„Połączenie pasji z pracą daje dużo radości” – wywiad z prof. Katarzyną Szalewską

Miałam przyjemność przeprowadzić wywiad z prof. UG dr hab. Katarzyną Szalewską, nauczycielem akademickim na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Gdańskiego.  Jest autorką wielu publikacji naukowych, w tym książki Pasaż tekstowy. Czytanie miasta jako forma doświadczania przeszłości we współczesnym eseju polskim. 

Pani Profesor, powróćmy na moment do przeszłości. Proszę przypomnieć sobie, jakie były wówczas Pani marzenia i wyobrażenia o przyszłości. Zawsze chciała zostać Pani nauczycielką czy były też inne plany?

To trudne pytanie. Muszę sobie przypomnieć. Nie, na pewno nie chciałam zostać nauczycielką ani wykładowczynią (śmiech). Planów odnośnie do mojej przyszłości było sto tysięcy i wszystkich ich niestety teraz nie odtworzę. Nie pewno to nie jest tak, że to, kim teraz jestem, stanowi realizację jakiegoś planu z dzieciństwa czy marzenia. Tych marzeń było wiele, one się zmieniały jak w kalejdoskopie, więc trudno mi teraz sobie wszystkie je przypomnieć.

W takim razie skąd wybór polonistyki, jako kierunku przewodniego?

To niestety albo stety, stało się przypadkowo, dlatego że byłam laureatką Olimpiady Literatury i Języka Polskiego. Wtedy, podobnie jak i dzisiaj, takie osoby miały wstęp bez egzaminu na filologię polską. Może tak właśnie miało się stać, taki był plan.

Kiedy kończymy maturę i zastanawiamy się co dalej, jesteśmy bardzo młodzi, a już wtedy oczekuje się od nas pełnego zdecydowania. Czy teraz coś by Pani Profesor zmieniła? Wybrałaby Pani inaczej?

W pierwszej chwili odpowiedziałabym Pani, że tak, wybrałabym inaczej. Jednak na tej zasadzie, że zawsze nam się wydaje, jakby w innym zawodzie lub na innym polu byłoby ciekawiej i bardziej interesująco. Tak naprawdę myślę, iż każda praca ma swoje zalety i wady, więc wybór filologii polskiej, choć podyktowany jakimiś różnymi czynnikami życiowymi, nie okazał się jednak taki najgorszy. Odnalazłam się tutaj, więc myślę, że nie chciałabym już niczego zmieniać, choć pewne alternatywy kuszą.

O, to bardzo ciekawe. Proszę opowiedzieć o tych alternatywach!

Hmm, myślę, że dzisiaj, gdybym z tą wiedzą, którą mam teraz, szła na studia, to mimo wszystko wybrałabym jednak weterynarię. Zupełnie odległy kierunek.

Czy w czasie studiów zrodziły się w Pani jakieś wątpliwości, rozterki?

Chyba Panią rozczaruję, ale nie! Domyślam się, że to jest dość powszechne i naturalne, że odczuwa się pewne wątpliwości. Jednak ja ich nie miałam. Studia wspominam miło. Wiadomo, że jedne przedmioty lubi się bardziej, drugie nieco mniej. Myślę, że zajęcia bardziej lubiane kompensowały z nawiązką trudności i te części materiału, które dla mnie okazywały się mniej interesujące. Dlatego też nie chciałam rzucać studiów, nie miałam w ogóle takich planów ani rozterek. Mogę opowiadać tylko o dobrych doświadczeniach, bo takich mam wiele.

Podczas studiów polonistycznych, jakie były Pani ulubione zajęcia , a które mniej lubiane?

Na pewno mniej lubianymi były te językoznawcze, ale nie wynikało to z winy prowadzących, tylko raczej z moich zainteresowań, ponieważ dużo bardziej zajmująca była dla mnie literatura i kultura. Siłą rzeczy przedmioty językoznawcze były dla mnie mniej interesujące, zwłaszcza językoznawstwo diachroniczne. No, powiedzmy, że mnie one nie pasjonowały (śmiech). Natomiast zajęcia z literatury i historii literatury wspominam bardzo miło, ale to też zależy od epoki, ponieważ nie wszystkim interesujemy się po równo. Dla mnie dużym odkryciem na studiach, może Panią zaskoczę, była literatura staropolska, o której niewiele wiedziałam wcześniej. Dopiero studia otworzyły mi oczy na te zagadnienia. Wówczas troszeczkę inny program, a studia były jednolite, pięcioletnie. Żałuję, że nie było wtedy tak ciekawych przedmiotów, jakie Państwo mają teraz. Na niektóre zajęcia bardzo bym chciała teraz uczęszczać. Tak że zasadniczo to właśnie przedmioty literaturoznawcze były w kręgu moich zainteresować, a te językoznawcze znacznie mniej. Mam nadzieję, że nie będą tego czytać moje koleżanki i koledzy językoznawcy (śmiech).

Proszę opowiedzieć o swojej pracy badawczej oraz drodze do habilitacji. Była to trudna i kręta droga?

Jeśli chodzi o doktorat, to moją promotorką była prof. Małgorzata Czermińska. Sama praca poświęcona była eseistyce polskiej, która dotyczy przestrzeni miejskiej. Natomiast habilitacja dotyczyła szerzej studiów miejskich. Czy droga do habilitacji była kręta? Na pewno proces ten nie jest łatwą sprawą. Nie tylko z powodów czasochłonnych i pracochłonnych, ale też psychologicznych, gdyż trzeba już w bardziej dojrzałym wieku zabrać się za duży projekt i przejść przez całą tę procedurę. Wymagało to pewnej dyscypliny, pracy nad sobą, systematyczności i regularności.
Tak z perspektywy czasu stwierdzam jednak, że dużo bardziej stresujący był dla mnie doktorat niż habilitacja. Może ze względu na wiek. Kiedy jest się młodszym, jest się mniej odpornym na krytykę. Porażka okazuje się dużo bardziej dotkliwa i uderzająca. Teraz nieco rozszerzyłam swoją przestrzeń badawczą i zajmuję się animal studies, czyli kulturowymi studiami nad zwierzętami. Myślę, że o tym właśnie zagadnieniu będzie moja następna książka.

Jak postrzega Pani Profesor zdalne nauczanie? Proszę opowiedzieć o tym z perspektywy osoby prowadzącej zajęcia. Jest trudniej? Jakie są plusy i minusy?

Nie jestem fanką nauczania zdalnego. Wiem też, że zdania co do tego są podzielone i niektórzy wskazują też plusy. Natomiast ja tych zalet widzę bardzo mało. Uważam, że na takim kierunku jak filologia polska ważna musi być interakcja, a także takie elementy, które wchodzą w skład tzw. komunikacji niewerbalnej. Istotna jest mimika odbiorców, to, czy widać po nich znudzenie bądź zaciekawienie. Stanowi to sygnał do tego, aby zmienić troszeczkę program zajęć i bardziej zainteresować studentów. Podczas nauczania zdalnego okazuje się to praktycznie niemożliwe. Tempo pracy również jest zupełnie inne. Trudno także zainicjować dyskusję, jak i ją podtrzymać z różnych przyczyn technicznych i psychologicznych. Inaczej to wygląda, tak myślę, w przypadku przedmiotów ścisłych. Z utęsknieniem czekam, aż wrócimy na zajęcia stacjonarnie. Mam głęboką nadzieję, że to się stanie w październiku. Zaletę stanowi z pewnością to, że wszyscy nauczyliśmy się nowych metod nauczania i technicznych narzędzi, których wcześniej nie wykorzystywałam, ale mimo wszystko wolałabym spotykać się w tradycyjny sposób. Przeraża mnie nawet myśl, że wielu twarzy mogę nie rozpoznać, bo rzadko Państwa widuję na ekranie. Nie mogę określić zdalnego nauczania jako miłego doświadczenia.

Jak Pani Profesor to robi, że jest Pani zawsze uśmiechnięta, zaangażowana i serdeczna? Nigdy nie zauważyłam, by Pani podejście  do zajęć było inne.

To bardzo miłe, że Pani tak uważa. Dziękuję! Tak jak mówiłam, w nauczaniu zdalnym nie ma, siłą rzeczy, żadnej reakcji, tzn. oceny czy odzewu z drugiej strony. Bardzo ciężko odkryć, bądź się domyślić, w jaki sposób jest się postrzeganym przez tę kamerkę. Tym bardziej, że ona też zniekształca i w jakiś sposób nas ogranicza. Staram się wykrzesać z siebie entuzjazm. Zdaję sobie sprawę, że Państwo i my, prowadzący, jesteśmy bardzo zmęczeni tym rokiem zdalnego nauczania. Wymaga to dużego nakładu czasu i przede wszystkim energii. Dawniej czerpało się ją na zasadzie wymiany, na przykład podczas dyskusji na zajęciach, a teraz okazuje to mniej możliwe, więc trzeba ją wykrzesywać. Nie chcę, żeby zajęcia były dla Państwa nużące, bo domyślam się, że trudno jest się Państwu skupić po wielu godzinach spędzonych przy komputerach.

 A co Pani Profesor lubi w swojej codziennej pracy? Jakie są zalety i wady bycia nauczycielem akademickim?

Myślę, że do zalet należy kontakt z ludźmi, gdyż praca z nimi jest dla mnie niezwykle inspirująca. Bardzo wiele osób dzięki pracy poznałam i poznaję, zarówno studentów, jak i współpracowników. Połączenie pasji z pracą daje dużo radości. Istnieją także minusy pracy uniwersyteckiej, a trochę ich niestety mogę wymienić, tak jak w każdej pracy. Mam na myśli duże obciążenie dydaktyczne, organizacyjne i naukowe. Często studenci, tak myślę, uważają, że my prowadzimy tylko zajęcia i na tym się nasza praca kończy (śmiech). To oczywiście nieprawda. Pracujemy także naukowo, a to zajmuje sporo czasu, więc rzeczywiście to obciążenie jest duże. Poza tym męcząca bywa biurokracja, z którą Państwo pewnie się już zetknęli.

Tak, niestety się zetknęliśmy (śmiech), chociażby wypełniając dokumenty w sprawie praktyk. Teraz chciałabym zapytać o pasje, zarówno te naukowe, jak i codziennie.

Moje zainteresowania łączą po części z tymi badawczymi, z czym wiąże się mój zawód. Nie jest to praca, która kończy się np. o 16:00. Wszystko, co mnie zajmuje, ma po części związek z moją pracą naukową. Poza badaniami interesuję się zwierzętami, ich prawami i relacjami ludzko-zwierzęcymi. W wolnym czasie jestem wolontariuszką w Stowarzyszeniu Otwarte Klatki, które działa na rzecz zwierząt. Oczywiście tak jak i Państwo lubię czytać książki, ale to chyba mało odkrywcze (śmiech).

Czy jest coś, co chciałaby Pani Profesor doradzić swoim studentom, w związku z nauką bądź dalszym rozwojem?

Przede wszystkim chciałabym doradzić, aby Państwo wytrwali w nauczaniu zdalnym. Wiem, że nie jest to proste. A w perspektywie długoterminowej doradziłabym próbę zmiany myślenia o studiach jako o etapie koniecznym do znalezienia pracy, na myślenie o studiach jako ważnym okresie w życiu –  niepowtarzalnym potem czasie wykuwania się pasji, ale też relacji międzyludzkich.

Szalenie dziękuję za tę rozmowę i poświęcony mi czas. Było bardzo inspirująco i przyjemnie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

2 × 2 =