Idealnie skopiowany: Anioł Śmierci

7661086.3Mówi się, że sequel nigdy nie będzie tak dobry jak część pierwsza. Niestety i tym razem ta zasada się potwierdziła. „Anioł Śmierci” to kontynuacja hitu „Kobieta w czerni” z Danielem Radcliffem w roli głównej, która bardziej nuży niż straszy.

Akcja filmu rozpoczyna się w roku 1941, kiedy to Niemcy bombardują Londyn. Sekwencje zniszczonego Londynu (chciałoby się ukazać dla kontrastu zniszczoną Warszawę) mają wprawić widza w smutny nastrój, ale przyprawiają raczej o absurd i śmieszność. Eva, nauczycielka i guwernantka (Phoebe Fox) zabiera swoich podopiecznych ze stolicy Anglii na wieś, gdzie wojna im nie zagraża (sic!). Razem z wychowankami wprowadzają się do opuszczonego domostwa, gdzieś na szkockich mokradłach.

W filmie pełno jest kalek znanych z innych horrorów: opuszczony, okropny dom, samotna kobieta, która chce go spenetrować. Czy to idiotyczna ciekawość, czy może coś z przeszłości pchnie bezbronną dziewczynę ku budynkowi? Tego niestety się nie dowiemy. Nie poznamy również odpowiedzi na wiele innych pytań.

Zjawiska nadprzyrodzone: duchy, demony i inne strzygi naprawdę kręcą ludzi. To bardzo dobry temat na horrory, ale tylko wtedy, kiedy umiejętnie się go poprowadzi. Tom Harper chciał surfować na fali popularności pierwszej części i dlatego nie przyłożył się do stworzenia spójnej historii, a jedynie powrzucał pewne straszaki licząc na hit.

Całość ratuje wyśmienita ekipa aktorska. Za całokształt należy pochwalić Helen McCrory. Wciela się ona w rolę mentorki Evy i nauczycielki, która podchodzi w bardzo tradycyjny sposób do swojego zawodu. Nie spoufala się zbytnio z dziećmi, nad którymi sprawuje opiekę. Stanowi miłą dla oka przeciwwagę dla głównej bohaterki.

Phoebe Fox stworzyła ciekawą kreację. Jej bohaterka intensywnie przeżywa wszystko co ją spotyka. Gra tej młodej aktorki jest rewelacyjna. Szkoda jedynie, że musi dopasować się do kanonu głupiutkiej dzierlatki, którą spotykają same przykre rzeczy (a ona nie potrafi sobie z nimi poradzić). Reżyser ewidentnie (choć nieumiejętnie) chce się oddalić od tego wzorca, między innymi wprowadzając ponurą historię bohaterki. Co z tego, kiedy mimo ciekawych retrospekcji, jej postać traci wiele polotu w tym, jak zachowuje się w kluczowych momentach dla filmu.

Warto wspomnieć o aktorach młodego pokolenia, na których naprawdę chętnie się patrzy. Zdecydowanie nie są sztuczni. To jak zachowują się przed kamerą sprawia, że człowiek jest naprawdę w stanie uwierzyć w to, co dzieje się podczas całej tej mocno rozdmuchanej historii.

Cała konwencja mroku, zła i horroru jest zachowana. Niestety to tylko powielony schemat. Samotne krzyże, trupie laleczki, skrzeczenie kruków, cmentarz w pobliżu nawiedzonego domostwa i puste spojrzenie głównej bohaterki. Po prostu kopiuj i wklej. A jak się uda tym razem, to stworzy się kolejną część. „Anioł Śmierci” jest paradoksem w kategorii horroru. Nie zaznasz strachu przy jego oglądaniu, a w nocy nie przyśnią ci się koszmary. Zdecydowane „nie”, jeśli chcecie wybrać się do kina. A dlaczego? Bo tyle tutaj grozy co w parówkach szynki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *