wyniki. Lekarze z uporem maniaka powtarzali, że jeszcze nic nie wiadomo i muszę się uzbroić w cierpliwość. Ale ja wiedziałem, że nie mówią mi prawdy. Kiedy po raz któryś odmówiono mi informacji, nie wytrzymałem. Chwyciłem lekarkę za ramię i powiedziałem: – Wiem, że pani ma wyniki. Proszę tego przede mną nie ukrywać i nie bać się mojej reakcji. Zachowam spokój, ale muszę wiedzieć.
Dopiero wtedy zaprosiła mnie do gabinetu. Poklepała przyjacielsko po ramieniu i wtedy już wiedziałem. – Przykro mi, ale ma pan HIV. Niech się pan nie martwi. Może przez ten rok życia, który panu pozostał, jeszcze wymyślą jakieś rozwiązanie. Wirus „pożarł” mi połowę komórek. Mimo to mój lekarz stwierdził, że nie muszę brać leków i do dzisiaj nie stosuję żadnych tabletek.
Nigdy nie chciało mi się tak bardzo żyć jak w tamtej chwili. Nagle zrozumiałem, jak ważne dla mnie jest życie. Przecież jeszcze tyle rzeczy mógłbym zrobić! W domu nie musiałem nic mówić. Moja mina zdradzała wszystko. Żona spytała tylko dla pewności, a ja twierdząco skinąłem głową. Wtedy usłyszałem od niej, że ta sytuacja ją przerasta i że się boi. Zabrała nasze córeczki i torbę, po czym wyszła z domu. Zostałem całkiem sam. Wróciła późnym wieczorem i już została. Nadal jesteśmy małżeństwem i mieszkamy razem.
Co z naszym życiem? Wygląda normalnie jak w każdej rodzinie. Jemy razem, używamy tych samych naczyń i korzystamy z jednej łazienki.
„Poczułem się jak szmata”
Zrobił mi się czyrak na nodze, więc potrzebowałem pomocy lekarza. Zdecydowałem się na prywatną wizytę w Spółdzielni Lekarskiej w Gdańsku. To miał być prosty zabieg. Nie spodziewałem się, że lekarz zachowa się jak oszołom…
Najpierw przeprowadził krótki wywiad, a potem poszedł do pielęgniarki przygotować sprzęt. Nie muszę mówić lekarzowi, że mam HIV. To on ma obowiązek traktować każdego pacjenta jak potencjalnego chorego.
Czekając na lekarza, zacząłem się zastanawiać: a co jeśli on nie zachowa odpowiedniej ostrożności? Co jeśli podczas zabiegu się zadraśnie i dojdzie do kontaktu z moja krwią? Nie mógłbym żyć ze świadomością, że ktoś przeze mnie ucierpiał. Chciałem być fair, więc mimo wszystko powiedziałem mu o chorobie. – Mam HIV, ale to chyba nie problem?
Lekarz popatrzył na mnie ze strachem i aż się wzdrygnął. – Nie, no oczywiście to nie jest problem. Proszę chwilę poczekać… – Kiedy wrócił oznajmił mi, że bardzo przeprasza, ale akurat nie ma skalpela, więc zabieg nie może się odbyć.
Poczułem się jak ostatnia szmata, która nie ma prawa żyć. – Pójdzie pan do szpitala wojewódzkiego. Tam na pewno pomogą. – powiedział na odchodne. Miałem już dosyć. Do szpitala oczywiście nie poszedłem. Za to kupiłem w kiosku żyletkę i sam wyciąłem tego czyraka.
„Młodzi są kapitalni”
Ludzie często traktują nas jak margines społeczeństwa. Przecież HIV/AIDS dotyczy tylko brudasów narkomanów, prostytutek i gejów. Sami jesteśmy sobie winni. Tak myślą o nas inni ludzie. Tylko że ta choroba grozi każdemu. Wystarczy przypadkowy seks bez zabezpieczeń i już jesteś w grupie ryzyka. Czy nadal to cię nie dotyczy?
Mimo wszystko, myślę że jest coraz lepiej. Szczególnie cenię młodych ludzi. Oni są naprawdę kapitalni i mają do HIV zupełnie inny stosunek. Dla nich, coraz częściej, to po prostu przewlekła choroba, która nie dyskredytuje człowieka.
Dane osobowe bohatera reportażu zostały zmienione na potrzeby materiału.
fot. Bordecia34