I jak tu nie kochać Planicy?
2 min readChwilo trwaj, jesteś piękna! Chciałoby się, żeby ten sezon nigdy się nie kończył, a już zwłaszcza po tym, czego uświadczyliśmy w ostatnich dniach na Letalnicy. Jeszcze tydzień temu czuliśmy zawód wobec postawy jury, które w Oberstdorfie zafundowało zawodnikom istny taniec z belkami. W ostatni weekend sędziowie w pełni się zrehabilitowali i mogliśmy oglądać prawdziwą reklamę skoków narciarskich.
Początek zmagań czegoś takiego kompletnie nie zapowiadał, gdy przerwano sesję treningową z powodów technicznych. Wysoka temperatura w Planicy roztapiała lodowe tory najazdowe, co uniemożliwiało bezpieczne rozegranie zawodów. Kwalifikacje rozpoczęto z czterogodzinnym opóźnieniem i od tego momentu mogliśmy rozkoszować się prawdziwym narciarskim świętem, którego nie był w stanie zniszczyć nawet Polski Związek Narciarski z sytuacją związaną z Michalem Doležalem.
Sędziowie ograniczyli ingerencje w długość rozbiegu do absolutnego minimum, dając przyzwolenie na sól tej dyscypliny, czyli dalekie loty. Pomagały w tym stabilne warunki wietrzne, które były skrzętnie wykorzystywane przez zawodników. I tym sposobem mogliśmy się rozkoszować festiwalem rekordów życiowych, okraszonych wspaniałą tradycyjną piosenką.
W każdym z konkursów skoki poniżej 200 metra były prawdziwą rzadkością, a loty na ponad 220 metr standardem. Jeśli większość skoczków prezentowała klasę światową, to poziom Słoweńców można spokojnie określić za wykraczający poza granice naszego globu. Zdobyte cztery czołowe lokaty w pierwszym konkursie indywidualnym czy dominacja w konkursie drużynowym mówi sama za siebie.
Pomimo słoweńskiej dominacji mieliśmy do czynienia z wyrównanym wyścigiem po trofea, gdzie nie było zdecydowanego faworyta, a to zawsze dodatkowo elektryzuje i podnosi rangę widowiska.
Należy także zaznaczyć, że rywalizacja na Letalnicy była nie tylko pięknym widowiskiem sportowym, ale i prawdziwym spektaklem teatralnym. Pięknie oglądało się ekspresyjne wybuchy radości zawodników po swoich udanych próbach, których przecież było tak wiele.
Wzruszeń natomiast dostarczyć mogły sceny, kiedy skoczkowie kończący karierę byli noszeni przez swoich kadrowych kolegów na zeskoku niczym królowie. Taki spacer na oczach tysięcy kibiców zdaje się wskazywać – jeśli już się gdzieś żegnać ze skokami, to najlepiej w Planicy.