18/12/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Druga tura w Gdyni – rozmowa z Aleksandrą Kosiorek

10 min read

Aleksandra Kosiorek | Facebook: Gdyński Dialog

#GłosMłodych

Aleksandra Kosiorek | Facebook: Gdyński Dialog

Wojciech Szczurek po 26 latach pożegna się z urzędem prezydenta Gdyni. W drugiej turze zmierzą się Aleksandra Kosiorek i Tadeusz Szemiot. O tym, dlaczego mieszkańcy pokazali czerwoną kartkę wieloletniemu zarządcy, a także o wizji na rozwój miasta, porozmawialiśmy z kandydatką Gdyńskiego Dialogu. 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wyniki pierwszej tury zmagań o urząd prezydenta:

https://twitter.com/UMerchel/status/1777258423630835828

 

„Rada miasta była lokalnym sejmem niemym, całkowicie podporządkowanym jednoosobowej woli prezydenta Szczurka”

 

Filip Dobrosielski: Czuje się Pani faworytką kolejnego etapu wyborczych zmagań? 

Aleksandra Kosiorek: Nie. Głosy uzyskane w pierwszej turze nie przechodzą przecież automatycznie na drugie głosowanie. Każdy akt zaufania, którym zostałam obdarzona, dla zwycięstwa wymaga ponowienia. Konieczna jest zatem motywacja ludzi i ją czuję. Po drugiej stronie jest jednak silna partyjna maszyna, wspierana zapewne z centrali. Uważam też, że może być problem z mobilizacją części osób, które mogą uznać, że kluczowa kwestia, czyli zmiana, została już przesądzona. Nie pomaga też zorganizowana od następnego dnia po pierwszej turze kampania hejtu, prowadzona niezwykle systematycznie, która ma podważać moją wiarygodność. I, mimo że absurdalna, to pewnie w jakiejś części skuteczna. Partia potrzebuje kolejnej chorągiewki na mapie i zrobi wiele, by ją w Gdyni zatknąć.

F.D.: Brak Wojciecha Szczurka w drugiej turze był dla Pani dużym zaskoczeniem? Sytuację w Gdyni określa się dziś politycznym trzęsieniem ziemi. 

A.K.: Nie wykluczaliśmy w sztabie takiej sytuacji, choć wydawała się mniej prawdopodobna niż mój pojedynek z ustępującym prezydentem, więc był zaskoczeniem, bo choć na taki werdykt wyborców prezydent zasłużył, to istniała obawa, że niezwykle ofensywna kampania wyborcza znów stępi wrażliwość części mieszkańców na to, co się stało, a propaganda zbierze swoje żniwo. Stało się jednak inaczej. Mamy swoje trzęsienie ziemi, ale mieszkańcy nie zostali w nim pokrzywdzeni, za to lokatorzy prezydenckich gabinetów chyba nadal nie rozumieją, co się wydarzyło i pozostają w stanie szoku.

F.D.: Dlaczego mieszkańcy pożegnali prezydenta po 26 latach? 

A.K.: Rządząc przez ponad ćwierć wieku, Wojciech Szczurek zapomniał, co jest celem i jakie są priorytety. Zapomniał, dla kogo pracuje i kto go zatrudniał. Zapomniał, że miasto ma być dla ludzi, a nie ludzie dla miasta. Zamknął się w wieży z kości słoniowej, otoczył pochlebcami, stracił słuch społeczny, ignorował mieszkańców. Skupił się bardziej nad wizerunku swoim i miasta niż na realiach. Wydawał nasze pieniądze absurdalnie. Przestał być ciekawy ludzi, ich pomysłów i doświadczeń. Uznał, że wszystko już wie o wszystkim. Nie współpracował z sąsiadami. Zadłużył Gdynię w sposób straszliwy, nie realizując w dodatku istotnych inwestycji. Postawił także na niewłaściwe osoby. Powołanie na wiceprezydenta Marka Łucyka, który stał się symbolem kolejnych klęsk inwestycyjnych, remontowych i wizerunkowych, to kropka nad i. Na koniec miał przeciwko sobie także ogromne grono osób pracujących dla miasta, którzy widzieli, że nie mają nic do powiedzenia i nie mają szans ratować Gdyni przed upadkiem.

F.D.: Czy w takiej sytuacji zależy Pani na poparciu Wojciecha Szczurka w drugiej turze, czy też obawia się Pani, że może to Pani zaszkodzić?

A.K.: Z całą pewnością pan prezydent Wojciech Szczurek nigdy nie popierał ani mojej kandydatury, ani kandydatów Gdyńskiego Dialogu. Byłoby niepokojące, gdyby nagle zaczął twierdzić inaczej, zatem tego rozwiązania nie zakładam i nie oczekuję. Szliśmy do tych wyborów jednoznacznie i zdecydowanie sprzeciwiając się temu, co robi i czego nie robi prezydent oraz jego Samorządność. Poparcie nas przez głównego przeciwnika byłoby głęboko absurdalne. Byłoby dobrze, gdyby pan prezydent już nikogo nie popierał i nie namaszczał, a podjął refleksję nad tym, do jakiego stanu doprowadził miasto, że mieszkańcy musieli zdjąć go z boiska, pokazując czerwoną kartkę. 

F.D.: Gdyński Dialog w Radzie Miasta zdobył 7 mandatów. Jest pomysł na porozumienie koalicyjne z innymi ugrupowaniami? 

A.K.: Nie czujemy potrzeby zawierania formalnych koalicji, choć ich nie wykluczamy. Wynik wyborów wyraźnie wskazuje, że ton pracy rady w nowej kadencji powinny narzucać środowiska Koalicji Obywatelskiej i Gdyńskiego Dialogu. Zdziesiątkowana prezydencka Samorządność oraz mniejszy niż dotychczas klub PiS raczej będą w tle, co nie wyklucza dobrych pomysłów z ich strony. Wierzymy, że będzie w tej radzie dużo twórczej dyskusji i szukania dobrych rozwiązań dla miasta. Nie będzie już siłowego przepychania rozwiązań przez jedno środowisko, ale wspólna, dobra debata. Mamy poczucie, że Koalicja Obywatelska próbuje już teraz siłowo narzucić pewne rozwiązania, naciska na podziały stanowisk i ustalenie tego z góry, bez czekania na wynik wyborów prezydenckich. Budzi to nasz niepokój i odczuwamy to jako niepotrzebną presję. Mamy też nadzieje, że skoro ma być teraz normalnie i nastaną standardy demokratyczne, już nie rodem z Białorusi, to w prezydium rady miasta będzie miejsce dla przedstawiciela każdego z klubów radnych. Są cztery miejsca i cztery kluby, i to będzie pierwszy test koncyliacyjności i wiarygodności. Kto nie zda tego testu, pokaże, że jest wiernym uczniem Wojciecha Szczurka.

F.D.: Dlaczego Gdyński Dialog nie zdecydował się na wspólny start z KO i innymi ruchami miejskimi? Był przecież pomysł wspólnej listy do rady miasta. 

A.K.: Gdyński Dialog konsekwentnie namawiał wszystkie inne aktywne politycznie stowarzyszenia do wspólnego startu. Przypomnę, że zarówno Stowarzyszenie „Bryza” jak i „Gdynianka” długi czas z nami współpracowały, ostatecznie wybierając start z list partyjnych. Naszym zdaniem był to błąd i strata dla potencjalnego wyniku wspólnej listy. Wszyscy w tym gronie znają brutalność ordynacji wyborczej, ale część stowarzyszeń skusiła wizja premii z tytułu startu z wielkiej, koalicyjnej listy. Naszym zdaniem to fundamentalne zaprzeczenie naszemu komunikatowi mówiącemu o sensie listy obywatelskiej, społecznej i bezpartyjnej. Mało tego, pamiętam, że również środowiska, które dołączyły do list Koalicji Obywatelskiej, pierwotnie podkreślały znaczenie apartyjności. Nas ten pomysł martwił, a Stowarzyszenie Miasto Wspólne dość ostentacyjnie twierdziło, że start listy społecznej zakończy się brakiem zdobycia mandatów. Okazało się, że jest zupełnie inaczej – zamiast dotychczasowych dwóch mandatów, nasze środowisko ma ich siedem. Mieszkańcy docenili ideę bezpartyjnego komitetu stworzonego ze społeczników, samorządowców, doświadczonych sąsiadów z energią i pomysłami.

F.D.: Jak w pigułce określiłaby Pani misję Gdyńskiego Dialogu? Chodzi mi o krótki opis ruchu, wyznawane przez niego wartości.

A.K.: Misją Gdyńskiego Dialogu jest przyczynienie się do rozwoju twórczego dialogu w mieście, który skutkuje wybieraniem najlepszych, bo przedyskutowanych rozwiązań. Dialogu, który osadza się na szacunku i argumentach. Misją Gdyńskiego Dialogu jest budowa miasta transparentnego, zarządzanego nowocześnie, przy współpracy z mieszkańcami. Takiego, gdzie czują się oni obywatelami, a nie sublokatorami. Kluczowe dla nas wartości to porozumienie, dyskusja, partycypacja, transparentność i wspólnota. Jesteśmy przeciwni myśleniu plemiennemu i szukaniu różnic – wolimy budować w oparciu o to, w czym się zgadzamy. Odrzucamy w naszym gronie dysputy światopoglądowe, nie pytamy, jak kto głosuje w wyborach, wolimy pytać o to, co chce zrobić dla naszego miasta. Rozumiemy, że ta narracja złości środowiska polityczne, które prą do duopolu, ale naszym zdaniem świat jest szerszy i ciekawszy. Naklejanie etykietek nigdy nie mówi prawdy o ludziach i utrudnia porozumienie. A my chcemy zmieniać miasto, zamiast okładać się maczetami. Mamy za sobą kilka lat dobrej pracy i to lepiej weryfikuje ludzi niż przylepiane pospiesznie etykiety. Miasto nie jest ani prawicowe, ani lewicowe. Może być zadbane lub nie, rozwijające się albo upadające, nowoczesne albo dalekie od nowoczesności. Gdyński Dialog skupił ludzi różnorodnych, a wielu ta nasza zdolność do wspólnej pracy mimo różnic złości i prowokuje do zaczepek. Szkoda, bo zaczepek i tak jest zbyt dużo.

F.D.: Jak powinien wyglądać zdrowy system współpracy na linii prezydent–rada miasta?

A.K.: Rada uchwala kierunki działania miasta, wskazuje priorytety, jest miejscem twórczej dyskusji o sprawach miasta, a prezydent wykonuje uchwały rady, szukając najlepszych środków do realizacji celów. Zdrowy system ma w sobie pewne naturalne napięcie, wymuszając twórczy dialog, wzajemne przekonywanie się i oddziaływanie. Tego w Gdyni przez ostatnie ćwierć wieku nie było. Rada miasta była lokalnym sejmem niemym, całkowicie podporządkowanym jednoosobowej woli prezydenta Szczurka. To całkowita aberracja.  Tego zdrowego systemu wszyscy teraz musimy się nauczyć w praktyce. Teorię znamy, ale realia były zupełnie inne. Dlatego uważam za kluczowe, by prezydent miasta i przewodniczący rady byli z innych środowisk i już dziś deklaruję, że w przypadku mojego zwycięstwa w wyborach prezydenckich, radni Dialogu nie będą proponować nikogo z naszego środowiska, by kierował radą. Niestety, podobnej deklaracji nie usłyszałam od kandydata Koalicji – usłyszałam dokładnie odwrotną, co niepokoi. Byłaby to sytuacja bliska tej, której się właśnie sprzeciwiliśmy, ale logika partyjna często jest zupełnie inna od obywatelskiej. Byłoby też dobrze, gdyby Komisja Rewizyjna była narzędziem sprawnej, rzeczowej kontroli działalności prezydenta. Taki nadzór jest potrzebny i dobrze robi każdej władzy.

F.D.: Gdyby wygrała Pani wybory, to mamy w Gdyni spodziewać się audytów i kontroli w urzędzie miasta i w podległych miastu firmach?

A.K.: To pewne, oczywiste i konieczne. Dziś wiedzę o sytuacji miasta opieramy na deklaracjach ustępujących władz, a one przyzwyczaiły nas do tego, by nie mieć nadmiarowego zaufania. Po tylu latach w zasadzie każdy obszar funkcjonowania miasta i każda jednostka wymagają gruntownego przeglądu. Musimy mieć jasność, jaki jest punkt startu i jak bardzo jest źle. Musimy wiedzieć, które filary tej konstrukcji są zdrowe i wytrzymałe, a które nie. Audyt to szansa na wiedzę. To obowiązek.

F.D.: Jakie problemy wymagają najpilniejszego rozwiązania?

A.K.: Słuchając ludzi na dziesiątkach kolejnych spotkań, mam obawę, że wszystkie obszary funkcjonowania miasta niedomagają. Kluczowe są oczywiście kwestie finansów, zarówno zadłużenia, jak i wydatków i dochodów. To pozwoli na kolejne ruchy. Trzeba zająć się sprawą dzików. Może dla kogoś zabrzmi to błaho, ale w Gdyni problem zrobił się naprawdę poważny. Trzeba ruszyć z tematyką mieszkaniowego zasobu gminy, zarówno tego, który mamy, jak i tego, który musimy pozyskać. Czekają sprawy edukacji, w tym braku miejsc w szkołach Gdyni Zachód. Zaopiekowania wymagają kwestie żłobkowe. Czeka nas także optymalizacja połączeń autobusowych – trzeba to przejrzeć i zaktualizować. Kwestia miejscowych planów tak, by zdefiniować funkcje kluczowych przestrzeni, by znów nie stały się ofiarą pospiesznej zabudowy.

F.D.: Mieszkańcy Gdyni bardzo krytykują właśnie kwestię transportu publicznego. Jakie są Pani pomysły na poprawę jakości jego funkcjonowania?

A.K.: Jak już wspomniałam, ważne jest przejrzenie sieci połączeń, optymalizacja tras i rozkładów. Na pewno trzeba poważnie pomyśleć o nakładach, na ogół to, co lepsze więcej kosztuje. Mieszkańcy wskazują podczas spotkań wiele bardzo konkretnych kwestii. Chciałabym, byśmy się nad każdą z tych propozycji pochylili i przeanalizowali. Jeśli naprawdę chcemy, by transport publiczny była atrakcyjną alternatywą, to musi być wygodny, szybki i zapewniać dobry standard podróżującym.

F.D.: Czy zamierza Pani zająć się tematem wsparcia biznesowego kobiet w mieście?  

A.K.: Zamierzam zająć się tematem wspierania przedsiębiorczości w ogóle. Kobiety mają swoje wyzwania w tej kwestii. Kiedyś Gdynia była miastem przyjaznym dla przedsiębiorców, teraz tylko tak o sobie mówi, a przedsiębiorcy mają inne zdanie. Będziemy wspierać przedsiębiorców, którzy już działają i tworzyć mechanizmy zachęt dla tych, którzy chcieliby swoją działalność rozpocząć i rozwijać. Tak, panie też należy odważać, zachęcać i wspierać.

F.D.: Co Gdynia może zaoferować dzieciom i młodzieży? Są rozwiązania, które mogą ożywić ofertę edukacyjną, kulturową i sportową Gdyni? 

A.K.: Gdynia może i powinna zaoferować młodym osobom możliwie szeroką paletę aktywności, także w obrębie konkretnych dzielnic. Na poziomie ogólnomiejskim musimy zbudować obiecane lodowisko i stadion lekkoatletyczny, a na poziomie dzielnicowym jak najszerszą i różnorodną ofertę bez wysokich barier wejścia. Masowe, proste aktywności, bliskość kultury, większa przestrzeń dla szkół do kreowania oferty, postawienie na Przystanie Sąsiedzkie z ich ograniczanym ostatnio potencjałem, zaangażowanie organizacji pozarządowych – mamy tu ogrom możliwości!

F.D.: W programie Gdyńskiego Dialogu jest punkt mówiący o transparentności, jak ją wdrożyć w życie i ulepszyć dostęp do informacji publicznej dla mieszkańców? 

A.K.: To praca na wielu poziomach, od przebudowy BIP, przez udostępnianie prezydenckiego kalendarza, przez system realnych konsultacji zapowiadanych z wyprzedzeniem i realizowanych w znanym ludziom trybie, aż po prezentowanie tego, do jakich decyzji aktualnie miasto się przygotowuje. Tak, by mieszkańcy wiedzieli, wokół jakich tematów koncentruje się obecnie uwaga, jakie rozwiązania są analizowane i mogli wnieść swoje uwagi i perspektywę. Transparentność to, moim zdaniem, nie tylko zamieszczanie informacji, ale dawanie im kontekstu, by dane można było porównać i zestawiać. Mnóstwo roboty przed nami!

F.D.: Jaki jest pomysł na zniwelowanie zadłużenia miasta? 

A.K.: Należy ustalić, gdzie w tym naszym wielkim sicie są dziury, przez które przeciekają pieniądze. Tu przydatne będzie przejrzenie wszelkich umów zawartych przez miasto, wieloletnich i kilkuletnich. Będziemy racjonalizować wydatki, rezygnując ze zbytków, ograniczając zbędną promocję. Będzie skromnie i sprawnie. To wszystko poprzedzimy wieloaspektowym audytem, by mieć jasność, jaka jest sytuacja i z czego wynika. No i wreszcie, przyjrzymy się możliwościom zwiększania dochodów miasta. Tu też zapewne są możliwości inne niż podnoszenie opłat za parkowanie i zbieranie haraczu z mieszkańców. Ta droga mnie nie interesuje.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 + piętnaście =