Kto stracił pracę po mundialu w Katarze?

Fot. Twitter.com/BelRedDevils

Koniec roku to czas podsumowania tego, co działo się przez ostatnie dwanaście miesięcy. W piłce również, ponieważ mundial rozgrywany jesienią sprawił, że z końcem roku prawie 1/3 szkoleniowców reprezentacji na nim występujących straciło pracę! Kto wybierze się do pośredniaka?

18 grudzień, czyli dzień finału mundialu, oznaczał zakończenie pewnego cyklu. W części federacji uznano, że pora na zmiany. Niektórzy trenerzy pożegnali się ze swoim stanowiskiem przez kiepski występ swojej kadry. Na zwolnienie innych wpłynęło kilka okoliczności.

Louis van Gaal

Foto: Getty

71-latek nie został zwolniony. Do reprezentacji wrócił z trenerskiej emerytury, wspomóc ją po raz ostatni. W międzyczasie zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi — wygrał z nowotworem. Już kilka miesięcy przed mundialem wiadomo było, że kadrę w 2023 roku przejmie Ronald Koeman. Wszyscy wierzyli, że w swoim trenerskim last dance Louis van Gaal da im upragniony tytuł, którego nigdy nie zdobyli.

Swoją grupę wygrali, choć ich postawa nie była zachwycająca. Mecz z Senegalem wygrali dzięki pojedynczym zrywom, a równie dobrze mogli go zremisować, a nawet przegrać. Remis z Ekwadorem był rozczarowujący… dla rywali, którzy byli stroną dominującą. Na koniec rundy grupowej wygrali z Katarem 2:0.

Holandia najlepiej zagrała w 1/8 finału. Aspirująca do dużych rzeczy, ambitna kadra Stanów Zjednoczonych nie miała nic do powiedzenia w starciu z Holendrami. W ćwierćfinale Oranje zmierzyli się z Argentyną. Drużyna Lionela Messiego nie grała do tamtej pory najlepiej, ale jak się przekonaliśmy, rozkręcali się z meczu na mecz. Prowadzili już 2:0 i w zasadzie byli myślami już w półfinale. Jednak Van Gaal świetnie zareagował na przebieg spotkania, wpuszczając z ławki m.in. Wouta Weghorsta. 30-latek został bohaterem, doprowadzając do dogrywki. Holandia odpadła dopiero po karnych, których nie wykonywali najlepiej.

Van Gaal mógł osiągnąć więcej niż ćwierćfinał, ale nie jest to zły wynik. Swoją karierę może kończyć z podniesioną głową. Holendrów poprowadził w dwudziestu spotkaniach i żadnego nie przegrał! Jego drużyna osiągnęła przy tym wspaniałą średnią 2,35 punktów na mecz.

Carlos Queiroz

Foto: Getty

Queiroz był selekcjonerem reprezentacji Iranu. Wchodził do niej jako strażak, po odejściu ze stanowiska Dragana Skocicia zaledwie na dwa miesiące przed mundialem! Portugalczyk prowadził już tą kadrę w latach 2011-2019. Grał z nią na dwóch ostatnich mundialach.

Przez kraj od wielu miesięcy przetaczają się antyrządowe protesty. Piłkarze otwarcie je wspierali, a w ramach protestu przed pierwszym spotkaniem z Anglią nie zaśpiewali hymnu narodowego.

Wiadomo było, że taki klimat nie sprzyja trenerowi, skoro jego piłkarze są myślami gdzieś indziej. Queiroz poradził sobie jednak całkiem nieźle. W pierwszym meczu do 35. minuty z pozytywnym skutkiem bronili się przeciwko reprezentacji Anglii. Three Lions wygrali tamto spotkanie 6:2, ale Irańczycy najtrudniejszy mecz mieli już za sobą.

Drugie spotkanie z Walią po piorunującej końcówce wygrali 2:0 i przed spotkaniem z USA mogli spokojnie myśleć o wyjściu z grupy B. Ostatecznie się nie udało, a Queiroz zrezygnował ze stanowiska.

Jestem z was dumny, po raz kolejny błyszczeliście na boisku i poza nim. Bycie częścią tej piłkarskiej rodziny było zaszczytem i przywilejem – pisał 69-letni szkoleniowiec w mediach społecznościowych.

W piłce nożnej nie ma moralnych zwycięstw, ale nie jest niemoralne, jeśli nie spełniasz swoich marzeń, gdy dałeś z siebie wszystko z pełnym zaangażowaniem i odważną mentalnością – dodał.

Gerardo Martino

Foto: Getty

Były trener Barcelony prowadził reprezentację Meksyku od 2019 roku. Szło mu całkiem nieźle, choć zwycięstwo w Złotym Pucharze w 2019 roku i finał dwa lata później to raczej zgodny z oczekiwaniami w słabej federacji CONCACAF.

Martino na mundialu miał jeden cel — przedłużyć passę wychodzenia do 1/8 finału, która trwała od 1998 roku.

Atmosfera już przed imprezą stawała się coraz bardziej napięta. Martino mógł odejść kilka miesięcy przed mundialem. Do tego ostatecznie nie doszło, ale Meksykanie nie jechali do Kataru w dobrych nastrojach.

Wszyscy pamiętamy ich mecz otwarcia 0:0 z Polską. To było jedno z najgorszych spotkań na tegorocznym mundialu. Dzień przed meczem Martino ostro pokłócił się z dziennikarzami na konferencji prasowej. Zarzucali mu granie z niską intensywnością.

Następnym rywalem była Argentyna. Kiepski mecz, ale dwa zrywy drużyny z Ameryki Południowej absolutnie wystarczyły. Wynik 0:2 stawiał Martino i jego podopiecznych w trudnej sytuacji. Z Arabią Saudyjską wygrali, ale za nisko, aby awansować.

Czesław Michniewicz

Fot. youtube.com/@LaczyNasPilka

Michniewicz w przeciwieństwie do Gerardo Martino, osiągnął zakładany przed nim cel. Wyjść z grupy się udało, choć wielu narzekało na styl. Odpadliśmy w 1/8 finału z Francją, przegrywając 1:3, ale grając najlepszy mecz na turnieju. Po turnieju starałem się bronić Michniewicza. Atmosfera stawała się jednak coraz gęstsza. Sprawa premii za wyjście z grupy, obiecanych przez premiera urosła do tego stopnia, że Michniewicz musiał się z niej tłumaczyć.

Konflikt narastał również pomiędzy selekcjonerem a wieloletnim rzecznikiem reprezentacji, Jakubem Kwiatkowskim. Reprezentanci wstawili się za Kwiatkowskim. Po trzech spotkaniach z Cezarym Kuleszą, Michniewicz 22 grudnia został poinformowany o tym, że związek nie przedłuży z nim kontraktu, który wygasa wraz z końcem roku.

Co pozostanie kibicom po kadencji Michniewicza? Niesmak, bo PZPN powoli zamienia się w cyrk na kółkach, jak za czasów prezesury Grzegorza Laty w latach 2008-2012. Niesmak, bo Michniewicz ma syndrom oblężonej twierdzy i widział ataki z każdej strony. Niesmak, bo piłkarze nawet nie podziękowali mu za jego kadencje, a i słychać plotki jakoby przez członków rodziny mieli szantażować prezesa PZPN, że oni już u 52-latka w kadrze nie zagrają.

Luis Enrique

Foto: Getty

Chyba największe nazwisko i najlepszy trener, który stracił posadę po mundialu ze względów czysto sportowych. Enrique reprezentację Hiszpanii trenował (z krótką przerwą) od 2018 roku. Na zeszłorocznym EURO doprowadził drużynę do półfinału, a na mundialu oczekiwano pewnie podobnego wyniku. Choć kadra Hiszpanii nie przypomina już z tej wspaniałej ekipy z lat 2008-2012, mieli prawo wierzyć w dobry wynik.

Lucho zaskoczył w powołaniach, zostawiając w domu m.in. Sergio Ramosa. Nie powołał wielu graczy grających lub którzy grają w Realu Madryt, a reprezentowali poziom reprezentacyjny. Narażał się tym samym na krytykę, zwłaszcza, że trenował w przeszłości Barcelonę.

Hiszpania nie przeszła przez fazę grupową suchą stopą, chociaż porażka w ostatnim meczu z Japonią w zasadzie dała im słabszego rywala. Na papierze. Zamiast Chorwacji, zmierzyli się z Maroko. Lucho przekombinował. Taktyka zamęczania przeciwnika setkami podań i szanowania piłki tym razem nie zadziałała. Przegrali po karnych, a Maroko zostało rewelacją turnieju…

Roberto Martinez

Foto: Getty

Hiszpan, trenujący wcześniej m.in. Everton, otrzymał w 2016 roku zadanie — doprowadzić złote pokolenie Czerwonych Diabłów na sam szczyt. Na poprzednim mundialu poszło mu dobrze, ponieważ zdobył brązowy medal. Wcześniej w półfinale nieznacznie ulegli Francuzom. Przez kwalifikacje do EURO 2020 Belgowie przeszli jak burza, wygrali 10 na 10 meczów! Na samym turnieju odpadli w ćwierćfinale, przegrywając z późniejszymi zwycięzcami, Włochami.

Gdzieś w międzyczasie Belgia wdrapała się na szczyt rankingu FIFA. Tabelki nic nie dają, ale Martinez i spółka mogli myśleć o dobrym wyniku w Katarze. Generacja na czele z Kevinem de Bruyne czy Romelu Lukaku była w idealnym momencie, aby powalczyć o zwycięstwo na mundialu.

Belgowie zaczęli mundial od zwycięstwa 1:0 nad Kanadą, choć to rywal nad nimi przeważał. Jednakże im dalej w las, tym było gorzej. Sensacyjnie przegrali 0:2 z Marokiem, a gwoździem do trumny okazał się bezbramkowy remis z Chorwacją. Trzeba przyznać, że Martinezowi nie pomagali liderzy ekipy. Lukaku zmarnował kilka świetnych okazji, a De Bruyne, czyli szef środka pola, rozegrał katastrofalny mundial. Eden Hazard, pomimo buńczucznych zapowiedzi, okazał się hamulcowym w ataku.

Tite

Foto: Getty

Tite trenerem reprezentacji Brazylii był od 2016 roku. Na poprzedni mundial jechali, a jakże, w roli faworytów. Odpadli wtedy w ćwierćfinale z Belgią. Był to rozczarowujący wynik, ale z drugiej strony, Neymar, czyli ich główna gwiazda, na tym turnieju mógł co najwyżej irytować symulkami.

Na mundialu w Katarze miało być inaczej. To miał być turniej Brazylii. Neymar miał wznieść upragnione trofeum, przechodząc tym samym do nieśmiertelności. Tite już przed turniejem ogłosił, że po mundialu odejdzie ze stanowiska.

W grupie zagrali pragmatycznie, raczej bez wodotrysków, może poza pięknym golem Richarlisona w pierwszym starciu z największym rywalem w grupie, Serbią, które wygrali 2:0. Po następnym meczu ze Szwajcarią i wygranej 1:0 byli już pewni wyjścia z grupy. Na trzeci mecz z Kamerunem wystawił rezerwy.

W 1/8 finału Canarinhos przejechali się po Korei Południowej. Wygrywali 4:0 do przerwy, a momentami wyglądało to jak za najlepszych czasów. Piękna gra, często na jeden kontakt.

Ćwierćfinał z malutką Chorwacją miał być jedynie formalnością. Brazylia nie grała w nim zbyt dobrze, ale powinna zamknąć go w 90 minut. Doszło tymczasem do dogrywki, w której w końcu wyszli na prowadzenie. Chorwacja jednak po kilku minutach odpowiedziała, a następnie pogrążyła Brazylię w żałobie po rzutach karnych.

Tite zgodnie z oczekiwaniami i swoją wcześniejszą decyzją odszedł. Pod jego wodzą Brazylia nic nie wygrała, nie grała też jakiejś wybitnej piłki. Udało mu się jednak najlepiej scalić zwykle podzielony kolektyw indywidualności bodaj najlepiej  kadencji Luiza Felipe Scolariego, zakończonej zdobyciem mistrzostwa świata w 2002 roku. Brazylia dalej czeka…

Tite po mundialu czekała duża przykrość. Został zaatakowany na ulicy przez fana kadry, który zerwał mu z szyi złoty łańcuszek, a uciekając, rzucił w jego kierunku kilka inwektyw, związanych z porażką na mundialu.

Otto Addo

Foto: Getty

Ghańczyk urodzony w Hamburgu objął drużynę tuż przed barażem na mundial. Udało mu się wywalczyć awans na mundial po trudnym dwumeczu z Nigerią. Wiadomo jednak było, iż Addo będzie tylko tymczasowym trenerem. Nie chciał zrezygnować ze swojej pracy w młodzieżówce Borussi Dortmund.

Los nie potraktował jednak Ghany łagodnie. Byli w bardzo trudnej grupie, z Portugalią, Koreą Południową i Uruguwajem. Każda ekipa z innego kontynentu, z diametralnie różnym stylem.

Addo i jego podopieczni spisali się jednak całkiem nieźle. Skazywani na pożarcie przez Portugalię, niemal urwali im punkt. Skończyło się 2:3, ale w końcówce kuriozalnego gola po błędzie bramkarza mógł zdobyć Inaki Williams.

W meczu o wszystko wygrali 3:2 z Koreą Południową po wspaniałym widowisku. Z mocniejszą reprezentacją Urugwaju grali o awans, ale przegrali 0:2. Ich wesoły, afrykański futbol mógł się podobać. Addo postraszył silniejszych.

Paulo Bento

Foto: Getty

Portugalczyk może kojarzyć się Polskim kibicom niezbyt pozytywnie. W 2002 wraz z kolegami upokorzył Polaków na mundialu, kręcąc Hajto czy Rząsą niczym tyczki. Po karierze zajął się trenerką. Najpierw Sporting, potem reprezentacja Portugalii. Doprowadził ich do półfinału EURO 2012, ale potem został zwolniony po klęsce na mundialu w 2014 roku.

Osiem lat później z reprezentacją Korei Południowej dokonywał małych cudów. Po dwóch meczach jego kadra miała na koncie punkt i w perspektywie mecz z najsilniejszym zespołem grupy, Portugalią. Korea nie pękła. Przez większość spotkania wynik był remisowy, co wyrzucało ich z turnieju. Dopiero w 91. minucie wyprowadzili kontrę, która dała im awans do 1/8 finału MŚ.

W spotkaniu z Brazylią byli bez szans, chociaż grali naprawdę dobrze. Niestety dla nich natknęli się na najlepiej grająca Brazylię w Katarze. Myślę, że gdyby trafili na jakikolwiek inny zespół, mogliby grać dalej. Gdybanie gdybaniem, ale Bento postanowił odejść z reprezentacji Korei Południowej. Czy jego następnym przystankiem będzie reprezentacja Polski? Możliwe.

Fernando Santos

Foto: Getty

Fernando Santos trenował reprezentację Portugalii od 2014 roku. Zastąpił na tej posadzie… Paulo Bento. Wcześniej trenował reprezentację Grecji, gdzie radził sobie dobrze. EURO 2016 to najwspanialszy turniej w XXI wieku w wykonaniu Portugalii. Portugalia wyszła z grupy po trzech remisach (!), aby potem wygrać cały turniej.

Mundial w 2018 zakończyli w 1/8 finału, podobnie jak EURO 2020. W międzyczasie wygrali jednak Ligę Narodów.

Portugalczycy na mundial musieli przebijać się przez baraż. Pokonali w nich Turcję, a potem Macedonię Północną.

Z dosyć trudnej grupy wyszli do 1/8 finału z pierwszego miejsca, mając zapewniony awans już po dwóch spotkaniach fazy grupowej. W ostatnim przegrali w końcówce z Koreą Południową, a ich gra nie wyglądała najlepiej.

Szwajcaria nie wydawała się jednak bardzo trudnym przeciwnikiem — to przyzwoita ekipa, ale bez większych gwiazd. Nikt jednak nie spodziewał się pogromu, jaki zafundują im Portugalczycy. 6:1! Po tym spotkaniu wielu widziało już Cristiano Ronaldo i spółkę w strefie medalowej. Zwłaszcza, że ich przeciwnikiem miało być Maroko. Afrykańczycy rzucili na kolana Hiszpanię, ale pełne 120 minut niewątpliwie mogło ich zamęczyć. Jak wszyscy wiemy, nie zmęczyło do tego stopnia, aby poddać się Portugalii. Ekipa Santosa była przeważającą stroną, ale bili głową w mur.

Ćwierćfinał mundialu to rozczarowujący wynik przy stosunkowo prostej drabince. Santos na dłuższą metę nie potrafił sprawić, aby Portugalczycy grali efektownie i efektywnie, na co niewątpliwie przy tym gwiazdozbiorze ich stać.

Ktoś jeszcze?

Kilku trenerom kontrakt wygaśnie 31 grudnia, i nie wiadomo, czy zostanie przedłużony.

Felix Sanchez, Katar – Hiszpański trener już od kilku lat przygotowywał gospodarzy do historycznego dla nich debiutu na mundialu. Trener związany niegdyś z Barceloną miał sprawić, aby Katarczycy grali ładną piłkę dla oka, ale również skuteczną. Gospodarze nie wyglądali jednak dobrze na turnieju. Ewidentnie brakowało im jakości piłkarskiej, chociaż z meczu na mecz wyglądali coraz lepiej. Czy jego kontrakt zostanie przedłużony? No cóż, mundial się skończył, a z tym pewnie w jakimś stopniu kurek zostanie zakręcony. Sanchez wykonał dobrą robotę, ale z kiepskich piłkarzy bata nie ukręci.

Gustavo Alfaro, Ekwador – Argentyńczyk przejmował kadrę w trudnym momencie, kiedy w eliminacjach nie szło im najlepiej. Ostatecznie udało mu się awansować na mundial kosztem Chile czy Kolumbii, co można uznać za zaskoczenie. Na samym mundialu Ekwador wyglądał naprawdę dobrze, a do wyjścia z grupy zabrakło niewiele. Jego kontrakt pewnie będzie przedłużony, chyba że będzie chciał poszukać innych wyzwań, których po niezłym mundialu nie zabraknie.

Gregg Berhalter, USA – 49-latek prowadzi ich od 2019 roku. Zwykle większym problemem Amerykanów nie było to, czy zakwalifikują się na mundial, tylko jak na nim się pokażą. Chociaż na mundial do Rosji nie weszli. W Katarze wyglądało to naprawdę dobrze. Młoda ekipa pomimo kiepskiego meczu z Walią zdołała się podnieść i wyjść z grupy. W 1/8 finału uznali wyższość Holandii, chociaż nie grali tak źle. Następny mundial odbędzie się u nich. Berhalter ma wszystko, aby za 4 lata trenować swoją ojczystą kadrę i doprowadzić ich do czegoś dużego.

Didier Deschamps, Francja – Nie trzeba chyba przedstawiać jego osiągnięć. Prowadzi Francuzów od 2012 roku. Wydawało się, że po mundialu zakończy pracę z Trójkolorowymi, a zastąpi go Zinedine Zidane. Dojście do drugiego finału z rzędu prawdopodobnie będzie oznaczać jednak, że 54-latek będzie trenować kadrę przynajmniej do 2024 roku. W styczniu ma o tym rozmawiać z szefem federacji. Noel Le Graet jest jego poplecznikiem, więc pewnie nakłoni Deschampsa do pozostania w kadrze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *