Odmieniona Lechia wywozi punkt z Lublina
3 min readW sobotę Lechia zmierzyła się na wyjeździe z Motorem Lublin. Biało-Zielonym udało się wreszcie przełamać pasmo porażek z lublinianami i tym razem doszło do podziału punktów.
Dominacja do przerwy
Wiele przed tym spotkaniem mówiło się o tym, że podopieczni Mateusza Stolarskiego nie są ulubionym rywalem gdańskiej Lechii. To, co oglądaliśmy w pierwszych 45 minutach, w ogóle na to nie wskazywało. Od początku dużo bardziej agresywnie rozpoczęli przyjezdni. Aktywne były skrzydła Biało-Zielonych, gdzie akcje napędzali Camilo Mena i Maksym Khlan. Pierwszą dobrą sytuację Lechia wykreowała sobie w 8. minucie, kiedy to Bohdan Vjunnyk po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów, spróbował zaskoczyć bramkarza strzałem ze skraju pola karnego. Lechiści dość odważnie starli się wchodzić w szesnastkę, a w 33. minucie udało im się nawet umieścić piłkę w bramce, jednak sędzia odgwizdał faul Tomasa Bobcka na Kacprze Rosie i trafienia nie uznał. Najgroźniejsza sytuacja gości z Gdańska to jednak strzał z piątego metra autorstwa właśnie słowackiego snajpera. Tym razem od radości ze zdobyczy powstrzymał go słupek. Na drodze dobitki Tomasza Neugebauera stanął jeden z defensorów Motoru. Tym sposobem pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym rezultatem.
Pudło roku i kontrowersje
Drugą część spotkania pewniej zaczęli gospodarze. Swoja przewagę mogli udokumentować w 49. minucie. Błąd popełnił wówczas Bujar Pllana, który stracił futbolówkę pod własnym polem karnym, co skrzętnie wykorzystał Piotr Ceglarz, dogrywając do Jacquesa Ndiaye. Senegalski napastnik popisał się jednak strzałem, który z pewnością trafi do kompilacji największych kiksów sezonu i z około dwóch metrów obił poprzeczkę.
JAK ON TEGO NIE TRAFIŁ!? 😳 PUDŁO SEZONU! 🤯🤯🤯
Mbaye Jacques Ndiaye pomylił się z najbliższej odległości! Musicie to zobaczyć! 👇
📺 Transmisja meczu z Lechią w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/b5oaS4zUYF pic.twitter.com/uaSjwT49h2
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 1, 2025
Minutę później lubelska publiczność doczekała się wreszcie pierwszego celnego strzału swojego zespołu. Główkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, instynktownie zatrzymał jednak Szymon Weirauch. Golkiper Lechii niewiele mógł natomiast zrobić, gdy po składnej akcji Motoru uderzenia na jego bramkę oddał Bartosz Wolski. W ten sposób gospodarze objęli prowadzenie w 78. minucie spotkania. Chwilę później Lecha rzuciła się do odrabiana strat. Neugebauer dobrze wypuścił Menę podaniem z głębi pola, a Kolumbijczyk popędził prawym skrzydłem i płasko dośrodkował w szesnastkę. Na drodze centry stanął Mathieu Scalet, ale zrobił to nieprzepisowo, bowiem piłka prześlizgnęła się po jego ręce. Wcześniej futbolówka odbiła się od jego nogi, co tworzyło pewne pole do dyskusji. Po skorzystaniu z systemu VAR, Piotr Lasyk podjął decyzję o wskazaniu na „wapno”. Z jedenastu metrów nie pomylił się Mena, choć Rosa był bliski wyczucia jego intencji. Lechia wyrównała. Do ostatniego gwizdka wynik się już nie zmienił i w Lublinie doszło do podziału punktów.
Jest nadzieja
Nie da się ukryć, że remis może być dla Lechii pozytywnym zaskoczeniem. Sam John Carver przyznawał na przedmeczowej konferencji, że nie będzie to łatwe spotkanie. Patrząc jednak na samą grę, jeden punkt stanowić może pewien niedosyt. Długimi fragmentami Lechia prowadziła grę i była stroną dominującą. Nie jest to zdecydowanie obrazek, jaki gdańscy kibice mogli często oglądać w ostatnich miesiącach. Warto również zwrócić uwagę na lepsze przygotowanie kondycyjne zawodników niż miało to miejsce dotychczas. Zobaczymy czy obiecująca forma gdańszczan zostanie utrzymana w następnej kolejce, już 9 lutego nad morze przyjedzie bowiem Lech Poznań.