Czy Adwokat się obronił?
2 min readRidley Scott powraca. Po roku od słabiutkiego „Prometeusza”, słynny Brytyjczyk przedstawił nowy projekt w doborowej obsadzie. Czy historia pysznego prawnika, który wdał się w interesy z gangsterami jest w stanie odbudować nadszarpniętą reputację uznanego reżysera? Niestety, mam pewne wątpliwości…
Tytułowy Adwokat (Michael Fassbender) jest typowym człowiekiem sukcesu. Ma pieniądze, dobrą reputację i piękną narzeczoną, Laurę (Penélope Cruz). Jego życie komplikuje się, gdy powodowany chciwością przyjmuje „propozycję biznesową” od Reinera (Javier Bardem), szefa nocnego klubu. Od tego pomysłu bezskutecznie próbuje odwieść go Westray (Brad Pitt), zbir będący na usługach pracodawcy głównego bohatera. Okazuje się, że Reiner należy do narkotykowego podziemia. Co więcej, dziewczyna przestępcy, Malkina (Cameron Diaz) to bezwzględna psychopatka.
Brzmi jak typowy film o gangsterach, skorumpowanych prawnikach i sprzedawaniu narkotyków? Cóż, tak nie jest. Scenariusz napisany przez Cormac’a McCarthy’ego jest pełen luk i niedomówień. Mimo uważnego śledzenia wydarzeń na ekranie można nagle odnieść wrażenie, że coś nam chyba umknęło. To odczucie związane z drugą połową filmu. Pierwsza jest naprawdę ciekawa – poznawanie oryginalnych postaci, niebanalne dialogi, szczególnie pomiędzy Adwokatem (postać jest anonimowa, nigdy nie poznajemy jej imienia) i Reinerem. Jednak kreacji tych aktorów nie trzeba chwalić. Idąc na film z Fassbenderem i Bardemem w obsadzie wiemy, że kto jak kto, ale oni nie zawiodą. Szczególną uwagę zwraca bohaterka grana przez Cameron Diaz, w takim wydaniu jej jeszcze nie widzieliście. Perwersyjna, okrutna, hodująca gepardy, pełna cynizmu. Prawdziwa „zła kobieta”, jakby to określił Bogusław Linda w „Psach”.
Od pierwszych minut seansu można zakochać się w cudownie wykonanych zdjęciach. Początkowe sceny, panoramicznie ukazane „najbardziej zapomniane przez Boga miasto na świecie”, jakim jest Ciudad Juarez, małe polowanie z gepardami w promieniach zachodzącego Słońca, samotny goniec na motocyklu, pędzący na autostradzie z zatrważającą prędkością… Zastanawiałem się: kto za nie odpowiada? Po sprawdzeniu informacji na ten temat wszystko stało się jasne. Za zdjęcia do filmu odpowiada Dariusz Wolski i z każdym kolejnym dziełem potwierdza swój kunszt operatorski.
Wychodząc z kina miałem bardzo mieszane uczucia. Bo jak ocenić film, w którym są dobrzy aktorzy, genialne zdjęcia, ale nie ma dobrego scenariusza? Ciągle zadawałem sobie pytanie: co poeta miała na myśli? Dlaczego tak? Aż nagle doznałem olśnienia. Przez całą historię przewijał się motyw utraty głowy (tak w przenośni jak i dosłownie) w kryzysowych sytuacjach. I reżyserowi chyba o to chodziło. Żeby i widz stracił głowę. Nie polecam, ale też kategorycznie nie odradzam.