18/12/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

#2 Kultowe serie: „Z Archiwum X”

6 min read

źródło: 1993 Deborah Feingold/GettyImages (zdjęcie) + wikimedia commons (logo)

źródło: wikimedia commons Słynny plakat, wiszący w biurze Muldera i Scully.

Wielu krytyków uznało produkcję Chrisa Cartera za jedną z najlepszych w amerykańskiej telewizji. Ja bez wątpienia jestem gotowa nie dość, że potwierdzić słowa tychże krytyków, to poprawić ich jeszcze, że w telewizji w ogóle. Co takiego wyjątkowego ma w sobie historia dwóch agentów FBI?

Ponad 200 odcinków, 9 sezonów, 2 filmy i 15 lat historii. Do tego należy dodać jeszcze dodatkowe epizody nakręcone w 2016 i 2018 roku, nie mówiąc już nawet o książkach, komiksach i czasopismach. „Z Archiwum X” zawładnęło widzami w latach 90., przyciągając w najlepszym momencie niemal 30 milionów amerykańskich widzów przed odbiorniki. A serial oglądany był na całym świecie. Również w Polsce cieszył się ogromną popularnością. Pojawiły się nawet plany stworzenia naszej rodzimej wersji telewizyjnego hitu, a akcja pilotażowego odcinka miała dziać się w Gdyni. Pomysł ten trafił do kosza, ale wciąż możemy cieszyć się nieśmiertelnym oryginałem.

Prawda gdzieś tam jest

Duchy, potwory, mutanci, kosmici i rządowy spisek. To tym głównie zajmują się bohaterowie serialu. Tytułowe Archiwum nie jest zwykłą jednostką FBI i nie ma co oczekiwać od serialu telewizyjnej wersji kryminałów Agathy Christie. Zdeterminowani agenci, zamiast łapać przestępców, ganiają za wszystkim, co dziwne, paranormalne i owiane tajemnicą. Paranoicznego klimatu dodaje już samo ich biuro znajdujące się w obskurnej piwnicy agencji.

Na fabułę składają się pojedyncze przypadki, a każdy odcinek dostarcza nowej, intrygującej historii i nowego „potwora tygodnia”. Sprawy mają jednak wspólny element, ukryty pomiędzy epizodami osobny wątek. W fanowskim języku nazywany mitologią. Jest nim rzekoma międzynarodowa intryga, próbująca zatuszować (nie)legalnie biegające po miastach zielone ludziki (właściwie szare, jak zaznacza oburzony w jednym odcinku Fox Mulder). Oczywiście jedynymi osobami zdolnymi rozbić tę konspirację jest naszych dwoje agentów z piwnicy. Niestety wraz z kolejnymi sezonami, twórcy coraz bardziej gubili się w stworzonym przez nich samych spiskowym labiryncie, przez co niektórzy, mniej zaangażowani widzowie nie chcieli już im wierzyć.

Ogień i woda

źródło: FOX Image Collection/Getty Images

A dokładniej szalony zwolennik teorii spiskowych i uparta sceptyczka. Skupmy się teraz na nich. Gdybym miała wybrać najciekawsze ekranowe duety, zdecydowanie Mulder i Scully zajęliby pierwsze miejsce tej listy. Postać Foxa Muldera graną przez Davida Duchovnego idealnie podsumowuje powieszony w jego kanciapie plakat z podpisem „I want to believe”. W brutalnym języku można by go bez skrupułów nazwać szablonowym „foliarzem”. W końcu całe swoje życie poświęca na szukanie kręgów w zbożu i latających spodków, bezkrytycznie wierząc, że pewnego dnia dowiedzie ich istnienia. Charakteryzuje go ogromna determinacja. Chociaż niejednokrotnie można zakończyć oglądanie jego poczynań z irytacją czy zażenowaniem, kiedy raz za razem pakuje się w tarapaty w pogoni za prawdą, to właśnie to oddanie sprawie czyni jego postać tak interesującą.

Natomiast Dana Scully (Gillian Anderson) jest zupełnym przeciwieństwem swojego partnera i stara się go zawsze sprowadzić na ziemię. Jako naukowiec wierna jest raczej logicznym wyjaśnieniom. Nawet jeśli, pracując z Mulderem, doświadcza wielu nietypowych zdarzeń to stara się zachowywać zdrowy rozsądek, szukając bardziej przyziemnych odpowiedzi.

Ponoć przeciwieństwa się przyciągają. Tak jest i w tym przypadku. Połączenie tych osobowości skutkuje niesamowitą chemią na ekranie. Wielu fanów może być zrozpaczonych, że między bohaterami pomimo tego nie rozwinął się żaden romans, a seria nie skończyła się happy endem przed ołtarzem. Zresztą to elektryzujące napięcie między bohaterami zainicjowało wśród internetowych entuzjastów używanie określenia „ship”, czyli kibicowania serialowym parom w tworzeniu przez nich relacji. Ja jednak uważam brak tego jawnego romantycznego wątku za kolejny atut serii, ponieważ nie nie odwraca uwagi od głównej osi problemów.

Za kulisami

Warto wspomnieć, kim są aktorzy stojący za głównymi postaciami. „Z Archiwum X” już zawsze będzie się kojarzyć z dwiema osobami: Gillian Anderson i Davidem Duchovnym. Oboje zostali zresztą docenieni i nagrodzeni Złotym Globem za ich role w serialu. Ciężko wyobrazić sobie, że ten duet mógłby wyglądać inaczej. A jednak, zanim Anderson zaproponowano zagranie rudowłosej agentki, to Duchovny nalegał, aby obok niego na ekranie pojawiła się znana z „Flashdance”, a prywatnie jego uczelniana znajoma, Jennifer Beals. Dziś jednak nikt nie żałuje, że angaż przypadł właśnie Anderson.

Przyglądając się obu karierom, można dojść do wniosku, że te serialowe role pozwoliły im nabrać rozpędu. Chociaż Duchovny miał już na swoim koncie pewne sukcesy filmowe czy telewizyjne, to jednak angaż w „Z Archiwum X” zapewnił mu prawdziwą sławę. Oglądać go możemy jeszcze w „Californication” i „Erze Wodnika”.  Natomiast Gillian Anderson przyszła na plan mając zaledwie 24 lata i niewielkie doświadczenie, wyniesione przede wszystkim z teatru. Zapytana, czy nie uważa pracy w telewizji za w jakiś sposób uwłaczającą lub degradującą, odpowiedziała z dozą wątpliwości, ale także ogromną wiarą w rozwój tego medium. Rola w tej produkcji dała jej nie tylko nagrody, ale również sprawiła, że dla wielu stała się ekranowym ucieleśnieniem idei girl power. Scully jest w końcu silną i zdeterminowaną kobietą osadzoną w męskim świecie FBI. Na pewno więc nie żałuje zaufania danego telewizji.

źródło: FOX Image Collection/Getty Images
Palacz i Dana Scully.

Poza głównymi bohaterami warto wspomnieć też o postaci Waltera Skinnera, przełożonego naszej dwójki, którego postać jest o tyle istotna, że w całej systemowej mieszaninie kłamstw i konspiracji on staje się jedynym sojusznikiem w walce o prawdę. W tej roli wyśmienicie sprawdził się Mitch Pileggi. Nie ma też dobrej akcji bez odpowiednio złego czarnego charakteru. Także tutaj pojawia się odpowiednio intrygująca postać. Głównym antagonistą (poza śledzącym każdego rządem) jest tzw. Palacz, lub jak często, ironicznie nazywa go Mulder – Cancer Man. Jego udział w fabule ogranicza się co prawda do wypalania kilku paczek papierosów w ciągu jednego odcinka i rujnowania planów Muldera, ale to właśnie dzięki temu jest idealnym serialowym łotrzykiem. Zbudowanie tak frapującej postaci udało się Williamowi B. Davisowi, który, chociaż ma na koncie kilka innych ról, to bez wątpienia będzie kojarzony już tylko z Palaczem.

Legenda „Z Archiwum X”

Co „Z Archiwum X” dał telewizji? Nastrojową, syntezatorową muzykę Marka Snowa wraz z intrem, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Dał też wizualny majstersztyk na klimatycznych, onirycznych zdjęciach Johna S. Bartleya z trzech pierwszych sezonów i kontynuowanych przez jego następców. Od tamtej pory kino pojawiło się na każdym małym ekranie. Poza tym mało kto wie, że serial dał też podwaliny pod pierwszy internetowy fandom. Na czas jego emisji przypadł czas rozwoju globalnej sieci, dzięki czemu dyskutowanie o kolejnych odcinkach weszło na nowy poziom.

Źródło: FOX Image Collection/Getty Images

Zebrani na internetowych forach nie dali jednak rady swą siłą utrzymać emisji serialu. W 2002 roku trzeba było zakończyć z powodu zbyt niskiej oglądalności. Kiedy 14 lat później stacja FOX zdecydowała się wznowić produkcję, to cała psychoza wróciła na nowo. Pierwszy odcinek 10 sezonu przyciągnął prawie 17 milionów widzów, nie tylko tych oddanych, czekających w napięciu przez ostatnie lata na kontynuację, ale również wielu nowych. Pomimo upływu lat „Z Archiwum X” przyciągnęło tymi samymi zagrywkami. Wbrew pozorom porusza dość oczywiste i uniwersalne tematy. Jeśli przymkniemy oczy na kosmitów, czy zmutowanego człowieka-motylicę to wysnuć można jeden wniosek. W „Z Archiwum X” chodzi przede wszystkim o strach przed nieznanym i antyrządowy bunt. W końcu nikomu nie można ufać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

5 + 11 =