„Życie w obawie, że przygotowujesz się najlepiej jak możesz, a możesz nawet w ogóle nie wystartować” – rozmowa o sporcie w trakcie pandemii z trenerem Tomaszem Bykowskim.

Foto: wykonane przez Julię Kowacic

Czas największych niepokojów związanych z pandemią w Polsce był szczególnie bolesny dla sportu. Obostrzenia wręcz uniemożliwiały prowadzenie treningów, a zawody często odwoływano. O kulisach swojej pracy w okresie 2020-2022 opowiedział trener Gdańskiego Klubu Wioślarskiego „Drakkar” Tomasz Bykowski.

Czym się Pan zajmuje?

W klubie wioślarskim „Drakkar” zajmujemy się szkoleniem młodzieży od 12  do tak naprawdę 23 roku życia, gdy wchodzą oni w wiek młodzieżowca. 

Jak wydawane obostrzenia wpłynęły i zmieniły treningi?

Foto: Archiwum prywatne GKW Drakkar

W początkowej fazie, jak zaczął się COVID, to obostrzenia wpłynęły bardzo mocno, bo po prostu byliśmy zamknięci, najkrócej mówiąc. Nie mogliśmy korzystać z naszych obiektów, dzieciaki nie mogły przychodzić na treningi. Tym naszym najlepszym zawodnikom, którzy byli w reprezentacjach Polski, porozdawaliśmy ergometry, żeby mogli trenować w domach. Klub był zamknięty na klucz. Tak wyglądał pierwszy okres pandemii. W późniejszym czasie, kiedy już się zrobiło troszeczkę cieplej, dalej nie mogliśmy korzystać z naszych obiektów. Mogliśmy za to prowadzić zajęcia na powietrzu. Dzieciaki  przychodziły do klubu już przebrane. Przyjeżdżały na rowerze, by nie jeździć komunikacją miejską, przychodziły na piechotę i wsiadaliśmy bezpośrednio do łódek. Nie mogliśmy korzystać z natrysków, siłowni, szatni, sali ergometrów, sali gimnastycznej — był zakaz używania tego wszystkiego. Tak wyglądało to przez ten najdłuższy okres pandemii. 

Jak w takim razie wyglądała rekrutacja? Ile było nowych zawodników i od czego to zależało?

Rekrutacja w ogóle nie istniała, nowego naboru nie robiliśmy i było tak na terenie całej Polski, nie tylko u nas. Przez to w tych dwóch rocznikach pandemicznych, że tak powiem, tak naprawdę jest dziura. Jest bardzo mała frekwencja zawodników, z tych dwóch okresów poborowych, we wszystkich klubach to odnotowaliśmy, na terenie całego naszego kraju. Zresztą rekrutacja, w tym wydaniu, do którego byliśmy przyzwyczajeni wiele lat, nie istnieje do dzisiaj, dlatego że pandemia zostawiła po sobie ślad. W tej chwili nie jesteśmy wpuszczani do szkół albo dzieje się to w małym wymiarze. Nie możemy robić tam naboru, bo w szkołach cały czas są obostrzenia, zewnętrzne kluby i zewnętrzne podmioty nie we wszystkich szkołach  mogą funkcjonować. Bardzo wielu młodych zawodników, którzy zaczęli trenować przed pandemią, straciliśmy, bo nie mogli normalnie funkcjonować, ćwiczyć i niestety zrezygnowali. Musieliśmy wszystko zaczynać od nowa. Pandemia już na stałe zmieniła zakres naboru, do jakiego przywykliśmy.

Czyli wcześniej jako klub współpracowaliście z jakimiś szkołami, a przez pandemię ta współpraca została zerwana lub zakończona?

Zawsze wyglądało to tak, że mieliśmy zaprzyjaźnione szkoły, zaprzyjaźnionych dyrektorów szkół i po prostu przychodziliśmy na lekcje wf-u, oczywiście za wcześniejszym pozwoleniem, przyjeżdżaliśmy z ergometrami, robiliśmy nabory zawodników. W tej chwili, w ten sposób to już w ogóle nie funkcjonuje. Ostatnio, nasza wizyta w szkołach wyglądała tak, że mogliśmy porozwieszać plakaty, poroznosić ulotki… i to wszystko. Nie jesteśmy wpuszczani na zajęcia wychowania fizycznego ani na zebrania z rodzicami, na których też wcześniej się pojawialiśmy, bo  w takim młodym wieku to właściwie od nich zależy, żeby przyprowadzili swoje dzieci na treningi. Nie we wszystkich szkołach, bo nadal z paroma prowadzimy współpracę, ale w większości, jako podmiot zewnętrzny, niezbyt chętnie jesteśmy wpuszczani do środka. 

Jak w takim razie wyglądała kwestia zawodów, skoro było tak mało zawodników? Jak pandemia wpłynęła na ich wygląd, o ile w ogóle się odbywały?

Foto: Archiwum prywatne GKW Drakkar

Bardzo dużo zawodów było odwoływanych i tych krajowych, i tych międzynarodowych. Przez dwa lata mistrzostwa świata, w kategorii juniora i w kategorii młodzieżowca, w ogóle się nie odbyły, wyjątkiem były tylko mistrzostwa Europy. Bardzo duże obostrzenia, cała reprezentacja musiała być przebadana i zaszczepiona. Każdego dnia musiały być robione testy, oczywiście maseczki do tego. Poza tym były utworzone całe wioski wioślarskie, gdzie mieli wejście tylko uczestnicy, nie mogli się mieszać z innymi ludźmi. W hotelach, gdzie mieszkaliśmy na zawodach, każde reprezentacje były oddzielne, nie mogły się mieszać między sobą i tak jak mówiłem — codziennie wszyscy testowani przed wejściem na tor wioślarski: zawodnicy, trenerzy, lekarze, fizjoterapeuci, całe ekipy, całe reprezentacje. Tak to wyglądało na zawodach międzynarodowych. A jeżeli chodzi o imprezy krajowe, to wiele imprez się nie odbyło. Jak już na nowo wystartowały, to były ograniczenia liczebne, czyli kiedyś na przykład zawody odbywały się tak, że były połączone zawody każdej kategorii wiekowej, a z ograniczeniami było, tak że maksymalnie wszystkich zawodników mogło być, załóżmy, trzystu. Był ścisły podział na kategorie wiekowe, oddzielnie się to wszystko odbywało, wszyscy zawodnicy też musieli być przebadani, wszyscy aż do wejścia do łódki i odbicia od pomostu musieli mieć też założone maseczki. Dopiero jak wiosłowali, mogli je zdjąć. No wiadomo jest to wysiłek fizyczny, nie mogli tego robić w maseczkach. Natomiast przy torze wioślarskim, przy wynoszeniu sprzętu, przy rozgrzewkach, przy tych wszystkich normalnych czynnościach musieli je nosić wszędzie, tak samo zresztą trenerzy. W tej pierwszej fazie pandemii praktycznie wszystkie zawody były poodwoływane. Chociaż powiem Ci, że my i tak byliśmy w dobrej sytuacji, bo jesteśmy dyscypliną, która odbywa się na zewnątrz. W związku z tym te ograniczenia były troszeczkę mniejsze, w porównaniu do tych dyscyplin, które odbywały się w pomieszczeniach, tak jak koszykówka, siatkówka czy piłka ręczna, gdzie wszystko się odbywa na hali. Tam były ograniczenia, że na jakimś metrażu mogła przebywać dana liczba osób. U nas, te obostrzenia były jednak troszkę mniejsze.

O tyle dobrze. Było to też z pewnością bardzo dużym obciążeniem dla zawodników. Czy jest ci wiadome, jak ta cała sytuacja pandemiczna wpłynęła na ich samopoczucie i zachowanie?

Tak, jak najbardziej. Wiele osób chorowało, przechorowało i do dzisiaj niektórzy zawodnicy wracają do pełni formy. Niektórzy przechodzili tego COVID-a w sposób taki, że nie było po nich praktycznie nic widać, a niektórzy zawodnicy, po przejściu COVID-a mieli zapalenie mięśnia sercowego oraz inne komplikacje i praktycznie do dzisiaj pozostawiło to ślad na ich formie. Po prostu tak przechorowywali COVID-a, niektórym formy się załamały i potrzebowali bardzo dużo czasu, niejednokrotnie pół roku lub parę miesięcy, żeby wrócić do tej formy sprzed choroby. To było bardzo dużo zawodników i odczuliśmy to bardzo mocno. 

Czy podczas całej pandemii na przestrzeni tych lat 2020-2022 były jakieś sytuacje, które szczególnie zapadły ci w pamięć?

Foto: Archiwum prywatne GKW Drakkar

Akurat w tym okresie pandemicznym, jeśli chodzi o nasz klub, mieliśmy dosyć mocnych zawodników w kategorii juniora, którzy zakwalifikowali się i do mistrzostw świata, i do mistrzostw Europy. To, co mi zapadło w pamięć to strach do samego końca, że po prostu możemy nie pojechać w ogóle na te zawody. Trenowaliśmy w zamknięciu, w centralnych ośrodkach, nie mogliśmy nigdzie wychodzić i nikt nie mógł wchodzić do środka. Przed samym wylotem i wyjazdem na mistrzostwa świata byliśmy badani. Jeżeli takie badanie, nawet nie mając objawów, wyszłoby pozytywne to cały rok lub nawet czasami parę lat przygotowań do najważniejszej imprezy w sezonie, czyli mistrzostw świata, mogłyby pójść całkowicie na marne. To mi najbardziej utkwiło w pamięci, do końca człowiek żył w strachu, że ta cała praca ostatnich miesięcy czy lat, może być zaprzepaszczona badaniem COVID-owym. Życie w obawie, że przygotowujesz się najlepiej jak możesz, a istnieje prawdopodobieństwo, że nawet w ogóle nie wystartujesz. To były dramaty ludzi. 

To wszystko brzmi strasznie, te wszystkie stracone okazje i wysiłki. Co sądzisz o nadchodzącym roku? Masz wobec niego jakieś swoje osobiste przewidywania, nadzieje bądź obawy?

Myślę, że te wszystkie sytuacje pandemiczne już nie wrócą, że ludzie już po prostu nauczyli się żyć z COVID-em. Uważam, że wszystko już wróci do normy. Oczywiście każdy już będzie miał tę wiedzę i te doświadczenia zostaną w ich głowach. Dla nas będzie już normalnością, że w jakiś sytuacjach trzeba będzie korzystać z maseczek, trzeba coraz częściej myć ręce, dbać o higienę. Ale myślę, że świat się przyzwyczaił do COVID-a i nie dojdzie już do takich lockdownów, jakie były. 

Czyli dosyć optymistyczna wizja przyszłości się zapowiada dla sportu?

Jeśli chodzi o COVID to tak, tylko że zaraz mogą pojawić się jakieś następne pandemie czy epidemie. Ale ta jedna choroba nauczyła nas, że trzeba przede wszystkim zwracać uwagę na higienę. Maseczki jednak myślę, że zostaną z nami już na długie lata.

Dziękuję bardzo za rozmowę i poświęcony czas.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *