Na pohybel systemowi
3 min read„Niezgodna” w reżyserii Neila Burgera to kolejny kinowy przykład na to, jak powierzchownie Hollywood traktuje nastolatki. Domniemany bestseller Veroniki Roth doczekał się słabej fabuły, którą za wszelką cenę próbuje się ratować aktorami. Z jakim skutkiem?
Po wojnach i seriach konfliktów społeczeństwo postanowiło stworzyć nowy system. Wykształciło się więc 5 frakcji: Altruizm, Erudycja, Prawość, Serdeczność i Nieustraszoność. Każdego roku wszyscy nastolatkowie muszą przejść specjalny test, który ma przypisać ich do jednej z nich. Przed taką sytuacją staje Beatrice (Shailene Woodley) i jej brat – dzieci państwa Prior, którzy zasiadają w radzie rządzącej. Test Beatrice wypada niejednoznacznie, dziewczyny nie można przypisać do wyłącznie jednej frakcji. Staje się Niezgodną – nie może być kontrolowana przez idealnie poukładane społeczeństwo. Podczas oficjalnej ceremonii decyduje się opuścić rodziców i dołączyć do Nieustraszonych. Mała i nieporadna Beatrice zaczyna trwający kilka etapów trening, mający potwierdzić jej przynależność do nowej frakcji. Spodziewać się można wszystkiego…
A na pewno romansu. Na horyzoncie pojawia się Cztery (Theo James) – jeden z wysoko postawionych członków frakcji Nieustraszonych. I jak stare przysłowie mówi: kto się lubi, ten się czubi. Między bohaterami zaczyna działać chemia. Cztery staje się dla Tris (która odrzuca dawne imię) sprzymierzeńcem w walce z systemem. Wątek rodzącego się uczucia to najsłabszy element filmu. Reżyser zabija fabułę mdłymi spojrzeniami i nieśmiałymi podchodami bohaterów. Historia ma ogromny potencjał, ale jak to bywa w takich produkcjach, zostaje on zręcznie zmarnowany nijakim romansem.
Świat „Niezgodnej” to ciekawie stworzona plansza, gdzie nie ma głównego rozgrywającego. Dystopijne społeczeństwo, które żyje w sztywnych ramach, prędzej czy później musi przeżyć kolejną rewolucję. Symbolem nowego porządku staje się Tris. Dziewczyna nie wie gdzie chce przynależeć i próbuje wymknąć się z narzucanych przez otoczenie ram. Historia kina pozakazuje jednak, że z systemu nie tak łatwo się wyrwać.
Reżyser za wszelką cenę stara się wnieść coś nowego do kina science fiction. Monumentalne kadry, szybki montaż i masowo przemieszczające się po planie grupy ludzi mają tylko potęgować wrażenie, że oto znajdujemy się w kompletnie innym świecie. To co miało świadczyć o sile filmu, stało się jego słabością, bo „nowości” jest tu tyle co nic.
Cały film postawiono na barkach Shailene Woodley. Jej Tris robiła co mogła, choć scenariusz okazał się dla niej okrutny, pozostawiając dziewczynie zdawkowe ok, jako odpowiedź na niemal każde pytanie. Ciekawa rola trafiła się za to Theo Jamesowi. Cztery jest prawdziwie krwistą postacią, przyćmiewając samą Kate Winslet. Aktorka zagrała jedną z liderek Erudytów, szykującą wojnę przeciw pozostałym frakcjom. Winslet nie popisała się talentem. Jej postać jest mdła i bez życia.
Obalanie systemu może być nudne. Burger powiela schematy, tworząc pseudo-romantyczną papkę, niesłusznie przypisywaną do science-fiction. Plusem jest wykorzystanie młodych, nieznanych szerokiej publiczności aktorów, którzy z całą pewnością zagoszczą w Hollywood na dłużej. Kolejne części już w produkcji, więc miejmy nadzieję, że „Niezgodna” pokaże jeszcze klasę.