Janny Sikawze na PNA, czyli antyreklama sędziów piłkarskich

Janny Sikawze | Fot. Punch Newspapers – Facebook

Puchar Narodów Afryki (PNA) od kilku lat wzbudza niemałe kontrowersje w środowisku piłkarskim. Rozgrywki organizowane w trakcie sezonu ligowego w Europie są zdecydowanym obciążeniem dla wielu topowych klubów. Zresztą poziom samego tegorocznego turnieju jest rozczarowujący. To samo tyczy się niektórych arbitrów, a „popis” sędziowania na PNA zaprezentował wczoraj Janny Sikawze z Zambii. 

Z pewnością niejeden przeciętny polski kibic, oglądając tegoroczne mecze PNA, tęskni za oglądaniem meczu PKO Ekstraklasy Wisły Płock z Górnikiem Łęczna w niedzielę o 12:30. Zwłaszcza z komentarzami Wojciecha Jagody w Canal+ Sport. Poziom tegorocznego turnieju jak na razie rozczarowuje pomimo tego, że w afrykańskich reprezentacjach są zawodnicy z czołowych klubów europejskich (m.in. Mohamed Salah, Riyad Mahrez czy Achraf Hakimi). W tej sytuacji niestety nikt nie wygrywa – ani zawodnikowi, ani jego drużynie klubowej ten turniej nie pomaga w niczym. Zresztą sam termin turnieju, czyli styczeń (w dodatku w trakcie sezonu ligowego) to chybiony pomysł. Jednak Afrykańska Konfederacja Piłkarska (CAF) rządzi się swoimi prawami.

Dlaczego uważam, że poziom tego turnieju jest niski? W dwunastu meczach pierwszej kolejki turnieju, aż dziewięć (!) z nich zakończyło się skromnym wynikiem 1:0. Sama jakość i atrakcyjność tych widowisk była zazwyczaj mizerna. Kolejne dwa starcia to bezbramkowe remisy. Jedyne spotkanie, gdzie kibice zgromadzeni na kameruńskich stadionach (tam odbywa się turniej) mogli obejrzeć więcej niż jedną bramkę, to mecz otwarcia rozgrywek Kamerun – Burkina Faso. Gospodarze zwyciężyli w nim 2:1. Wszystko są to typowe starcia dla koneserów futbolu. Tylko pytanie, jak wielu z nich lubi delektować się afrykańską piłką? Zawodnicy grają tam ostro, faulują. To nie jest (chyba) atrakcyjne do oglądania.

Jedyny pozytyw tego turnieju na ten moment to występ 22-letniego bramkarza reprezentacji Sierra Leone – Mohameda Kamary. Zawodnik East End Lions (klub z Sierra Leone) w meczu z obrońcą trofeum z 2019 roku, Algierią zanotował siedem udanych i świetnych interwencji. Efekt? Sensacyjny remis jego zespołu z mistrzami Afryki 0:0. Afrykański „Fabiański” (jego idolem jest polski bramkarz, Kamara dostał taki przydomek w Afryce) został wybrany MVP całego spotkania. Zdecydowanie zasłużone wyróżnienie.

Wstęp o Pucharze Narodów Afryki mamy już za sobą. Teraz czas na przedstawienie tego, co w jednym z meczów tego turnieju Tunezja – Mali (0:1) odgwizdywał sędzia z Zambii Janny Sikawze. Czytając lub słuchając o tym, co robił we wczorajszym meczu ten arbiter, niejeden polski kibic przestał pewnie narzekać na Bartosza Frankowskiego.

Dwukrotnie zakończyć mecz przed czasem? Janny Sikawze mówi: Nie ma problemu!

Ogólnie to Janny Sikawze to dosyć niezły sędzia, który prowadził wiele ważnych międzynarodowych spotkań. Arbitrem międzynarodowym jest od 2010 roku. Podczas XXI Mistrzostw Świata w Rosji w 2018 roku sędziował dwa spotkania fazy grupowej. Jednym z nich było ostatnie, pamiętne starcie Polaków z Japonią na koniec bardzo nieudanego mundialu dla naszych Orłów. Był to mecz, w którym podopieczni Adama Nawałki grali niskim pressingiem i wygrali 1:0, a w ostatnich 10 minutach obie ekipy podawały sobie piłkę na własnych połowach. Sikawze prowadził też finał PNA w 2017 roku, w którym Kamerun wygrał z Egiptem 2:1, czy ostateczne starcie w klubowych mistrzostwach świata w sezonie 2016/2017, w którym Real Madryt pokonał japońską Kasmirę Antlers 4:2 po dogrywce. Był też rozjemcą wielu ważnych spotkań w strefie afrykańskiej. Czy to w PNA, czy w kwalifikacjach do mundialu. Teoretycznie całkiem doświadczony i dobry arbiter. Jednak oglądając wczorajszą rywalizację Tunezji z Mali, można było się zastanowić, czy mówimy o tej samej osobie. Przecież niecodziennie dochodzi do sytuacji, aby dwukrotnie bez żadnego poważnego powodu zakończyć mecz przed regulaminowym czasem gry. Ponadto też kilka innych decyzji arbitra budziło spore wątpliwości. Wyglądało to trochę tak, jakby chciał jak najszybciej odgwizdać ten mecz i mieć wolne. Jakby mu się po prostu nie chciało.

Omówmy parę decyzji arbitra z tego spotkania. Pierwszy rzut karny podyktowany w 48. minucie meczu dla reprezentacji Mali jest jeszcze całkiem rozsądną decyzją. Tunezyjczyk Elyes Skhiri zagrał piłkę ręką w swoim polu karnym i bohater tekstu wskazał na „wapno”. Jedenastkę na gola zamienił Ibrahima Kone. Później okazało się, że było to jedyne trafienie w całym spotkaniu. Następnie w 66. minucie rywalizacji prawie doszło do starcia powietrznego w polu karnym Mali, w którym udział wziął Kone i zawodnik reprezentacji Tunezji Aissa Laidouni. Wcześniej jednak obaj upadli na murawę. Powtórki telewizyjne pokazywały, że Kone podeptał swojego przeciwnika oraz odepchnął go ręką z dużą siłą. Wyglądało więc na to, że dojdzie do odgwizdania drugiej jedenastki w tym pojedynku. Dobry żart. Sikawze zinterpretował tę sytuację inaczej. Według niego Kone był… faulowany i rzut wolny miał malijski zespół. Tej sytuacji nawet nie skorygowali koledzy-sędziowie z VAR-u. Nie miał dobrej passy Zambijczyk w środowe popołudnie.

Wahbi Khazri | Fot. Laurence Griffiths (Getty Images). Zdjęcie wzięte ze strony Sports Brief Nigeria na Facebooku

Osiem minut później – w 74. minucie piłkę ręką w polu karnym Mali zagrywał zawodnik tego zespołu – Moussa Djenepo. Sędzia odgwizdał przewinienie. Jednak nie jest tak, jak zapewne myślicie. Nie odgwizdał jedenastki dla Tunezji, tylko wskazał na linię środkową, tym samym przyznając piłkę piłkarzom reprezentacji Mali. Całe szczęście dla tunezyjskich piłkarzy i ich fanów, bo nie dla sędziego. Zmiana decyzji pod wpływem VAR-u nie zawsze pomaga przy końcowej ocenie arbitra za dany mecz. Pech chciał jednak, że grający na co dzień we francuskiej Ligue 1 w barwach AS Saint-Etienne – Wahbi Khazri nie wykorzystał rzutu karnego! Zwariowane zawody na tych mistrzostwach. Szkoda tylko, że mało w tym jest piłkarskich, boiskowych emocji.

Później nastąpiło pierwsze zakończenie meczu. Tylko że… na 5 minut przed regulaminowym czasem gry! Sikawze zakończył spotkanie, kiedy na tablicy wyników była 85. minuta rywalizacji. Po protestach Tunezyjczyków, którzy gonili wynik, starcie zostało jednak szybko wznowione. Zastanawia tylko to, co się stało z Zambijczykiem, że tak przedwcześnie odgwizdał koniec potyczki? Może spieszył się gdzieś na jakieś spotkanie ze znajomymi albo miał inne ważne sprawy do załatwienia. Nie wiadomo.

Kolejna kuriozalna decyzja nastąpiła dwie minuty po wznowieniu rywalizacji. W walce o piłkę zmierzyli się Tunezyjczyk Dylan Bronn i Malijczyk El Bilal Toure. Pech chciał, że Toure zahaczył nogę rywala. Oczywiście jest to faul. Tylko czy jest to tak, jak zinterpretował to Sikawze? Czyli „soczyste, ciężkie” przewinienie? Sami możecie ocenić sobie tę sytuację, oglądając poniższy filmik. Jednak nie oszukujmy się, podczas tego turnieju, jak i wielu innych rywalizacjach w europejskich ligowych rozgrywkach, byliśmy świadkami poważniejszych fauli, które albo nie były karane wcale, albo jedynie kończyły się żółtą kartką dla faulującego. Koledzy z VAR-u chcieli uratować kolegę przed podjęciem tak złej decyzji i powiedzieli mu, by obejrzał tę sytuację na monitorze. Sikawze tak uczynił, ale… decyzji nie zmienił. Zambijczyk popełniał błędy, które krzywdziły obie ekipy w środowe popołudnie.

No i nadeszło drugie przedwczesne zakończenie meczu! Sikawze zakończył spotkanie, kiedy na tablicy wyników była 90. minuta. Nie dość, że nie skończył się regulaminowy czas gry, to wynik był na styku. Jakim więc cudem arbiter nie doliczał żadnych dodatkowych minut? Ponadto jeszcze w tej rywalizacji pojawiło się:

  • Łącznie 9 zmian zawodników dokonanych przez obu szkoleniowców w drugiej połowie,
  • Dwie analizy VAR – jedna przy rzucie karnym dla Tunezji i druga przy czerwonej kartce dla Malijczyka

W takiej sytuacji powinno zostać doliczone przynajmniej 4-5 minut do regulaminowego czasu gry. Sędzia jednak był zupełnie innego zdania. Spotkanie nie zostało wznowione po raz drugi, choć miało do tego dojść. Jednak oburzyli się Tunezyjczycy, którzy nie wyszli na boisko. Będą domagać się powtórki spotkania z powodu takich błędów głównego arbitra rywalizacji. Niestety, ale stawiam, że prędzej zostaną wykluczeni z turnieju za tę niesubordynację, niż ta potyczka będzie powtórzona. Afrykańska piłka jest naprawdę bardzo intrygująca. Tylko szkoda, że piłkarskie widowiska nie są tam zbyt atrakcyjne.

Niestety, ale w miarę doświadczony sędzia, jakim jest Janny Sikawze wczoraj zademonstrował antyreklamę sędziowania. Błędy w pięciu sytuacjach (jeden skorygowany przez VAR), które znacząco wpłynęły na wynik tej rywalizacji. Dodatkowo te pomyłki zostały popełnione w spotkaniu fazy pucharowej ważnych, kontynentalnego turnieju. Rozumiem, że może Zambijczykowi było za gorąco w Kamerunie albo chciał jak najszybciej zakończyć pracę, ale popełnił takie błędy, które dawno (w takiej ilości) nie zdarzyły się jednemu arbitrowi podczas tak ważnego starcia! W normalnych warunkach byłoby to zapewne pierwsze i ostatnie spotkanie prowadzone przez takiego sędziego na turnieju. Jednakże Puchar Narodów Afryki rządzi się swoimi prawami i nie można wykluczyć, że Sikawze będzie sędziował jeszcze jakiś mecz na PNA. Oby jednak organizatorzy turnieju poszli po rozum do głowy.

Jeśli w oglądaniu PNA nie zniechęciło Was tylko 12 bramek w 12 spotkaniach 1. kolejki fazy grupowej turnieju, wiele meczów stojących na niskim poziomie, to kabaret w wykonaniu Sikawze może będzie już gwoździem do trumny i ostatecznym powodem, przez który nie będziecie oglądać tych rozgrywek. Liczmy jednak, że niedługo może coś ruszy i warto będzie oglądać walkę o mistrzostwo Afryki, ale pierwsze rokowania są niestety mizerne. Jednakże zawsze warto mieć nadzieję na lepsze czasy.

No i powiedzcie – czy słysząc o skali i ilości błędów w wykonaniu zambijskiego arbitra, nie zaczynacie doceniać Bartosza Frankowskiego, który też nie raz robi pomyłki na dużą skalę w PKO Ekstraklasie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *