Sequel (prawie) idealny – „Spider-Man: Across the Spider-Verse”

fot. Unsplash.com/ aut. Erik Mclean

Po czterech latach do kin trafił sequel nagrodzonego Oscarem za najlepszy film animowany – „Spider-Man: Across the Spider-Verse”. Ponownie na wielkim ekranie możemy zobaczyć Miles Moralesa i jego 150 różnych wariantów.

Miles Morales – bohater z sąsiedztwa

Pierwsza część skupiła się na przedstawieniu samej postaci 15-letniego Milesa i jego podróżach po różnych rzeczywistościach, gdzie poznaje inne wersje swojego alter ego – Spider-Mana. Chłopak nawiązuje nowe przyjaźnie, z którymi na koniec filmu jest zmuszony się pożegnać, by nie zaburzyć multiwersum i bezpiecznie wrócić do domu. W sequelu Miles próbuje pogodzić się z utratą kontaktu z przyjaciółmi, jednocześnie prowadząc życie nastolatka, ukrywającego się pod maską Spider-Mana.

Miles (Shameik Moore) stara się być przyjaznym superbohaterem z sąsiedztwa, jednak jego rodzice nie pozwalają mu zapomnieć o jego szkolnych obowiązkach. Podczas patrolu swojej dzielnicy, napotyka niepozornie wyglądającego Spota (Jason Schwartzman), który w dalszej części filmu okazuję się być głównym, ale i nie jedynym, antagonistą. Jego cel jest prosty – zemsta na Spider- Manie. Miles, przypadkiem, doprowadził do jego przemiany. A później Spot odkrył, jak może wykorzystać swoje umiejętności i jak za pomocą przenoszenia się do innych rzeczywistości pozyskać więcej mocy.

Spider-Dinozaur, Spider-Wampir i Spider-Punk

A kiedy pojawia się temat multiwersum, pojawiają się też alternatywne wersje Spider-Manów, w tym Gwen Stacy (Hailee Steinfeld), znana już z pierwszej części. Wraz z pozostałymi, pajęcznymi bohaterami pilnują porządku w multiwersum. Dziewczyna przenosi się do świata Milesa w celu schwytania Spota i mimo zakazu spotyka się z chłopakiem, z którym nawiązuje jeszcze bliższą relację. Gwen w pewnych momentach może wydawać się być nawet i drugą główną bohaterką. Reżyserzy (Joaquim Dos Santos, Kemp Powers, Justin Thompson) wykonali bardzo dobrą robotę przy rozwinięciu wątku i Gwen, i Milesa. Z mniejszym czasem ekranowym, ale równie ciekawie prezentuje się Miguel O’Hara (Oscar Isaac). Spider-Wampirem, tak jak nazwała go Gwen, w przeciwieństwie do Spota, kierują bardziej złożone motywacje. Nie zdradzając za wiele, jego postać z minuty na minutę staję się coraz to ciekawsza. Grzechem byłoby nie wspomnieć też o nowych dla widza wersjach Spider-Manów: Spider-Punk (Daniel Kaluuya), Pavitr Prabhakar jako Spider-Man z Indii (Karan Soni), Jessica Drew jako Spider-Women (Issa Rae). Dla Milesa stają się bliskimi znajomymi, a dla widza interesującym i nierzadko zabawnym akcentem produkcji. Do tego Spider-Dinozaur, Spider-Samochód czy też Spider-Kowboj jako dodatkowe urozmaicenie całości i smaczek dla fanów komiksów Marvela. W sumie w filmie pojawia się 150 różnych wariantów Spider-Mana.

Obrazki jak z bajki 

Podobnie jak w „Into the Spider-Verse” produkcja wizualnie zachwyca. Różne style, w tym i te komiksowe, łączą się ze sobą płynnie i przyjemnie dla oka. Kolorowe i dynamiczne sceny walki jeszcze bardziej wciągają widza w fabułę.

Fabułę, która jest dość długa, szczególnie jak na film podzielony na dwie części. Wiadomo, atrakcyjne obrazki można oglądać długo, jednak trwający prawie dwie i pół godziny seans może się czasem lekko przeciągać. Dodatkowo dla tych, których ominęła informacja o filmie podzielonym na dwie części, zakończenie może zaskoczyć. Mimo wszystko, dla cierpliwszych widzów nie będzie to żadnym problem, bo pomijając sceny walki, wątki fabularne i relacje pomiędzy bohaterami ogląda się z przyjemnością.

Spider-Man cieszy oko i duszę

Nowa animacja od Sony cieszy oko i ogląda się ją równie dobrze, a może i lepiej, jak pierwszą część. Co nie zdarza się często, bo sequele rzadko mają w zwyczaju dorównywać swoim poprzednikom. Podsumowując, na pierwszy rzut oka film może wydawać się pełen przepychu i chaotyczny, ale nie oceniamy książki po okładce. Całość udało się złożyć w spójny, płynny i po prostu bardzo dobry film. Godny docenienia tak jak „Spider-Man: Into the Spider-Verse”. Na szczęście jednak trzecią część zobaczymy w kinach, nie za cztery lata, a już w przyszłym roku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

9 + 4 =