Oscary rozdane
3 min readW nocy z 24 na 25 lutego wręczono po raz 85. Nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej. Największym zwycięzcą okazała się faworyzowana już wcześniej ,,Operacja Argo”. Jednak nie obyło się bez kilku niespodzianek.
Tegoroczne rozdanie jeżeli ma przejść do historii to z pewnością z dwóch powodów. Jednym z nich jest fakt, iż po raz drugi nagrodzono ex aeguo dwie osoby w jednej kategorii. Tyle samo głosów za montaż dźwięku zdobyli „Skyfall” i „Wróg numer jeden”. Po drugie, najlepszą aktorką została Jennifer Lawrence, stając się w ten sposób drugą najmłodszą kobietą uhonorowaną w tej kategorii (rok młodsza była Marlee Matlin, laureatka z 1986 roku). Po cichu liczyłem, że to jednak Jessica Chastain otrzyma pozłacaną statuetkę, ale najwyraźniej będzie musiała poczekać jeszcze kilka lat na swój moment.
Najlepszym filmem roku została ,,Operacja Argo” Bena Afflecka, i nie będę ukrywać że wybór ten bardzo mnie ucieszył. Wśród reżyserów nieco zaskakująco nagrodzono Anga Lee. Myślę, że w tej kategorii większość osób obstawiała triumf Stevena Spielberga. Trudno także nie oprzeć się wrażeniu, że Ang został nagrodzony tylko dlatego, że z rywalizacji wyłączono Bena Afflecka.
Za najlepszy scenariusz oryginalny nagrodzono Quentina Tarantino, którego triumf raczej nikogo nie powinien dziwić. W kategorii najlepszy scenariusz adaptowany zwyciężył Chris Terrio za ,,Operację Argo”.
Najlepszym filmem zagranicznym została ,,Miłość” (drugi Oscar dla Austrii w tej kategorii), a Adele odebrała statuetkę za najlepszą piosenkę. Poza odebraniem nagrody wystąpiła także z uhonorowanym utworem, a oprócz niej na scenie tańczyła i śpiewała Catherine Zeta- Jones, Jennifer Hudson (były to występy upamiętniające najważniejsze musicale ostatniej dekady, a więc ,,Chicago” i ,,Dreamgirls”) i obsada aktorów z Nędzników, którzy wykonali jeden ze swoich utworów.
Sama ceremonia była mało ciekawa, a żarty prowadzącego – Setha MacFarlane`a były średnio udane. Bo jak tu bawić się przy kawałach o tym, że „Django” to film który Rihanna ogląda na randce z Chrisem Brownem lub nie czuć zażenowania, słuchając jego piosenki o piersiach znanych aktorek?
Jak co roku uwaga fotoreporterów i komentatorów skupiła się raczej na tym, co zaproszeni goście założyli na siebie, niż kto ma większe szanse na wygraną, ale nie od dziś wiadomo, że Oscary to najlepszy przykład hollywoodzkiego ,,targowiska próżności”. Rozumiem, iż organizatorzy chcieli skrócenia gali, poprzez ucinanie głośną muzyką (nudnych najczęściej) przemówień, ale w tym roku momentami miałem wrażenie, iż niektórzy nagrodzeni mieli problemy z powiedzeniem czegokolwiek. Sean Fine i Andrea Nix, laureaci za najlepszy film dokumentalny nie mogli nawet dokończyć swej przemowy. Ale jak widać, niekiedy swoiste pięć minut trwa zaledwie kilkadziesiąt sekund.