21/11/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Jedna noc w Wenecji

3 min read

Wenecki kanał nocą

Wąski kanał (Fot. Michał Miler)

Kiedy świata nie opanowała jeszcze pandemia, a podróżowanie było wciąż czymś powszechnym, postanowiłem wybrać się ze znajomymi na jedną noc do miasta miłości i kanałów – Wenecji.

Wszystko zaczęło się w szary grudniowy poranek, gdy wraz z przyjaciółmi postanowiliśmy spędzić zbliżający się weekend w nieco inny sposób. Spontaniczny wyjazd do Wenecji! Od pomysłu do realizacji w naszym przypadku droga ta jest bardzo krótka. Kupiliśmy bilety lotnicze, wybraliśmy i zarezerwowaliśmy nocleg. Nim się obejrzałem, już wysiadaliśmy na Mediolańskim lotnisku nocną porą. Pozostałą część drogi do naszego celu postanowiliśmy przebyć pociągiem. Szczerze, muszę przyznać, że włoskie pociągi zaskoczyły mnie wysokim komfortem i prędkością. Tuż przed południem wysiedliśmy na dworcu Santa Lucia i po opuszczeniu budynku mieliśmy przed sobą już tylko kanały Wenecji. Nie spiesząc się, postanowiliśmy najpierw wypić kawę w pobliskiej kawiarni. Po błogiej chwili ruszyliśmy na poszukiwanie naszego apartamentu w jednej z renesansowych kamienic. Zadanie okazało się dość wymagające ze względu na ilość uliczek i wodnych dróg. W trakcie poszukiwań mieliśmy okazję zobaczyć prawie puste zakamarki miasta na wodzie. Brak dużej ilość turystów był tutaj niewątpliwie pozytywnym aspektem. Odnalezienie mieszkania zabrało nam z trzy godzinny, ale dzięki temu poznaliśmy urokliwe uliczki, kanały i miejsca omijane w popularnych przewodnikach. Mieszkanko okazało się być dwupiętrowe, z widokiem na mały placyk oraz kanał. Spędzenie nocy w takim miejscu było dla mnie największą atrakcją całej podróży. Zapoznanie się z każdym zakamarkiem mieszkania i pełny wywołanych widokiem emocji prysznic zabrały dłuższą chwilę. Po tak ciężkim zadaniu postanowiliśmy udać się na miasto coś zjeść. Wybraliśmy pizzę z okna na uliczce o szerokości dosłownie metra. Sprzedawca był fenomenalny. Po sutym i, co ważne, niedrogim obiedzie ruszyliśmy szukać urokliwych sklepików z pamiątkami. Szczególnie warte uwagi były te wystawiające pracę lokalnych rzemieślników. Zawsze chciałem mieć jedną z tych wyjątkowych, weneckich masek balowych, ale koszty tej zachcianki mocno przerastały weekendowy budżet. Po drodze do domu wstąpiliśmy jeszcze do sklepu na szybkie zakupy.

Jeden z weneckich placyków (Fot. Michał Miler)

Zapadającą noc zwieńczyliśmy butelką szampana przy oknie otwartym na pobliski placyk. Gdy w kieliszkach zostały już tylko krople, a nocne niebo pokryło się gwiazdami, wyszliśmy zobaczyć wyjątkowo oświetloną Wenecję. Spacer po wąskich uliczkach oświetlonych lampkami było niesamowitym przeżyciem. Mimo że był to okres zimowy, nie odczuwałem chłodu z wrażenia, jakie niosły widoki nocnego miasta. Poranek obudził mnie nie zimowym słońcem, a gwarem lokalnych sprzedawców na łódkach. Dlatego też śniadanie wzbogacone było o tradycyjne pomarańcze. Z dużym bólem musieliśmy opuścić mieszkanie, a wraz z nim samo miasto. Powrót do Polski przebiegł na szczęście dość szybko.

Jedna, niezwykła noc w samym sercu Wenecji była strzałem w dziesiątkę. Krótki czas pobytu spowodował kondensację wrażeń, przez co praktycznie nie było nudnej chwili w całym wyjeździe. Urokliwe uliczki, sklepy i oczywiście kanały jeszcze długo będą w mojej pamięci. Przy następnej okazji wybrałbym się do Wenecji na troszkę dłużej niż jedna noc. Miejsce jest zdecydowanie warte odwiedzenia. Do zobaczenia w kolejnej wirtualnej podróży już niedługo!


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

trzy × pięć =