Przyjemna niedziela w klubie Sfinks700 z Organkiem i The Pau
2 min readPrzyjemny support w wykonaniu The Pau. Przyjemny i energetyczny koncert Tomasza Organka. Kto nie był w niedzielę wieczorem w sopockim klubie Sfinks700, niech szuka kolejnej okazji aby ich koniecznie usłyszeć!
Ciemna scena, ciemno pod sceną, gra muzyka, a na scenie młoda dziewczyna śpiewa tak, że nie sposób się nią nie zainteresować. Wydawać by się mogło, że muzycy schowali się w zakamarkach i nie dosięga ich światło. Nic bardziej mylnego The Pau czyli po prostu Paulina, sama komponuje muzykę. Następnie przy pomocy komputera jej kompozycja jest odtwarzana podczas koncertu. Zapytana jak wygląda jej proces tworzenia odpowiada –Nalewam sobie wannę pełną gorącej wody, wchodzę do wody, zanurzam nogi, nalewam lampkę szampana i piszę. Czasami powstaje najpierw muzyka, a czasami najpierw tekst. Najczęściej zaczyna się od zwykłego brzdąkania na gitarze.. I właśnie z tego brzdąkania powstaje genialne noisowe granie, trochę brudne brzmienie. -Dobrze byłoby ją usłyszeć w zespole, to co tworzy ma angielskie brzmienie” – dodaje Suchy z Sfinks700.
Emocje po pierwszym występie jeszcze nie zdążyły opaść, a Organek z zespołem już pojawił się na scenie. Koncert rozpoczął się niezwykłym utworem ,,King of the Parasites”, który wywołuje wiele różnych emocji. Zaraz po nim zespół zagrał znane już utwory jak ,,Kate Moss”, ,,Głupi ja” czy ,,O, matko!”. Podczas koncertu na scenę został zaproszony Kev Fox i wspólnie wykonali utwór z jego repertuaru. Tomasz opowiedział jak powstała idea tego spontanicznego występu. – Dzisiaj wystąpiliśmy z Kevem zadzwonił do nas, że chętnie wpadnie. Pomyślałem, że warto razem zagrać. Podczas próby zespołu, napisałem chłopakom akordy. Nie mieliśmy żadnej próby z Kevem. Takie sytuacje uwielbiam, bo jak się ludzie czują i naprawdę robią coś z sercem to wychodzą piękne rzeczy. I nawet jestem szczęśliwy, że tej próby nie było – opowiada. Wszyscy przez cały koncert byli skupieni na muzyce. Można było wyczuć pozytywną energię ze sceny. Tomasz Organek wraz z muzykami basistą Adamem Staszewskim, perkusistą Robertem Markiewiczem oraz Tomaszem Lewandowskim na klawiszach stworzyli prawdziwy vintage rockowy klimat. Jest mega progres, pojawiło się trzy razy więcej ludzi, niż na ostatnim koncercie i naprawdę mi się podoba – mówi właściciel Sfinks 700.
Fot. Paweł Wroniak