„One Day” – recenzja
2 min readSą takie filmy, które pomimo upływu lat od premiery, zamiast tracić na aktualności – wiele zyskują. Miło wrócić do nieco starszych ekranizacji i przypomnieć sobie, jak wyglądała codzienność, budowanie relacji i związków.
„One Day” do amerykańsko-brytyjski melodramat, który swoją premierę miał w 2011 roku w Nowym Jorku. Opiera się na powieści Davida Nichollsa, który zajął się także tworzeniem scenariusza. Jest to historia wielkiej miłości, która przez 20 lat nazywana była wyłącznie przyjaźnią. Emma i Dexter obiecują sobie spotykać się co roku tego samego dnia, w rocznicę swojego poznania. Obserwujemy, jak zmienia się ich życie z perspektywy każdego mijającego roku. Emma od początku wywiera duże wrażenie swoją dojrzałością i ciepłem, którym emanuje. Wydaje się zupełnie nie pasować do Dextera, którego można nazwać jej przeciwieństwem. Mimo tego są dla siebie najbliżsi, razem dorastają i wkraczają w dorosłość. Oboje wiążą się z nieodpowiednimi partnerami, przy których nie potrafią być szczęśliwi. Emma, która od zawsze darzy Dextera miłością, traci nadzieję na zbudowanie udanego związku. Pragnie być tylko z nim, a musi wystarczać jej rola przyjaciółki. Dexter nie potrafi dostrzec, ile szczęścia i dobra mogłaby mu dać. Przez lata zaślepiają go pieniądze, alkohol i przelotne związki. Z każdym kolejnym rokiem jego życie wygląda coraz gorzej, a on sam popada w kolejne nałogi. Jedynym wparciem jest Emma, która gotowa jest poświęcić dla niego wszystko. Znosi nawet jego decyzję o małżeństwie i rolę ojca, którym szybko się staje. Dexter musi dotknąć dna, aby zrozumieć, że od lat ma przed sobą prawdziwy skarb. Kiedy w końcu wyznaje miłość Emmie, oboje nie mogą być bardziej szczęśliwi. Niestety nie trwa to długo, bo przeznaczenie odbiera im wspólną przyszłość.
Obsada nie może być lepsza, bo w rolę Emmy i Dextera wcielili się Anne Hathway i Jim Sturgess. Zachwyciła mnie gra aktorki, która znakomicie oddała charakter bohaterki, a wyglądem podkreśliła jej subtelność i naturalność. Po obejrzeniu filmu nasunęły mi się refleksje o nieprzewidywalności naszego przeznaczenia i o ulotności czasu, który często tracimy na nieodpowiednie osoby i miejsca. Miałam nadzieję na szczęśliwe zakończenie i wspólne życie bohaterów, którzy od początku powinni być razem.