Wieczór pełen wzruszeń

Olafur Arnalds

W Żaku 28 listopada wystąpił islandzki multiinstrumentalista Ólafur Arnalds. Jego pierwsza wizyta w Gdańsku związana była z nieoficjalną inauguracją kolejnej edycji festiwalu Dni Muzyki Nowej. Artysta zaprezentował swój solowy materiał, skupiając się głównie na ostatniej płycie, „For Now I Am Winter”.

Na koncert Arnaldsa zjechali fani z różnych regionów Polski. Pomimo tego, że koncert odbył się w niezbyt korzystnym terminie dla przyjezdnych (czwartek), Sala Suwnicowa wypełniona była po brzegi. Szczęśliwcy zajęli miejsca siedzące, a ci nieco spóźnieni ustawili się przy ścianach.

Chwilę po 20 zgasły światła. Na scenie pojawił się Ólafur, który przywitał się ze wszystkimi i zaprosił dwójkę towarzyszących mu muzyków: skrzypaczkę Björk Óskarsdóttir oraz wiolonczelistę Hallgrímura Jónasa Jenssona. Można zatem było zaczynać.

Rozpoczęli od „Þú Ert Jörðin”, które zabrzmiało niezwykle subtelnie. Minimalizm tej kompozycji sprawił, że publiczność dała się porwać w magiczny świat dźwiękowych pejzaży. Na wyobraźnię działały wizualizacje i oszczędne oświetlenie reflektorów. Unoszący się dym potęgował wrażenie, że Islandia wcale nie jest tak daleko. Nie da się ukryć, że atmosfera tego występu była magiczna.

Po każdym z utworów Ólafur uchylał nam część swojego muzycznego świata. Opowiadał o powstawaniu poszczególnych kompozycji. I tak oto „Poland” powstała na skutek bezsenności związanej z przemierzaniem setek kilometrów po polskich, dziurawych drogach i zapijaniu jej mocnym alkoholem. Ta historia, opowiedziana przez Ólafura, rozbawiła tak jego, jak i całą zgromadzoną w Żaku publiczność.

Najmocniejszym punktem koncertu były jednak utwory z „For Now I am Winter”. Na scenę wkroczył Arnór Dan, który ubarwił wokalnie tę część koncertu. Wokalista dowiódł, że jest nieprzeciętnym artystą chociażby w „Old Skin”, a także w utworze tytułowym. Instrumentalne „Only The Winds” zabrzmiało niezwykle wzruszająco.

Co do wzruszeń, stojąca tuż za mną dziewczyna przez większą część koncertu płakała. Mówiła, że te dźwięki wywołują u niej tak silne emocje, że nie może powstrzymać łez. Przyznam, że nigdy wcześniej nie widziałem u publiczności takiej reakcji. To jednak dowodzi faktu, że obcowaliśmy z artystą niezwykłym.

Ólafur nie dał się długo prosić publiczności i wyszedł na bis. Przed częścią właściwą powiedział, że koncertując po świecie, gra na różnym sprzęcie – raz lepszym, raz gorszym. Artysta stwierdził, że fortepian podczas tego koncertu stał się jego bliskim przyjacielem. Zdradził publiczności, że szykuje się do nagrania tribute’u opartego na twórczości Chopina. Premierowo wykonał autorski utwór czerpiący wiele z muzycznych dokonań naszego kompozytora.

Na sam koniec przywołał historię swojej babci, która w młodości gorliwie zachęcała go do poznania Chopina, podczas gdy on lubował się w metalowych brzmieniach. To właśnie jej zadedykował ostatni utwór – „Lag fyrir Ömmu”, który na wszystkich zrobił ogromne wrażenie. Publiczność wstała z miejsc i na długo po tym, jak Ólafur udał się do garderoby, gremialnie oklaskiwała artystę.

Kilka chwil później Islandczyk wyszedł do fanów, którzy czekali na autograf i wspólne zdjęcie. Nie pominął nikogo. Oby Arnalds wrócił do Gdańska w przyszłym roku. Być może uraczy nas wtedy dźwiękami wspomnianego wcześniej tribute’u. Prace nad albumem podobno już trwają. Wszyscy zatem liczmy po cichu, że koncertowy wieczór z Ólafurem za jakiś czas się powtórzy.

Olafur Arnalds 3

fot. materiały prywatne klubu Żak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

pięć × jeden =