Blisko ideału, czyli z wizytą w Holandii
6 min readWyobraź sobie miejsce, gdzie ulice są równe i czyste, komunikacja miejska działa jak szwajcarski zegarek, a mieszkańcy są przyjaźni i życzliwi. Brzmi jak kolejny wyświechtany wstęp do spotu wyborczego? Nie, tak często opisywana jest Holandia. Zeszłego lata odwiedziłem ten kraj aby na własne oczy przekonać się jak wygląda państwo przez wielu przedstawiane w samych superlatywach.
Nie łatwo nadrobić zaległości
,,Czemu tak tutaj nie może być?”. Ile razy słyszymy podobne sformułowania krytykujące rzeczywistość w naszym kraju – ciężko policzyć. Polska obciążona balastem zawirowań historycznych dopiero od 27 lat może dążyć do budowania nowoczesnego, przyjaznego obywatelowi państwa. Procesowi temu towarzyszą jednak liczne zakłócenia. Polacy punktując niedogodności obecne w naszym kraju lubią wskazywać państwa, które pod względem np. podejścia do wolności jednostki albo pomysłów na organizację przestrzeni miejskiej posiadają sprawdzone od lat rozwiązania. Jednym z takich krajów niewątpliwie jest Holandia, miejsce na wskroś fascynujące i wyjątkowe.
Szok kulturowy czyha tuż za rogiem
Leżące w Europie Zachodniej Królestwo Niderlandów to państwo słynące z wieloletniej stabilności i dostatku, zarówno w skali kontynentu, jak i świata. Podczas kilkudniowej wizyty w Amsterdamie i Haarlemie postanowiłem skonfrontować zasłyszane wcześniej opinie o tym kraju z własnymi doświadczeniami i obserwacjami. Pomogą mi one odpowiedzieć na pytanie: czy jest to miejsce tak wspaniałe, jakim go malują?
Holandia leży w odległości około tysiąca kilometrów od Trójmiasta. Pokonanie tej odległości samolotem zajmuje nie dużo, bo niecałe dwie godziny. Po dotarciu na miejsce jednak ciężko nie doznać szoku kulturowego. Towarzyszył mi on podczas całego pobytu w tym państwie obserwując różne aspekty lokalnej otaczającej codzienności. Początek miał miejsce podczas obserwacji holenderskiej infrastruktury i zagospodarowania przestrzeni.
Szwajcarska precyzja w krainie Niderlandów
W Polsce od lat powszechne są narzekania na przestarzałą, niepunktualną komunikację miejską oraz na wieloletnią bierność władz lokalnych w sprawie rozwoju infrastruktury rowerowej. Holandia od tej strony zdaje się być ziszczeniem snów o wzorowo zrównoważonym transporcie miejskim i warunkach dla rowerzystów. Nowoczesne autobusy, tramwaje i metro działają z precyzją szwajcarskiego zegarka. Imponuje rola transportu rowerowego.
Zarówno w obszarze miejskim, jak i podmiejskim, ścieżki rowerowe są nieodłącznym elementem krajobrazu. Dają możliwość bezpiecznego i wygodnego pokonywania lokalnych i międzymiastowych odległości, co doceniłem dostając się z Amsterdamu do Haarlemu. Rowery w Polsce dopiero od niedawna otrzymują w pełni dedykowaną infrastrukturę. W Holandii jest to wszechobecny standard. Ogromne, często piętrowe parkingi rowerowe przytłaczają swoją skalą, ukazując jednocześnie jak popularność tego środka transportu w tym kraju. Jego powszechność powoduje, iż korzystanie z roweru nie jest ujmą dla żadnej grupy społecznej. Na tych dwukołowcach zatem można spotkać zarówno kurierów, jak i biznesmenów, a nawet duchownych.
Gniazdka pod latarnią
Holendrzy mimo szczególnej miłości do rowerów dbają także o zmotoryzowanych. Samochody poruszają się po świetnej jakości i dobrze oznakowanych drogach. Pozytywnie zaskakuje wspieranie przez państwo infrastruktury dla pojazdów elektrycznych. W Amsterdamie nie trudno spotkać dedykowane stacje do ładowania. Wychodzenie na przeciw przez holenderskie władze rosnącej popularności tego, wciąż awangardowego w Polsce, źródła napędu daje widoczne efekty. Istnieją nawet korporacje taksówkarskie, których tabor w całości składa się z elektrycznych aut. Wspomniane stacje do ładowania rzadko stoją nieużywane. Holandia zdaje sobie sprawę z roli alternatywnych źródeł napędu i pozwala im się rozwijać.
Kraj dla liberałów i muzułmanów
Królestwo Niderlandów jest rajem dla ludzi o wolnościowym światopoglądzie. Państwo słynie z wyjątkowo liberalnego, zwłaszcza na tle krajów Europy Środkowej i Wschodniej, stosunku do swobody jednostki i jej praw. Holandia odznacza się przychylnym stosunkiem do dylematów wciąż budzących tak wiele kontrowersji w naszym kraju, jak eutanazja, aborcja czy legalna marihuana. Niderlandzka wolność dla entuzjastów konopi objawia się choćby w postaci tzw. coffee shopów, które w Amsterdamie popularne są niemniej, niż kawiarnie. Przed wizytą w tym państwie wiele słyszałem też o ciekawej specyfice religijności mieszkańców. W większości bezwyznaniowej Holandii wciąż spada ilość chrześcijan.
Namacalnym przykładem postępującego regresu tego wyznania w kraju był sklep na amsterdamskiej ulicy. Ulokowano go w budynku dawnego kościoła. Nie wszystkie wyznania są w Królestwie Niderlandów jednak w odwrocie – muzułmanów tutaj sukcesywnie przybywa. Mijając meczet, z którego akurat wychodziła niekończąca się grupa wiernych, dostrzec można proporcję. Kościoły tracą na popularności, meczety wręcz przeciwnie. Wychodząca grupa muzułmańskich wiernych zaciekawiła mnie jeszcze pod innym względem. Składała się głównie z brodatych mężczyzn w tradycyjnych strojach, rodem z odległych krajów muzułmańskich. Nasuwa się tutaj pytanie – jak współżyją ze sobą liczne w Holandii kultury?
Tygiel kulturowy
Wizyta w tym kraju pozwoliła mi zweryfikować pogląd, iż idea multikulturowego społeczeństwa, jak przekonują od pewnego czasu pewne środowiska polityczne, jest jednoznaczną porażką. O ile odwiedzając Francję istotnie dostrzegłem rażące błędy w tamtejszej polityce wobec imigrantów, o tyle Holandia wydaje się być krajem, który dowodzi, iż wyłącznie negatywna diagnoza zachodnich działań wobec przyjezdnych jest nieuczciwa.
Jej holenderskie wydanie wydaje się być udane. Społeczeństwo tego państwa wygląda na dobrze funkcjonującą i zarazem fascynującą mozaikę kultur i ras. Francuska dzielnica imigrantów spotkana przeze mnie w Metz odstraszała swoim zaniedbaniem oraz widocznym przeludnieniem i obecnością żebraków.
Ubogi rejon Amsterdamu również zdominowany przez przyjezdnych wywarł na mnie lepsze wrażenie – owszem, estetyka elewacji budynków nie była jej wizytówką, ale panowała czystość i próżno było spotkać żebraków na chodnikach. W metrze moją uwagę zwrócił widok dwóch postaci – sikha w garniturze, który jednocześnie nosił na głowie turban oraz muzułmanki w hidżabie noszącej dżinsy i sportowe buty. Zaciekawił mnie też widok grup przyjaciół w miejskich parkach składających się z ludzi o różnych kolorach skór. Imigranci, pierwszych czy też kolejnych pokoleń, w Holandii wydają się bardzo często nie być oporni asymilacji.
Kraj przyjaznych ludzi
U Holendrów pozytywnie zaskoczył mnie stopień znajomości języka angielskiego, który mimo, iż nie jest uznawany tam za oficjalny jest powszechnie znany przez mieszkańców i gwarantuje porozumienie się zarówno z przechodniem, jak i ze sprzedawcą w sklepie. Legendarną życzliwość mieszkańców Królestwa Niderlandów, o której słyszałem wcześniej, odczułem na własnej skórze. Czytając mapę Amsterdamu przystanąłem chwilowo przy ścianie jednego z budynków. Zatroskany tubylec zeskoczył z roweru i spytał się niespodziewanie wyłaniając zza moich pleców, czy nie potrzebuję pomocy. Zaskoczony podziękowałem za dobre chęci. Pomocny mieszkaniec uśmiechnął się i nie marnując czasu wsiadł na swój rower odjeżdżając ze spokojem w swoją stronę.
Holandia jest na wskroś fascynująca. W wielu aspektach jej przykład powinien służyć krajom rozwijającym się, z naszym włącznie, za wzór. Miejsce to udowadnia, że zbudowanie nowoczesnego państwa jest możliwe. Dobrze dowodzi to stworzenie dobrych warunków do wygodnego przemieszczania się, co czyni życie mieszkańców komfortowym. Znane w Polsce marzenia o przyjaznym państwie mogą być rzeczywistością. Nie odważyłbym się stwierdzić, iż Polska powinna stać się drugą Holandią, gdyż nie jest to miejsce pozbawione wad jak chociażby mało przestrzeni czy też ciasne ulice. Równać do tego, co się tutaj udało – na pewno jednak nie zaszkodzi.