Raków świetny jak zawsze oraz gigantyczny blamaż Lecha – tak wyglądała trzecia runda eliminacji Ligi Konferencji
4 min readW trzeciej rundzie eliminacji Ligi Konferencji mieliśmy dwie polskie ekipy. Zarówno Raków Częstochowa, jak i Lech Poznań awansowały do ostatniej, czwartej rundy eliminacji. Co prawda styl, w jakim dokonali tego mistrzowie Polski, mówiąc ładnie – był żenujący. Z drugiej strony częstochowianie odnieśli kolejne zwycięstwo w drodze po fazę grupową. Spartak Trnava zgodnie z oczekiwaniami nie zaskoczył Rakowa. Zaskoczył za to Lech, albo raczej sposób, w jakim nie byli w stanie poradzić sobie z mistrzem Islandii – Vikingurem.
W rewanżowym starciu wicemistrzowie Polski mieli dopełnić formalności w dwumeczu ze Spartakiem Trnava. I początek na to wskazywał, Raków całą pierwszą połowę spędził na połowie rywala, ale ich akcje wyglądały trochę jak walenie głową w mur. Dziesiątki wrzutek, dośrodkowań, rzutów rożnych i nic. Statystyki jednoznacznie wskazywały na nieskuteczność częstochowian. Spartak w pierwszej połowie zanotował dwa razy więcej fauli, dostał dwie żółte kartki, a na tablicy wyników wciąż 0:0. W drugą część spotkania lepiej weszli goście, którzy zaczęli napierać na bramkę Rakowa. Jednak wicemistrz Polski w końcu się przebudził i w 69. minucie wyprowadził kontrę zakończoną bramką Vladyslava Kochergina. Naturalnie Spartak nie zamierzał się poddawać i wciąż atakował bramkę strzeżoną przez Kacpra Trelowskiego, ale do końca wynik już nie uległ zmianie. Wygrana 1:0 jest bardzo cennym zwycięstwem, to daje nam oczywiście dodatkowe 0,250 punktu do rankingu UEFA. Raków dość spokojnie pokonał Spartak Trnava bilansem 3:0 w dwumeczu. Jego ostatnim rywalem na drodze do fazy grupowej Ligi Konferencji będzie Slavia Praga. Niezwykle trudny przeciwnik, który na pewno sprawi wicemistrzom Polski sporo problemów. Zespół ze stolicy Czech w ubiegłym sezonie zaszedł do ćwierćfinału Ligi Konferencji, gdzie przegrał z Feyenoordem Rotterdam 4:6. Raków na pewno nie jest bez szans, jednak rok temu na tym samym etapie eliminacji wyeliminował ich belgijski KAA Gent wynikiem 3:1.
Problemy Lecha
W drugim starciu tego wieczoru Lech podejmował mistrzów Islandii. Mistrzowie Polski od samego początku ruszyli na bramkę Vikingura. Po zawodnikach Kolejorza widać było, że wiedzą, iż wynik dwumeczu jest na ich niekorzyść, lecz nie potrafili skonstruować żadnej sensownej sytuacji pod bramką islandzkiej ekipy. Dopiero w 32. minucie po akcji prawym skrzydłem bramkę na 1:o dla Lecha strzelił Mikael Ishak. To momentalnie otworzyło grę mistrzów Polski. W 44. minucie świetnym dośrodkowaniem popisał się Joel Pereira wprost na nogę Kristoffera Velde, który tuż przed przerwą podwyższył prowadzenie na 2:0. Początek drugiej połowy był nieco spokojniejszy. Grę ponownie kontrolował Lech, lecz Vikingur potrafił kilkukrotnie zaskoczyć obronę Kolejorza. Od około 75. minuty spotkania to goście dłużej utrzymywali się przy piłce. Im bliżej było końca meczu, tym atmosfera była coraz gorętsza. Kontrataki szły zarówno z jednej, jak i drugiej strony. Otwarta gra Islandczyków była na rękę Lechowi, który coraz śmielej dogrywał dalekie piłki na połowę rywala do Ishaka, który do duetu z João Amaralem miał kilka świetnych okazji do kolejnego podwyższenia prowadzenia.
Lech w ostatnich minutach rozpaczliwie bił głową w ścianę — dziesiątki wrzutek, kontrataków głównie prawą stroną boiska, strzałów — było wszystko, ale zabrakło skuteczności. Niewykorzystane sytuacje się mszczą i w ostatniej akcji spotkania Vikingur strzelił gola na 2:1, co oznaczało dogrywkę. Poziom wstydu urósł do niebotycznych poziomów. Lech oczywiście ruszył od samego początku dodatkowego czasu gry. Już w 96. minucie świetnym strzałem zza pola karnego popisał się Filip Marchwiński, dając Kolejorzowi ponownie prowadzenie w dwumeczu. W 110. minucie drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał pomocnik Vikingura. Lech dalej napierał, a kolejną okazję dostał 7 minut później, ale… z rzutu karnego nie trafił Afonso Sousa. Portugalczyk jednak zrehabilitował się już dwie minuty później, strzelając do pustej bramki i ustalając wynik meczu na 4:1. Mimo wszystko trzeba być szczerym i żadna dogrywka nie była w tym spotkaniu potrzebna. Gigantyczna nieskuteczność, fatalne strzały, nieporadność pod polem karnym rywala, nietrafiony karny – to jest mecz, z którego kibice śmiać się będą przez kilka najbliższych lat. Już w najbliższy czwartek dojdzie do pierwszego meczu w ramach czwartej rundy eliminacji, a rywalem będzie dobrze znany kibicom w Polsce, a w szczególności Legii Warszawa, luksemburdzki Dudelange.
Wyniki trzeciej rundy eliminacji Ligi Konferencji:
Raków Częstochowa 1:0 Spartak Trnava (3:0 w dwumeczu)
Lech Poznań 4:1 Vikingur (4:2 w dwumeczu)
Czwarta runda eliminacji Ligi Konferencji: (po lewej stronie gospodarze pierwszego meczu)
Raków vs Slavia Praga
Lech vs Dudelange
Zdjęcia z tekstu zostały usunięte z przyczyn niezależnych od autora publikacji.