17/11/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Chorwacja – kwintesencja bałkańskiego piękna

6 min read

fot. archiwum własne

Chorwacki zachód słońca – fot. archiwum własne

Kraj niezwykle urokliwy, przyciągający wielu turystów z całego świata. Wyróżniający się ze względu na zróżnicowaną przyrodę, piękne widoki czy architekturę. Wszystko to zwieńczone niezwykle pozytywną postawą tamtejszych mieszkańców, którzy chętnie integrują się z przyjezdnymi. Chorwacja zdecydowanie zasługuje na miano raju. Jest to państwo, do którego chce się wracać.

Droga do Chorwacji

Moja podróż na Bałkany odbyła się w sierpniu zeszłego roku. Nasza trasa mierzyła niemalże 2 tysiące kilometrów w jedną stronę, które pokonaliśmy samochodem. Z nadmorskiego Koszalina wyruszyliśmy w kierunku Warszawy, gdzie czekał nas pierwszy przystanek. Po krótkim pobycie w stolicy ruszyliśmy w dalszą podróż, w kierunku Czech. Nasi południowi sąsiedzi jak zwykle zaprezentowali się bardzo pozytywnie. Podczas jednej z przerw w okolicznej restauracji zostaliśmy przyjęci z uśmiechami na twarzy. Dodatkowym plusem budującym pomiędzy naszymi krajami dobre relacje jest możliwość komunikowania się w rodzimych językach. W prostej, nieskomplikowanej rozmowie, można porozmawiać z Czechem po polsku. To, w połączeniu z luźnym podejściem do życia mieszkańców górzystego kraju, tworzy budzącą uśmiech na twarzy mieszankę. Następnie udaliśmy się dalej na południe, w kierunku Austrii. Zaliczyliśmy nocleg w Wiedniu. Z ręką na sercu mogę stwierdzić, że było to najpiękniejsze miasto jakie kiedykolwiek widziałem. Niesamowita architektura, nienaruszona wojnami, wszystko wokół było doprawdy fascynujące. Począwszy od budynków w stylu romańskim, przez gotyk, aż po barok – wszystko to składa się w spójną, nieskazitelną całość.

Przed nami krótki przejazd przez Słowenię. Również wywołujący wiele pozytywnych emocji. Piękne góry, wielkie zielone polany, naprawdę urokliwe miejsce. W końcu dotarliśmy do granicy chorwackiej.

Ostatnia prosta do celu

Kierowaliśmy się dalej na południe. Po przekroczeniu pasm górskich usytuowanych na północy środowisko wokół zmieniło się diametralnie. Z połaci zieleni, lasów i jezior, nagle wkroczyliśmy w klimat iście śródziemnomorski. Otaczały nas obszary przypominające pustynie – porośnięte niewielkimi drzewkami i krzewami. Do tego liczne klify i sam Adriatyk, a to podsycone bijącymi z góry promieniami słońca. Można było poczuć się jak w kraju tropikalnym, wciąż pozostając w Europie. Przyszła pora na nocleg w pewnym gospodarstwie, gdzie gospodynią była starsza Chorwatka. W tym momencie uświadomiliśmy sobie, iż mimo że język chorwacki należy do grupy języków słowiańskich, ciężko się porozumieć z mieszkańcami tego kraju, posługując się polskim. Kobieta, choć bardzo miła, nie znała poza chorwackim innych języków. Mimo wszystko udało się po chwili dogadać, przespaliśmy się w dobrych domowych warunkach.

Kierowaliśmy się w kierunku Breli, miasteczka położonego w Riwierze Makarskiej na południowym zachodzie kraju. W drodze do celu zatrzymaliśmy się na Plitwickich Jeziorach. Chorwacki park narodowy, położony tuż przy granicy z Bośnią i Hercegowiną, jest jednym z najbardziej zapierającym dech w piersiach miejsc jakie kiedykolwiek odwiedziłem. Pierwsze co przychodzi mi na myśl to niespotykana czystość tego miejsca. Okalająca bujna natura w połączeniu ze słoneczną pogodą sprawiają, że można się w tym miejscu zakochać. Wygląda to naprawdę bajecznie. Liczne krystalicznie czyste jeziora, tak przejrzyste, że widać w nich dokładnie pływające ryby. Wodospady niczym z filmów fantasy. Nietknięta ludzką ręką część natury. Po zwiedzaniu udaliśmy się prosto do naszego miejsca docelowego.

Brela wywarła na mnie spore wrażenie. Umiejscowiona w górach, wybudowana na ich zboczu, posiadająca wąskie uliczki, wiele domków, a to wszystko dopełnione pięknymi widokami: kamienistymi plażami, morzem, palmami. Było tam wielu turystów z różnych części świata. Faktem jest, że w restauracjach pracownicy na wysokim poziomie posługiwali się angielskim, niemieckim, a także polskim. Byli komunikatywni, otwarci, chętnie z nami rozmawiali. Pamiętam dzień, gdy trafiliśmy do jednej z restauracji, gdzie kelner po polsku dopytywał nas skąd jesteśmy, jak nam się podoba wyjazd, opowiadał o swoich znajomościach w Polsce. Chorwaci są bardzo pozytywnie nastawieni do życia. Wydają się być bardzo przyjaźni. To duży plus, że rdzenni mieszkańcy rozmawiają z przyjezdnymi, także w sferze prywatnej. Daje to poczucie bezpieczeństwa, wyczuwalna jest dbałość o gości. Ponadto chętnie raczyli nas darmową rakiją, lokalnym bałkańskim bimbrem.

Wizyta w Splicie

Drugie największe co do wielkości chorwackie miasto po Zagrzebiu liczące około 170 tysięcy mieszkańców, położone w Dalmacji na niewielkim półwyspie. Myśląc o Splicie mam w głowie przede wszystkim ogromny tłok. Ilość przyjezdnych jest zatrważająca. Dodając do tego słoneczną pogodę i temperatury rzędu 30 stopni – męka. Mimo to, jeżeli komuś takie zjawisko nie przeszkadza, miejsce warte uwagi. W Splicie można ujrzeć wiele budowli jeszcze z czasów starożytnego Rzymu. Architektura miasta mocno przypomina współczesne włoskie aglomeracje. Jako że miejsce to jest historycznie istotne, można dostrzec wiele pomników czy ruin antycznych. Na miejscu kursowało wiele grup turystycznych kierowanych przez przewodników. Restauracje wypełnione po brzegi, ciężko było znaleźć wolne miejsca siedzące.

Pobyt w Trogirze i Razanju

Przygotowywaliśmy się do zmiany miejsca noclegowego. Padło na oddalony o 100 kilometrów na północ Razanj. Mała wieś licząca zaledwie kilkaset mieszkańców, podobnie jak Brela i reszta nadmorskich chorwackich miast, utrzymuje się głównie z turystyki. Powszechne były organizowane przez miejscowych rejsy statkami do pobliskich miasteczek i na okoliczne wyspy. Zanim jednak dotarliśmy na miejsce, czekała nas kilkugodzinna przygoda w Trogirze.

Trogir zachwycił mnie znacznie bardziej niż wcześniejszy Split. Miasteczko niemalże w skali jeden do jeden oddawało klimat swojego większego brata, z tą uwagą, że bez zatłoczenia. Będąc tam, można się poczuć autentycznie jak we Włoszech. Oczywiście przywitały nas piękne okolice, widoki, budowle i gościnność Chorwatów.

Wracając do Razanja: wioska w pełni oddała nam spokój, którego niekiedy brakowało podczas podróżowania między większymi miejscowościami. Kąpiele w Adriatyku, spacery i niewielka liczba turystów – zupełna beztroska. Na sam koniec odwiedziliśmy położone obok miasteczko – Rogoznicę, która była ostatnim przystankiem mojego pobytu w Chorwacji.

Powrót i ocena Chorwacji przez całokształt

Wracając do Polski chcieliśmy uniknąć kolejek na głównym przejściu granicznym. Mimo że Chorwacja od 2013 roku jest w Unii Europejskiej, nadal nie jest członkiem strefy Schengen. Przez to na bramkach tworzą się ogromne, kilkugodzinne kolejki pojazdów. W pewnym momencie zboczyliśmy z głównej drogi, by wyjechać z kraju przez mniejsze przejście graniczne, które zupełnie nie było oblegane. Minusem tej opcji była jazda krętymi, małymi słoweńskimi drogami w kierunku Austrii – choć czy na pewno był to minus? Z pewnością była to podróż bardzo malownicza. Zmęczeni długą jazdą postanowiliśmy przenocować w małej czeskiej miejscowości, gdzie ponownie zostaliśmy miło przyjęci przez lokalnego mieszkańca. Nazajutrz czekała nas przeprawa przez wschodnią część Niemiec, gdzie przejazdem byliśmy w Dreźnie. Miasto mimo bombardowań aliantów u schyłku drugiej wojny światowej nadal ma swój „pazur” i rodzi w głowie zachwyt. Następnie w kierunku Szczecina, a stamtąd już rzut beretem do startowej lokacji i domu, czyli Koszalina.

Przez całokształt oceniam Chorwację bardzo pozytywnie. Gościnność, widoki, pogoda, środowisko, klimat – wszystko to spełniło moje oczekiwania. Jest to kraj, do którego chce się wrócić i wielu ludzi na powrót się decyduje. To miejsce wygląda jak raj. Z pewnością mogę każdemu polecić Chorwację jako miejsce wypoczynku. Pobyt w tym kraju skłania jednak również do refleksji. Przykro się patrzy na mnogość opuszczonych budynków, wiele z nich wybudowanych, ale jeszcze bez elewacji, okien czy drzwi. Pozostawione ze względu na wojnę toczącą się na Bałkanach w latach 90. stoją do dzisiaj i przypominają z jak trudną historią mieli styczność Chorwaci nie tak dawno temu. Kraj jednak prężnie się rozwija, a pod względem turystycznym znajduje się w europejskiej czołówce. Czytelniku, jeżeli nigdy nie byłeś w Chorwacji, wiesz co masz zrobić!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

eleven − eleven =