18/12/2025

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Top 5 utworów o miłości, czyli o filmie „High Fidelity”

9 min czytania

Fot. Zuzanna Pikus

Top 5 powodów, żeby przeczytać ten artykuł: uwielbiasz dobrą muzykę, masz słabość do Johna Cusacka, prowadzisz nieustanny wewnętrzny monolog w swojej głowie, jesteś beznadziejny w związki i nieustannie rozpamiętujesz przeszłość. Jeśli przekonało cię to do dalszej lektury, to z pewnością pokochasz film High Fidelity, w którym każdy podbój staje się przebojem.  

Puśćcie więc muzykę i zrelaksujcie się, nie będziemy przecież roztrząsać waszej przeszłości i wyłaniać z niej pięciu najgorszych rozstań. Nie, spokojnie, do tego posłuży nam Rob Gordon — nasz sympatyczny, bez krztyny cynizmu, główny bohater, który jest również właścicielem sklepu z winylami. Zapraszam, więc, na wsłuchanie się w słodko-gorzką składankę z życia tego bohatera.  

Rob Fleming, Rob Gordon, Robyn Brooks — historia jednej osoby w czterech postaciach   

Pierwsza historia o Robie Felmingu ukazała się w formie książki autorstwa Nicka Hornby’ego, o tym samym tytule co film (z polskiego przetłumaczono go na Przeboje i podboje, a powieść na Wierność w stereo). Utwór ukazał się w 1995 roku, by już po 5 latach uzyskać swoją adaptację filmową. Film wyreżyserował Stephen Frears, a główne role zagrali: John Cusack (Rob Gordon), Jack Black (Barry Judd), Iben Hjejle (Laura), Todd Louiso (Dick). Co ciekawe Cusack pracował również nad scenariuszem, wraz z D. V. DeVincentisem i Stevem Pinkiem 

Następnie w 2006 roku historia trafiła na deski Broadwayu w formie musicalu, do którego muzykę skomponował Tom Kitt, a tekst do piosenek opracowała Amanda Green. Natomiast za scenariusz odpowiedzialny był David Lindsay-Abaire.  

Skoro film opiera się w głównej mierze na muzyce, wypadałoby napisać kto jest odpowiedzialny za utwory muzyczne, które rozbrzmiewają w trakcie projekcji. To zadanie wypełnili: kompozytor — Howard Shore (Władca Pierścieni, czy Hobbit) oraz nadzorczyni muzyki — Karyn Rachtman (Pulp Fiction, Boogie Nights, Romeo + Juliet). Chcę zwrócić szczególną uwagę na pracę Rachtman, która dobrała piosenki tak, aby oddawały obsesję bohaterów na punkcie muzyki, podkreślały ich emocje, a przede wszystkim udało jej się połączyć w jedność różne gatunki muzyczne (pop, rock, soul, punk).  

Nie jest to jednak koniec listy adaptacji, bowiem w 2020 roku pojawił się jeszcze serial, który powstał w oparciu o powieść Nicka Hornby’ego, ale również czerpał wiele z filmu Frearsa. Tym razem w postać Roba, a raczej Robyn Brooks wcieliła się Zoë Kravitz, a wraz z nią pozostałe role zagrali: Jake Lacy (Clyde), Da’Vine Joy Randolph (Cherise), David H. Holmes (Simon), Kingsley Ben-Adir (Russell „Mac” McCormack). Serial został stworzony przez Veronicę West oraz Sarah Kucserkę i wyprodukownay przez platformę streamingową Hulu. Jako ciekawostkę podam, że matka Zoë Kravitz (Lisa Bonet) również stała się członkinią historii o Robie, bowiem zagrała rolę Marie DeSalle w filmie Frearsa.  

Po tym bogatym dziedzictwie książki Hornby’ego można uznać, że stała się ona hitem. Sukces ten potwierdza wyróżnienie jej w 2003 roku na ankiecie The Big Read przez BBC 

Przeboje i podboje Roba Gordona 

Przejdźmy teraz do fabuły filmu. Rob wita nas spojrzeniem utkwionym w kamerę i wymawia swój słynny monolog:

What came first: the music or the misery? People worry about kids playing with guns or watching violent videos that some sort of culture of violence will take them over. Nobody worries about kids listening to thousands, literally thousands of songs about heartbreak, rejection, pain, misery, and loss. Did I listen to pop music because I was miserable? Or was I miserable because I listened to pop music?

Po nim rozpoczyna się właściwa akcja. Dowiadujemy się, że w momencie, gdy bohater wygłasza powyższą sentencję Laura — jego była dziewczyna — wyprowadza się z jego mieszkania po ich zerwaniu. To wydarzenie rozpoczyna lawinę powrotów do przeszłości, która całkowicie zawładnie bohaterem. Właśnie wtedy po raz pierwszy pojawia się słynna lista pięciu — top 5 najbardziej znaczących zerwań Roba. W ten sposób wyruszamy w podróż w przeszłość, podczas której poznajemy kobiety, które złamały serce naszemu bohaterowi.  

Pierwsza na liście figuruje Alison Ashmore (Shannon Stillo), szczenięca miłość, która trwała niespełna sześć godzin, ale stała się początkiem dalszych zawodów miłośnych głównej postaci. Następna jest Penny Hardwick (Joelle Carter) jako jego licealne zauroczenie. Na studiach zaś poznaje charyzmatyczną Charlie Nicholson (Cathrine Zeta-Jones), którą Rob głęboko podziwia, uważając ją za najmądrzejszą, najzabawniejszą i najbardziej wyluzowaną osobę jaką zna. Jednakże te właśnie cechy sprawiają, że pojawiają się u niego kompleksy. Kolejna jest Sarah Kendrew (Lili Taylor), która po rozstaniu Roba z Charlie staje się dla niego bezpieczną przystanią. Razem przepracowują swoje nieudane związki, dopóki dziewczyna nie znajduje na nowo miłości a następnie porzuca bohatera 

Ostatnia na liście i zarówno najważniejsza na niej jest Laura (choć Rob na początku jej na niej nie uwzględnia, to wraz z biegiem filmu wiemy, ile dla niego znaczy). Poznają się w klubie poprzez muzykę — on pracował tam jako DJ, a ona podeszła do niego zapytać o puszczaną piosenkę. W ten sposób nawiązują relację, o której Rob nie daje widzowi zapomnieć.  

Cała fabuła sprowadza się do jednego punktu, czyli ich zerwania. Od tego momentu Rob fiksuje się na przeszłości, próbując zrozumieć co robi źle oraz co jest z nim właściwie nie tak, przy czym wiadomo próbuje odzyskać Laurę (na jej punkcie też ma obsesje). Spotyka swoje byłe partnerki, w celu rozgryzienia przyczyń swoich porażek miłosnych. Warto zaznaczyć, że często myli się w swoich wysnutych wnioskach, ponieważ w większości przypadków towarzyszy mu egoizm 

Przy okazji jego rozterek miłosnych dowiadujemy się dużo o muzyce, o jego relacji z pracownikami sklepu (Barry i Dick) oraz przede wszystkim dostajemy przepis na udaną składankę:

The making of a great compilation tape, like breaking up, is hard to do and takes ages longer than it might seem. You gotta kick off with a killer, to grab attention. Then you got to take it up a notch, but you don’t wanna blow your wad, so then you got to cool it off a notch. There are a lot of rules.

No dobrze, ale jak to się wszystko kończy? Rob promuje płytę młodych chłopaków, wraca do Laury i zostawia przeszłość za sobą. Barry rozpoczyna swoją — wiele razy odkładaną na później — karierę muzyczną, a Dick znajduje sobie dziewczynę. A więc ostatecznie przepełnione melancholią rozterki Roba dobiegają końca i o dziwo mają pozytywny skutek.  

Trochę o Robie i jego problemach  

Top 5 najlepszych utworów wszechczasów według Roba Gordona, w porządku chronologicznym to: Janie Jones (The Clash), Let’s get it on (Marvin Gaye), Smells Like Teen Spirit (Nirvana), White Light/White Heat (The Velvet Underground) oraz Radiation Ruling The Nation (Protection) (Massive Attack). Według wyznawanej przez niego filozofii życiowej powinniście wiedzieć już wszytsko na jego temat. Bohater był bowiem zdania, że w prawdzie nie liczy się nasz charakter, ale to, co lubimy:

…I agreed that what really matters is what you like, not what you are like… Books, records, films – these things matter. Call me shallow but it’s the fuckin’ truth… [ ]” 

No więc jaki jest Rob Gordon? Gdy go poznajemy jawi się nam jako bardzo melancholijny, sarkastyczny i cyniczny właściciel sklepu z winylami. Mężczyzna jest po trzydziestce i ma na koncie 5 złamanych serc — oczywiste, że jest załamany.  

Problematyka filmu oscyluje wokół przeszłości Roba, przeżywanej przez niego nieustannie w teraźniejszości. Zerwanie z Laurą uruchamia jego obsesyjność oraz problemy z przywiązaniem. Trzeba zaznaczyć, że nasz bohater jest romantycznym i niedojrzałym nieudacznikiem. Niejednokrotnie zasłużył sobie na to miano swoim zachowaniem, które zresztą przyczyniło się do jego głównej tragedii — zerwania z Laurą. Więc, gdy ona odchodzi, jego jedynym sposobem na przetrwanie jest rachunek sumienia. Chce ruszyć naprzód, ale przy tym nieustannie tkwi w przeszłości. Myśli, że spotkania z jego byłymi dziewczynami pozwolą mu odkryć nową prawdę o sobie. Nie wydaje się, aby tak się działo, raczej popada on w jeszcze większy egoizm i pogłębia obsesje 

A do tego wszystkiego jesteśmy zamknięci w jego głowie. Bohater demaskuje nasze podglądactwo i burzy czwartą ścianę, patrząc się prosto w kamerę i mówiąc do nas — widzów. Przy czym moduluje narracją tak, że prowadzony przez niego dialog z nami jest operowany na korzyść jego historii. Niestety nie jest w stanie kontrolować otaczającej go rzeczywistości, więc ta demaskuje go wtedy, gdy się tego najmniej spodziewa.

Nie bądźmy jednak tak bardzo surowi dla naszego bohatera. Bo choć Rob może wydawać się niedojrzały, to mimo wszystko łatwo się z nim utożsamić. Myślę, że głównym powodem tego zjawiska jest gra Johna Cusacka, który czyni tę postać tak zgodną w swojej sprzeczności. Bohater bowiem potrafi być jednocześnie nieudacznikiem oraz wyluzowanym, interesującym sprzedawcą płyt winylowych. Aktor po prostu zagrabia sobie nasze spojrzenie, gdy patrzy prosto w kamerę lub wybucha złością, czy nosi ciemne okulary i koszulkę Dickies 

Ostatecznie Rob wychodzi na prostą i zmienia się. Choć na początku zawiódł i totalnie skiepścił sytuację z Laurą, to na koniec zdobył się na przemianę. Nauczył się na własnych błędach i zrozumiał ostatecznie na czym polega jego problem:

I can see now I never really committed to Laura. I always had one foot out the door, and that prevented me from doing a lot of things, like thinking about my future and… I guess it made more sense to commit to nothing, keep my options open. And that’s suicide. By tiny, tiny increments

Dojrzał emocjonalnie i przestał się dąsać, dzięki czemu mógł ponownie zaznać spokoju przy boku Laury. Dowodem jego przemiany jest finałowa składanka dla dziewczyny i napawająca entuzjazmem piosenka I Believe (When I Fall In Love It Will Be Forever) Stevie Wondersa.  

Ciekawostki dla kinomanów 

Myślę, że warto pochylić się nad kilkoma intrygującymi zdarzeniami, jakie miały miejsce podczas produkcji filmu. Pierwszym z nich będzie fakt, że Disney TouchStone Pictures kupił od Hornby’ego jego książkę w 1995 roku i od tego momentu rozpoczęto pracę nad realizacją jej ekranizacji, którą ostatecznie stała się wersja Stephena Frearsa.  

Następną ciekawostką będzie ta o zmiana lokalizacji akcji utworu, bowiem w książce fabuła toczyła się w Londynie, natomiast do nagrywania filmu wybrano Chicago. Tę decyzję podjęli autorzy scenariusza (w tym Cusack), którzy uznali, że łatwiej pisać o mieście, które się zna.  

Według Cusacka największym wyzwaniem w kreacji adaptacji powieści było łamanie czwartej ściany. Z początku mówił, że będzie go za dużo na ekranie, ale ostatecznie zgodził się na to posunięcie. Sam Nick Hornby mówił, że: Czasami wydaje się, że jest to film, w którym John Cusack czyta moją książkę (odnosił się tymi słowami również do zachowania wierności książce w filmie).  

Na koniec warto wspomnieć o wystąpieniu Bruce’a Springsteena w jednej ze scen filmu. Było to możliwe, dzięki znajomości Cusacka z artystą. Udało się więc zrealizować fantazje Hornby’ego, który chciał, aby jego bohater mógł porozmawiać z gwiazdą o swoich byłych związkach, tak ja on robił to w swojej piosence Bobby Jean 

Kilka słów na koniec 

Myślę, że ten film spodoba się wszystkim, którzy lubią w weekend chodzić na targi vintage, przeglądając winyle. Ale na pewno spodoba się też tym, którzy cenią sobie muzykę. Choć kto wie? Sprawdźcie sami czy Rob Gordon ma dobry gust muzyczny i czy tak samo jak ja ulegniecie urokowi gry Johna Cusacka. Może ten film natchnie was do robienia z wszystkiego listy top pięciu? Być może, ale jak na razie to było moje pięć powodów do obejrzenia High Fidelity.