Czy wstawanie o 5 rano naprawdę zmienia życie?

zegar 5 rano

fot. unsplash/ Jessica Mangano

Nastawiłam budzik na piątą. Jest godzina 23:11, 12.11.2023 roku. Jutro zaczynam nowy tydzień i chcę rozpocząć go szczególnie. Chcę budzić się codziennie o piątej rano przez 14 dni. Jestem po lekturze ciekawej książki – „Klub 5 rano” Robina Sharma. Autor obiecuje, że o takiej porze poranek rozpoczynają prezesi, popularne gwiazdy sportu i muzyki, a nawet rodzina królewska. Nie ukrywam, że też chcę poczuć się tak jak oni. A więc obiecuję sobie, że na te 14 dni zmobilizuję się do wstawania o piątej rano. Nawet jeśli brzmi to na dość nietypowy pomysł.

Planowanie i początki

Zdawałam sobie sprawę z tego, że jeśli nie będę mieć planu na pierwsze godziny po przebudzeniu, to po usłyszeniu pierwszego budzika po prostu go wyłączę. Wstawanie o 5 rano to wyzwanie dla nocnego marka. Dlatego rozpisałam sobie notatkę w telefonie na pierwszy tydzień. Napisałam w niej, że będę robić lekcje na Duolingo (na tej aplikacji uczę się języków obcych) oraz zrobię dwie prezentacje. Miałam to szczęście, że na studia właśnie w pierwszym tygodniu miałam do przygotowania kilka rzeczy. Przez pierwsze dni wstawało mi się bardzo ciężko, ale miałam motywację i wiedziałam, czym chcę się zająć. Wtedy było mi to potrzebne. Od czwartego dnia pobudka była nieco łatwiejsza. Potem nastał weekend. Miałam wtedy zajęcia na mojej drugiej uczelni, więc motywacja do wstawania o piątej rano utrzymała się – mogłam zrobić sobie zadania na studia dzienne wcześnie rano, a potem nie myśleć o nich po powrocie wieczorem, kiedy byłam zmęczona po maratonie weekendowych zajęć.

Drugi tydzień

Kiedy zaczęłam drugi tydzień, zdarzyło mi się dwa razy nie wstać o piątej rano. Oczywiście szkoda tych dwóch dni, ale tak jak miałam więcej obowiązków w pierwszym tygodniu, w drugim działo się niewiele. Może być to zaskoczeniem, ale to drugą część eksperymentu oceniam lepiej. Prawdopodobnie jest to związane ze sposobem spędzania tych poranków. Podchodziłam do nich na luzie – wiedziałam, że nie muszę zrobić nic konkretnego. Wtedy miałam godzinę/dwie zupełnie dla siebie. To był bardzo miły czas. Nikt do mnie nie dzwonił, nikt również nie pisał. Nikt mnie z niczym nie gonił.

Miła rutyna

Robiłam sobie herbatę i włączałam na youtubie filmy np. o prowadzeniu bullet journalu czy odcinki podcastu „Kryminatorium” na spotify. Potem planowałam sobie posiłki na dany dzień. Wszystko byłam w stanie zrobić wolniej i chyba nawet lepiej. Wolniej przygotowywałam śniadanie, wolniej je jadłam. Dokładniej robiłam mój codzienny makijaż, co przypomniało mi, jak bardzo lubię tę moją rutynę. Było to super doświadczenie, bo czasem szukamy tego czasu dla siebie „w pośpiechu”, w ciągu dnia czy wieczorem. Po uczelni czy pracy jesteśmy zazwyczaj mało produktywni. Ja za to czułam się dobrze, miałam tę świadomość, że poświęciłam już sobie czas rano, dzięki czemu po uczelni mogę zająć się dalej ważnymi sprawami.

Jak wstawanie o 5 rano zmieniło mój rytm dnia?

Dla mnie eksperyment był wyjściem ze strefy komfortu. Bardzo często kładę się dość późno spać (najwcześniej o 24:00). Po 14 dniach wstawania wcześniej czuję, że uregulowałam sobie godzinę, kiedy jestem w stanie zasnąć, a co było wcześniej dla mnie problemem. Niesamowicie wydłużył mi się dzień. Jeśli czasem macie wrażenie, że życie i dni przeciekają wam przez palce, to ten eksperyment jest dla was. W poniedziałki bardzo szybko kończę zajęcia, właściwie po 10.00 jestem w domu. Po zajęciach na 8.00 rano zazwyczaj byłam wykończona. Nie piję kawy, więc ucinałam sobie drzemkę zaraz po przyjściu do domu. Podczas trwania mojego eksperymentu było zupełnie inaczej. Po zajęciach nie chciało mi się spać, a mój mózg był gotowy do dalszej pracy. Nie wiem, czy to nie efekt placebo, ale nawet jeśli to na waszym miejscu spróbowałabym wczesnego wstania chociaż dlatego! Działało na mnie lepiej niż kofeina.

Porażka?

Nie spodziewałam się po wstawaniu o 5 rano, że moje życie stanie się bardzo ekscytujące i pełne magii. Nie do końca też tak się stało. W końcu dwa razy przez okres 14 dni nie udało mi się wstać o 5 rano. Jednak była to głównie wina mojego złego planowania. Jeśli nie położycie się o 21:00 lub o 22:00 (tak jak nie zrobiłam tego ja kilka razy), wstanie o tak wczesnej porze, będzie bardzo trudne, a wręcz niemożliwe. Pewnie każdy zna to uczucie, kiedy wstanie się rano „lewą nogą” albo po prostu nie prześpi się spokojnie nocy. Sesja, egzaminy, a czasem nawet na tiktoku można zostać na ładne kilka godzin. Wtedy też ciężko nam wstać, zmuszamy się do tego, bo mamy jakieś zobowiązania (pracę, uczelnię). To teraz wyobraźcie sobie ten sam scenariusz i ideę wstania tego samego dnia o piątej rano dla własnej „frajdy”. Uprzedzam, raczej ten scenariusz zawsze kończy się porażką.

Szczera prawda o wczesnych porankach

Wstawanie o 5 rano nie sprawdzi się także w każdych warunkach. Tak jak opisałam na początku — bez skrupulatnego planu lub naprawdę mocnej motywacji, ciepła kołderka i przynajmniej jedna godzina snu więcej wygra z waszą chęcią zrobienia sobie kilku lekcji na aplikacji Duolingo. Ja polecam wam nie poddawać się, bo początki są naprawdę trudne. Nie każdy poranek będzie bardzo produktywny i nie każdy taki być powinien. Najlepszą metodą byłaby metoda mieszana — wczesne poranki ze skrupulatnym planem, np. zrobienia zadania na angielski i poprawienia slajdów na prezentację + poranki dla naszego dobra psychicznego, dla zatroszczenia się o siebie i nałożenie maseczki w płachcie, wyprasowanie ulubionej koszulki (wiem, w pośpiechu nie zawsze mamy na to czas) i zjedzenie pożywnego śniadania, a nie wychodzenie z domu bez niego, bo jak zwykle obudziliśmy się 20 minut przed wyjściem.

Co dalej?

Na razie nie kontynuuję mojego eksperymentu wstawania o piątej rano codziennie. W tym tygodniu już kilka razy zostałam do późna w nocy na telefonie, przez co nie byłam w formie, by wstać rano tak wcześnie. Podobno naszemu mózgowi wytworzenie nowego nawyku zajmuje około 21 dni. Jeśli to prawda, po około 21 dniach byłaby szansa na budzenie się o piątej rano nawet bez budzika. Chciałabym w niedalekiej przyszłości spróbować jeszcze raz wstawania o piątej, wtedy już na dłuższy okres, np. miesiąc. Ogólnie rzecz ujmując, w tym sposobie budzenia się wystąpiło, w moim przypadku, więcej pozytywów niż negatywów. Chociaż dalej wstawanie o 5 rano brzmi dla mnie strasznie i dwa tygodnie takiego trybu tego nie zmieniło. Może to mogłoby być dobre postanowienie noworoczne?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

12 − dwa =