O europejskich filmach słów kilka #4 – Rumunia
6 min readKino europejskie. Kolebka kultury filmowej. Pomimo naczelnej roli amerykańskiej kinematografii, to już od początku tego wieku zauważa się rosnącą popularność filmów pochodzących ze Starego Kontynentu. Z tego powodu celem tej serii jest przybliżenie ważnych i wyróżniających się produkcji z Europy.
Tym razem przeniesiemy się bardziej na wschód Europy do państwa, które w szczególności w ostatnim czasie może pochwalić się naprawdę solidnymi filmami. Kino rumuńskie ma długą historię, sięgającą aż do XIX wieku. Niestety wiele z ich pierwszych dzieł zostało zniszczone albo zgubione. Przez długi czas było ono pogrążone w zastoju. W Rumunii, po II wojnie światowej, władzę objęli komuniści, na czym ucierpiała sztuka, która było do szpiku przesiąknięta propagandą i wykorzystywana jako aparat ideologiczny. Ożywienie kina nastąpiło dopiero w latach 60., czego dowodzić może między innymi film historyczny w reżyserii Liviu Culei pod tytułem Las powieszonych (1964), który zyskał międzynarodowy rozgłos. Culei został nawet nagrodzony na festiwalu Cannes. Upadek komunizmu, podobnie jak w innych krajach, całkowicie odmienił życie Rumunów oraz ich filmowych twórców. Od 2004 roku mówi się o tzw. rumuńskiej nowej fali, która przede wszystkim kieruje się nurtem realizmu i minimalizmu oraz często dokonuje także rozrachunku z okresem totalitarnych rządów komunistycznych Nicolae Ceaușescu. Rozkwit kina rumuńskiego trwa do dnia dzisiejszego, a w ciągu ostatnich dwóch dekad wielu reżyserów zostało nagrodzonych na międzynarodowych festiwalach filmowych, na przykład w Berlinie, Locarno, Chicago czy wcześniej wspomnianym Cannes. Przyjrzyjmy się trzem ciekawym filmom z tego kraju.
1. 4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni (2007)
Zwycięzca głównej nagrody, Złotej Palmy, na festiwalu w Cannes. Komunistyczna Rumunia. Otilia (Anamaria Marinca) jest studentką politechniki, a jej współlokatorka, Gabita (Laura Vasiliu), zachodzi w niechcianą ciążę i chce poddać się zabiegowi aborcji, która w tamtym czasie jest całkowicie nielegalna. Temat trudny, osadzony w jeszcze gorszych czasach. Na ekranie obserwujemy głupotę, desperację i frustrację głównych bohaterek. To, z czym muszą się zmierzyć, jakich środków użyć, aby przerwać ciążę. Reżyser, Cristian Mungiu, obrazuje to w bardzo dosadny sposób. Otilię i Gabitę nie łączą niesamowicie bliskie więzi, wydawać by się nawet mogło, że ta pierwsza wspiera tą drugą tylko dlatego, że obawia się, iż sama kiedyś będzie potrzebować podobnej pomocy. Co więcej, mamy do czynienia z dwoma skrajnymi postaciami. Gabita jest nieodpowiedzialna, egoistyczna, a cała sytuacja ją przerasta. O Otilii można mówić jak o bohaterce całego filmu, która pomimo własnych problemów, ryzykuje pójściem do więzienia. W 4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni dominują długie ujęcia i brak jakichkolwiek efektów specjalnych czy szybkich cięć – wszystko jest dokładnie przemyślane oraz skupione przede wszystkim na emocjach bohaterów. Oprócz wątku aborcji, Mungiu nakreśla również przekrój społeczeństwa rumuńskiego w komunistycznych latach 80., nieróżniącego się wiele od innych państw zza żelaznej kurtyny. Świetnie zostało to ujęte w scenie przyjęcia urodzinowego matki chłopaka Otilii – ta uboga mentalność, w której kobieta nie powinna nawet palić papierosa przy rodzicach swojego chłopaka, a studiowanie na politechnice nie zmieni faktu, że należy ona do biednej warstwy społecznej. Goście przyjęcia nie pozwalają jej o tym zapomnieć. 4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni to film wielki i mocny. Dramat, odbierający mowę, o którym trudno zapomnieć. Historia o kobietach ryzykujących własnym życiem, którym odebrano podstawowe prawo do decydowania o własnym ciele.
2. Brawa! (2015)
Niektórzy nazywają ten film rumuńskim 12 Years a Slave. Brawa! opowiada historię policjanta, Constandina (Teodor Corban), i jego syna, Ionita (Mihai Comanoiu). Zostają oni wynajęci przez jednego z bojarów (Alexandru Dabija) do odnalezienia Cygana, Carfina (Toma Cuzin), który miał romans z jego żoną. Film w reżyserii Radu Jude zawiera wszystkie elementy charakterystyczne dla westernów, z tym że jego akcja odbywa się na Wołoszczyźnie w 1835 roku. To stosunkowo lekki komediodramat, obrazujący realia XIX- wiecznej, południowej części Rumunii. Jednak jest w nim coś więcej. Brawa! podejmuje temat niewolnictwa Romów, którzy są postrzegani i traktowani niemal jak zwierzęta, a dla bogatych arystokratów są nikim więcej, niż zwykłym towarem. Podobne zdanie ma o nich Constandin. Zmiana następuje wraz ze schwytaniem i bliższym poznaniem Carfina. Okazuje się, że podróżował on do wielu miejsc, jak Paryż, Wiedeń czy Lipsk, oraz że wina romansu z żoną bojara nie leży w większości po jego stronie. Carfin uciekł, bo jest świadomy tego, co go czeka – wie, że zostanie zgładzony przez swojego pana. Natomiast Constandin nie ukrywa niechęci do Cyganów. Jednak pod powierzchnią wulgarnego i prostego człowieka, bez wahania obrażającego również kobiety, kryje się ktoś więcej. Nie jest on pozbawiony współczucia. Ba! Wydawać by się mogło, że chciałby, aby ta rzeczywistość uległa zmianie, ale jak sam mówi Żyjemy jak możemy, nie tak jak chcemy. Jako widzowie jesteśmy zdystansowani do odbywających się wydarzeń. W imię rumuńskiej nowej fali, brak tutaj zbliżeń i dynamicznej kamery. Z daleka obserwujemy pijackie i głośne bankiety oraz tańce, w których biorą udział główni bohaterowie. Na festiwalu w Berlinie Radu Jude otrzymał Srebrnego Niedźwiedzia dla najlepszego reżysera. Jego krytyczne spojrzenie na sytuację Romów nie odbiło się bez echa. Ironiczny tytuł oraz sam film dowodzą temu, że ludzie wciąż pamiętają o przeszłości. I nie zamierzają o niej zapomnieć.
3. Sieranevada (2016)
Dzieło w reżyserii „ojca chrzestnego rumuńskiej nowej fali”, Cristiego Puiu, oraz rumuński kandydat do Oscara w kategorii najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Bukareszt. Lary (Mimi Brănescu) oraz jego żona, Laura (Cătălina Moga), jadą wspólnie na stypę po śmierci ojca mężczyzny. Podczas spotkania wychodzą na jaw dawne sekrety oraz dochodzi do rozgrzebywania starych urazów. Sieranevada to wynik błyskotliwej obserwacji rzeczywistości oraz film powstały w oparciu o doświadczenie życiowe samego reżysera. Być może nie jest to jego najlepszy obraz, ale nadal jest gwarancją dobrego kina. Rozmowy członków rodziny toczą się na najróżniejsze tematy – od skrywanych tajemnic, po codzienne problemy, aż do ulubionej polityki. Brzmi znajomo? Wydawać by się mogło, że każdy z nas chociaż raz brał udział w podobnym spotkaniu rodzinnym. Z tego powodu nie powinien nas dziwić naturalizm płynący z Sieranevady, huk zamykanych drzwi oraz zimny, nietknięty obiad na stole (który w przypadku filmu zostaje przesunięty na kiedy indziej). Film Puiu może nam przywodzić na myśl znany, amerykański obraz, Sierpień w hrabstwie Osage, jednak ze względów historycznych jest nam o wiele bliższy. Przynajmniej w teorii. Mamy do czynienia z Rumunią oraz Rumunami ponad 20 lat po transformacji ustrojowej oraz z różnicami pokoleniowymi, dzielącymi rodzinę. Ich świetnym przykładem jest najstarsze grono, które z sentymentem wspomina czasy rządów totalitarnych Nicolae Ceaușescu, albo pośrednie, najbardziej zagubione, znajdujące się na pograniczu przeszłości i przyszłości. To nie tylko film o problemach rodzinnych, ale także wykładnia wartości obyczajowych, kulturowych i religijnych oraz ich znaczeniu dla współczesnych Rumunów. Na pewno warty zobaczenia.