(Nie)Zwykłe problemy. Recenzja 2. odcinka „Invincible”
3 min read
Fot. Prime Video

Drugi odcinek Invincible dał widzom nieco odpocząć po pełnej akcji premierze nowego sezonu. Chociaż fani serialu mieli chwilę na złapanie oddechu, tego samego nie można powiedzieć o jego głównych bohaterach.
Twórcy Invincible regularnie nawiązują do historii o innych, bardziej popularnych superbohaterach. Dotyczy to zarówno wątków przedstawionych jedynie w komiksach, jak i tych znanych szerszej publiczności z wielkiego ekranu. Sama postać Marka Graysona wzorowana jest na jednej z najbardziej znanych postaci Marvela – Spider-Manie. Nie dziwi, więc fakt, iż serial często posiłkuje się przygodami Człowieka-Pająka. Tak też było na początku drugiego odcinka Invincible, w którym Mark prawie spóźnił się na ceremonię rozdania świadectw, ponieważ był zbyt zajęty walką z Doktorem Wstrząsem. To samo przydarzyło się granemu przez Andrew Garfielda Peterowi Parkerowi w Niesamowitym Spider-Manie 2. Starcie Niezwyciężonego ze złoczyńcą miało miejsce na Pomniku Waszyngtona, co z kolei bezpośrednio nawiązało do filmu Spider-Man: Homecoming.
Nawiązanie do Spider-Mana posłużyło za ciekawy kontrast. W pierwszym sezonie Mark miał wiele problemów podobnych do Petera Parkera. Połączenie życia towarzyskiego, szkoły i ratowania ludzi stanowiło dla niego nie lada wyzwanie. W drugim sezonie nastolatek nie ma tego rodzaju rozterek. Właśnie skończył liceum, ale w przeciwieństwie do swoich przyjaciół nie ma żadnych planów na ostatnie wakacje życia. Jedyne, co go interesuje to jego misja. Mark z jednej strony pragnie chronić Ziemię i jej mieszkańców, tak jak przez lata robił to Omni-Man. Z drugiej strony, panicznie boi się tego, że podobnie jak ojciec z obrońcy planety zmieni się w jej najgorszego wroga. W drugim odcinku Niezwyciężony stanął twarzą w twarz z najbliższymi ofiar Omni-Mana – Night Boyem, byłym pomagierem Darkwinga i królową Atlatyndy, wdową po Aquariusie. Spotkania pokazały mu, że niezależnie od liczby uratowanych żyć zawsze będzie dźwigał ciężar czynów ojca.
Zwykłe problemy niezwykłych ludzi
Nie tylko Markowi wszystko przypomina o Omni-Manie. Podobnie jest z Debbie Grayson, które nadal opłakuje swoje małżeństwo. W pierwszym sezonie kobieta przez długi czas tkwiła w fazie zaprzeczenia. W drugim sezonie natomiast krąży między smutkiem a gniewem. Chociaż Debbie próbuje stanąć na nogi, wszelkie próby powrotu do normalności kończą się fiaskiem. Zdołowanego człowieka z równowagi potrafią wyprowadzić najmniejsze błahostki. Cierpliwość Debbie przez cały odcinek testują stające na jej drodze zepsute przedmioty. W końcu niedomykająca się szafka kuchenna sprawia, że kobieta pęka. Scena, w której najpierw ze wściekłości zbiła znajdujące się w niej naczynia, a później zalała się łzami chwyciła mnie za serce. Doskonała gra aktorska wcielającej się w rolę Debbie Sandry Oh dodatkowo spotęgowała wrażenia.
Nie tylko Mark i Debbie przechodzą ciężkie chwile. Atom Eve również boryka się z problemami natury emocjonalnej. Superbohaterka jest ważną postacią w historii Niezwycięzonego – w komiksach biorą ślub i doczekują się potomstwa. Po pierwszym sezonie niewiele wiedzieliśmy o postaci. W specjalnym odcinku twórcy w końcu opowiedzieli widzom jej smutną historię. Pod maską pięknej i popularnej dziewczyny kryje się ofiara eksperymentów genetycznych, której ojciec nienawidzi jej supermocy i uważa je za źródło problemów. W drugim odcinku wyszło na jaw, iż rodzina Eve ma duże problemy finansowe. Chociaż kontrolująca atomy nastolatka mogłaby je z łatwością rozwiązać, rodzice odrzucają jej pomoc.
Z oczywistych względów Mark jest w centrum wydarzeń Invicible. Doceniam jednak to, że twórcy nie zapominają o innych postaciach i im również pozwalają błyszczeć. Moje ulubione wątki serialu skupiają się nie na walkach z wymyślnymi złoczyńcami, ale na uczuciach głównych bohaterów. Właśnie dzięki nim najnowszy odcinek drugiego sezonu to Invincible w najlepszym wydaniu.