12/10/2025

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Koncert OneRepublic w Łodzi – odrobina słońca w deszczowy wieczór

8 min read
OneRepublic Łódź koncert Ryan Tedder Atlas Arena

Ryan Tedder i OneRepublic w łódzkiej Atlas Arenie / fot. Maja Grabowska

W sobotę, 4 października łódzka Atlas Arena rozbrzmiała takimi hitami jak „Counting Stars”, „Apologize” i „Love Runs Out”. Zespół OneRepublic podczas swojej trasy „Escape to Europe” nie zapomniał również o fanach znad Wisły i po dwóch latach od ostatniej wizyty powrócił z solowym koncertem. O największych przebojach, akustycznych aranżacjach i zaskakująco sprawnym polskim Ryana Teddera przeczytacie w poniższym wspomnieniu.

OneRepublic Łódź koncert plakat Atlas Arena
Plakat koncertu OneRepublic w łódzkiej Atlas Arenie / fot. Maja Grabowska

Amerykańska grupa w składzie Ryan Tedder (wokal, gitara, pianino), Zach Filkins (gitara), Brent Kutzle (wiolonczela, gitara basowa), Eddie Fisher (perkusja), Drew Brown (gitara) i Brian Willett (keyboard) dotychczas wystąpiła w naszym kraju pięciokrotnie. Po raz pierwszy zagrali w 2010 r. podczas gali Eska Music Awards w Pruszkowie. Kolejny rok przyniósł ich pierwszy solowy koncert nad Wisłą, w warszawskim klubie Stodoła. Polską stolicę odwiedzili jeszcze w 2014 r. podczas trasy promującej album „Native”, oraz w 2022 r., oba razy wypełniając po brzegi Halę Torwar.

Ostatni raz mogliśmy usłyszeć ich pierwszego dnia Open’era w 2023 r., gdzie zagrali na głównej scenie przed Lizzo i Lil Nas X. Był to również pierwszy raz, kiedy miałam przyjemność zobaczyć ich na żywo. Choć już tamten występ przerósł moje oczekiwania, festiwalowe ograniczenia czasowe wzbudziły lekki niedosyt i czekałam na następny, solowy koncert.

OneRepublic nie kazali nam czekać długo na swój powrót. Trwająca właśnie trasa „Escape to Europe” zatrzymuje się w kolejnych miastach Starego Kontynentu, m.in. Dublinie, Londynie, Berlinie, Sztokholmie, Wiedniu czy Lizbonie. Na przystanek nad Wisłą zespół tym razem wybrał Łódź.

Rozgrzewka w deszczowy wieczór

Niestety, Łódź tego październikowego wieczora nie była zbyt uprzejma dla koncertowiczów. Już idąc w kierunku Atlas Areny można było poczuć pierwsze krople deszczu; dodatkowo wypadek na Alei Mickiewicza spowolnił ruch samochodowy. Jednak tych, którzy wcześniej dotarli do areny czekała rozgrzewka w postaci bardzo dobrego supportu.

Ella Henderson Łódź koncert Atlas Arena
Ella Henderson podczas gościnnego występu przed OneRepublic / fot. Maja Grabowska

Podczas tegorocznej trasy OneRepublic zaprosili do gościnnych występów brytyjską wokalistkę Ellę Henderson. Szczerze przyznam że, poza stworzonym z Davidem Guettą i Becky Hill utworem „Crazy What Love Can Do”, nie znałam zbyt dobrze jej twórczości – i patrząc na początkową atmosferę na trybunach odczułam, że nie byłam w mniejszości. Jednak Henderson w zaledwie pół godziny udało się rozruszać wypełniającą się arenę. Skutecznie angażowała publiczność, prezentując kilka ze swoich utworów, w tym „Filthy Rich” czy „Ghost”, które napisała wspólnie z Ryanem Tedderem. Swoją charyzmą i bardzo dobrymi wykonami zachęciła mnie do nadrobienia jej dyskografii. Był to jej pierwszy występ w Polsce i, dziękując za ciepłe przyjęcie, przyznała, że chętnie wróci do naszego kraju. Gdziekolwiek zobaczymy ją ponownie, jestem pewna, że wśród publiczności znajdzie się wiele twarzy z Łodzi.

18 lat twórczości w kilkunastu utworach

Niedługo przed 21 na trybunach wypełniły się ostatnie miejsca, a emocje sięgnęły zenitu. Spostrzegawcze oko widza z sektora O mogło dojrzeć Briana Willetta rozmawiającego przy scenie z członkami produkcji; część publiczności śpiewała „Wonderwall” Oasis. Wówczas światła zgasły, a w Atlas Arenie jakoby zagościło kalifornijskie słońce.

Jako intro wybrzmiała instrumentalna wersja utworu „Born”. Z rosnącym entuzjazmem publiczności na scenie pojawili się kolejni członkowie zespołu, do których podczas trasy dołączył skrzypek Ashley Clark. Koncert otworzyły piosenki „Feel Again” oraz „Kids”, drugi już utwór z krążka „Oh My My”. Widzowie z trybun jeszcze zwlekali z oddaniem się emocjom, ale płyta dzielnie utrzymywała dobrą opinię o polskiej publice.

„Cześć, jak się macie?”, przywitał nas niemal bezbłędną polszczyzną Ryan Tedder, ku ogromnej radości tłumu. Jak przyznał po chwili, ma pochodzącą z Warszawy rodzinę, a zespół bardzo ceni sobie polskich fanów. Na swój sposób urocze było, jak często dziękował za oklaski po polsku, jakby stronił od angielskiego odpowiednika. Polskie akcenty na tym jednak się nie skończyły – Tedder zmienił słowa „Good Life” i wplótł wzmiankę o naszym kraju.

OneRepublic koncert Łódź Atlas Arena
OneRepublic podczas koncertu w Łodzi / fot. Maja Grabowska

Już pierwsza część koncertu obfitowała w jedne z najlepszych utworów OneRepublic. „Runaway” w końcu zmotywował część mojego sektora trybun do wstania z krzeseł; „Stop and Stare” zabrał nas do początków kariery zespołu. Ryan Tedder podkreślił, jak ważny po pierwszym sukcesie okazał się dla debiutującej grupy „ten drugi utwór”. Niezwykle ucieszyła mnie możliwość usłyszenia bardziej symfonicznego „Singapore” z ich ostatniego albumu, „Artificial Paradise”. Wybrzmiał również tytułowy utwór z tej płyty, podczas którego zespół zszedł z głównej na mniejszą scenę, ulokowaną bliżej środka areny.

Od kameralnych aranży do największych nazwisk

Na niewielkiej scenie pośród publiczności, OneRepublic zaprezentowali dwa swoje utwory w akustycznej aranżacji. Łódź była trzecim z miast na trasie, w którym „Future Looks Good” zostało zastąpione „Life in Color”. Jako osobę darzącą ogromnym sentymentem album „Native”, bardzo ucieszyła mnie ta zmiana – jak również następny utwór „Something I Need”.

Oprócz tworzenia jako OneRepublic, Ryan Tedder ma na koncie współprace z wieloma słynnymi artystami. Pisał teksty i współprodukował utwory z m.in. U2, Taylor Swift, Edem Sheeranem, Jonas Brothers, Jennifer Lopez, Demi Lovato, Kelly Clarkson, Backstreet Boys czy Maroon 5. Jego współpraca z Adele przy „Rumour Has It” z albumu „21” oraz „Remedy” („25”) przyniosła mu dwie statuetki Grammy. Kolejne minuty koncertu były uhonorowaniem jego pracy oraz przypomnieniem publice wybranych tekstów napisanych przez wokalistę. Zespół zagrał fragment „Keep Bleeding” Leony Lewis (notabene najlepiej sprzedającego się singla w Wielkiej Brytanii w 2007 r.). Tedder opowiedział kilka anegdot i rozbawił salę historią o „dwóch facetach piszących piosenkę miłosną dla Jay-Z”, po czym zaśpiewał brawurowy cover chyba najsłynniejszej ze swoich współprodukcji – „Halo” Beyonce.

Niestety, budząc we mnie odrobinę rozczarowania, akustyczny fragment koncertu ograniczył się do tych czterech utworów. Wystarczyły one jednak, by udowodnić, że twórczość zespołu brzmi świetnie zarówno na dużych scenach, jak i w kameralniejszych aranżacjach.

„Dziękuję” razy jedenaście

Nim muzycy wrócili na główną scenę i z przytupem przyspieszyli tempo, na ekranie obejrzeliśmy krótki klip nakręcony na łódzkich ulicach. Wśród entuzjazmu publiczności wybrzmiały kolejne nowsze hity i klasyki z repertuaru zespołu. „Lose Somebody”, stworzony we współpracy z Kygo, ponownie rozruszał część trybun, a przy „Apologize” rozbłysły setki świateł latarek. Pomiędzy znanymi tytułami, Ryan Tedder zasugerował powrót do niegdysiejszej praktyki testowania nowych utworów na koncertach przed ich wydaniem i przedpremierowo usłyszeliśmy nadchodzący singiel grupy, „I Need Your Love”.

OneRepublic Łódź koncert Zach Filkins Atlas Arena
Solo Zacha Filkinsa na koniec koncertu OneRepublic / fot. Maja Grabowska

Ku mojej radości, publiczność z sektora O w końcu na dłużej dała porwać się letniemu klimatowi „Sunshine” i „I Ain’t Worried”. Po kolejnych utworach z albumu „Native”, zespół oddał scenę w ręce, a raczej ręce i gitarę, Zacha Filkinsa. Zaprezentował on imponujące gitarowe solo, inspirowane latynoskimi brzmieniami, w otoczeniu których dorastał.

Po momencie chwały Zacha Filkinsa można było odczuć już niechybnie zbliżający się finał. Atlas Arena rozbrzmiała dźwiękami najbardziej rozpoznawalnego utworu OneRepublic, „Counting Stars”, a wśród publiczności chyba nie było osób, które nie dołączyły do śpiewania. Na zakończenie muzycy połączyli piosenki „I Don’t Wanna Wait”, „Calling” oraz „If I Lose Myself” w energetyzującą całość, obsypując euforyczny tłum konfetti i z przytupem wieńcząc wieczór.

Ostatnie polskie podziękowanie, obietnica szybkiego powrotu, obowiązkowy rzut pałeczkami ku publice i tak właśnie zespół opuścił łódzką scenę, zabierając ze sobą promienie muzycznego słońca i udając się na wyczekiwane pierogi. W arenie jeszcze raz słychać było „Wonderwall” Oasis, część zebranych szybko kierowała się do wyjścia. Ostatnie spojrzenie na scenę i muzyczna podróż w ten październikowy wieczór dobiegła końca.

Show na najwyższym poziomie

Koncerty OneRepublic są doświadczeniem diametralnie innym od codziennego słuchania ich twórczości. To na scenie prezentują pełnię swoich możliwości i talentów, odkrywając niekiedy nowe oblicza utworów. Każdy z muzyków, przy poszczególnych piosenkach sięgających po kolejne instrumenty, jest integralną częścią show i ma szansę na „swój moment”. Niewątpliwie gwiazdą jest tu jednak Ryan Tedder – jego charyzma i świetny kontakt z publicznością prowadzą odbiorców przez kolejne piosenki. Wokalista na żywo prezentuje niesamowitą skalę głosu i nie stroni od improwizacji. Opowiada anegdoty i historie związane z tytułami i angażuje publikę przez cały wieczór.

Na uznanie zasługują również oprawa wizualna i świetlna oraz, moim zdaniem, bardzo trafnie skompletowana setlista. W Łodzi usłyszeć można było zarówno najbardziej rozpoznawalne utwory, jak i mniej popularne pozycje, czy te grane poprzednio kilka lat wstecz.

OneRepublic koncert Łódź Brent Kutzle Atlas Arena
Brent Kutzle, Ryan Tedder i OneRepublic w Łodzi / fot. Maja Grabowska

…ale czy na pewno wszystko poszło zgodnie z planem?

Niestety, w Atlas Arenie zabrakło Drew Browna, który ostatni raz zagrał z zespołem w Londynie. Choć nie zostało to oficjalnie potwierdzone, Brown musiał opuścić trasę z powodów rodzinnych. Pozostała szóstka muzyków sprawiła jednak, że jego nieobecność nie była odczuwalna.

Jedynym rozczarowaniem, nie tylko moim, ale również wielu wypowiadających się w ostatnich dniach internautów, była niemrawość publiki z trybun. Choć mój sektor (dolna część O) finalnie ośmielił się bawić, potrzebował do tego dłuższej rozgrzewki. Nie była to kwestia powściągliwości – niestety słyszałam dwukrotnie dość nieprzyjemne komentarze w kierunku osób, które wstawały. Nie każdy może pozwolić sobie na bilet na płycie, ale każdy ma prawo przeżywać koncert na własny sposób. Odrobina uprzejmości względem współsłuchaczy nikomu nie zaszkodzi. Na szczęście publiczność z płyty dzielnie podtrzymywała pozytywne zdanie o polskich fanach przez cały wieczór.

Już czekamy na więcej!

OneRepublic powrócili do Polski ze świetnym show, które z pewnością było satysfakcjonujące dla każdego fana. Zaspokoili wszelki niedosyt pozostawiony po występie na Open’erze sprzed dwóch lat, dla mnie ponownie przerastając oczekiwania. Wieczór 4 października minął w Łodzi pod znakiem muzyki, dobrej zabawy i pozytywnej energii. Pomimo zawodu postawą części publiki, sobotni wieczór był z pewnością doświadczeniem, które będę długo i wielokrotnie wspominać. Tak długo, rzecz jasna, aż zespół ponownie przywiezie nam tą odrobinę słońca.

Pełną setlistę koncertu OneRepublic w łódzkiej Atlas Arenie znajdziecie tutaj.