21/11/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Nowy Stalowy Gigant – recenzja filmu ,,Bumblebee”

3 min read

,,Bumblebee” to nowy film z serii ,,Transformers” w reżyserii Travisa Knight’a. Jest to reboot niedawno zakończonej serii o olbrzymich robotach z kosmosu. Czy nowy reżyser popełnił błędy swojego poprzednika? Czy może udało mu się tchnąć w znane nam maszyny nowe życie?

Pierwsze, na co trzeba zwrócić uwagę to charakter obrany przez tę produkcję. Nie można jej porównać do sensacyjnego i widowiskowego kina akcji, znanego z produkcji Michaela Bay’a. ,,Bumblebee” wpisuje się w kino familijne, przeznaczone dla całej rodziny. Jednakże, taki charakter nie zaszkodził mu, a nawet dodał pewnej nowości oraz świeżości. Jednakże produkcja ta nie jest pozbawiona akcji. Wszystkie walki, które w niej przedstawiono, są świetnie zaprojektowane. Wyróżniają się na tle poprzednich odsłon serii, gdyż stanowiły w filmie sekwencje dobrze zaplanowanych starć z pojedynczym przeciwnikiem.

Pierwsze sceny w filmie zabierają nas na Cybertron, czyli planetę transformerów. Na pierwszy rzut oka widać, że cała planeta oraz same roboty uległ diametralnej zmianie. Travis Knight całkowicie odszedł od wizji prezentowanej w poprzednich częściach. Przyjął za to wygląd transformerów znany w kreskówkach z lat dziewięćdziesiątych. Wydawać by się mogło, że to tylko zmiany kosmetyczne a same 15 minut akcji na Cybertronie może wiele nie znaczyć. Jednak ja widząc te zmiany i tę krótką część filmu, zostałem przez reżysera ,,kupiony”.

Fabuła może nie stanowiła arcydzieła, ale sam jej charakter wystarczył, by zaspokoić moje oczekiwania. Produkcja na samym początku wrzuca nas w wir wydarzeń na Cybertronie, które świetnie odzwierciedliły to, z czym transformery borykały się na swojej planecie. Tam też Bumblebee ukazany jest jako żołnierz, który świetnie radzi sobie podczas walki. Wysłany został na Ziemię, aby chronił tamtejszych mieszkańców i czekać na przybycie reszty Autobotów, które zgromadzić miał Optimus Prime. Jednakże, na Ziemi Bee zostaje zaatakowany, poważnie uszkodzony oraz na skutek wielu zbiegów okoliczności, trafia do osiemnastoletniej Charlie, w którą wcieliła się Hailee Steinfeld.

Głównym motywem nowej części ,,Tarnsformers” nie było ratowanie ludzkiego świata. Najważniejsza tutaj była relacja i rosnąca przyjaźń, między tytułowym Bumblebee a Charlie. Aktorka odegrała ,,kawał dobrej roboty, wcielając się w dziewczynę u progu dorosłości. Przedstawiona przez nią relacja z Bee wyszła świetnie. Wszystkiemu również pomagała stylistyka późnych lat 80. Trochę inaczej sprawa tyczy się Memo, w którego wcielił się Jorge Lendeborg Jr. Jego rolę w filmie można określić jako mało znaczącą i ograniczoną do paru zabawnych występów. W filmie był on odpowiedzialny za sceny komediowe, ale poza nimi wiele nie wnosił. Za co jednak trzeba pochwalić reżysera to fakt, że nawet Agent Burns (grany przez Johna Cena) posiadał własną motywację, którą przedstawiono widzowi w taki sposób, że miała sens i rację bytu.

Przeciwnikami Bee w filmie są Deceptikony: Dropkik i Schatter. Co do sposobu ich animacji czy wyglądu, trzeba powiedzieć, że wyglądają jak typowi złoczyńcy. Ich zło jest widoczne od pierwszej chwili, w której pokazali się na ekranie. Spotykamy ich po raz pierwszy w scenie przeprowadzanych tortur na jednym z Autobotów. Jednak pomimo ich wrogości wypisanej na twarzy, nie wyglądają tak odrażająco, jak Deceptikony z poprzednich części. Całe szczęście. Jako galaktyczni łowcy poszukują zbiegów z Cybertronu. Przemierzają przy tym wszechświat w celu odnalezienia Optimusa Prima. Pomimo że Dropkik przedstawiony został jako zwykły renegat żądny zabijania. Schatter jest mózgiem i prawdziwym łowcą, który potrafi manipulować, aby osiągnąć swój cel.

Oglądając ten film miałem przed oczami bajkę ,,Stalowy Gigant”, która również lata temu podejmowała podobny temat. Była relacją między chłopcem a maszyną z kosmosu, która zagubiona, próbowała odnaleźć się w obcym świecie. Czy ,,Bumblebee” dorównał tamtej kultowej już produkcji? Mogę szczerze powiedzieć, że tak. Reżyser zasługuje na pochwałę, gdyż udało mu się stworzyć bardzo dobry film i tchnąć w maszyny z kreskówek nowe życie na wielkim ekranie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

eleven − ten =