Trójmiejskie babskie pasje
6 min readCzego potrzeba, żeby stworzyć coś wyjątkowego? Coś, co można przekuć w mały biznes i dać ludziom powód do uśmiechu? Na pewno szczyptę zamiłowania do danej dziedziny, kilka gramów determinacji i talentu oraz odrobinę kobiecego uroku.
Kobiety słyną z tego, że do głowy wpadają im tysiące pomysłów. A do tego potrafią właściwie się nimi zająć. Zdarzają się te mniej lub bardziej udane, ale raz na jakiś czas trafia się jeden, wyjątkowy. Taki, który rodzi się z prawdziwej pasji. Z czasem ta pasja staje się pomysłem na siebie. A przecież to ona pcha nas do dzielenia się z innymi naszą twórczością.
Przed wami trzy młode kobiety, które na co dzień upiększają i osładzają Trójmiasto. Co robią? Sprawdźcie!
Babskie słodkości
Kojarzycie babeczkarnię Fajne Baby, która regularnie dostarcza nam słodkości? Babeczki kuszą wszystkimi kolorami tęczy, wymyślnymi dodatkami i zabawnymi ozdobami. Kryje się za nimi Kasia Kaczmarek, która postanowiła słodkościami zawładnąć Trójmiastem. Wszystko wzięło się z pasji do pieczenia, sympatii do ludzi i chęci zaskakiwania. Kasia jest osobą pełną pozytywnej energii, która prawie każde zdanie kończy uśmiechem. Poza tym, trudno byłoby sobie wyobrazić, że osoba, która robi tak smaczne rzeczy, nie ma pogodnego usposobienia. Na jej zmiłowanie do cukiernictwa bardzo wpłynęła rodzinna tradycja. – Wszystko jest tak, jak kiedyś w domu u mojej babci – masło jest prawdziwe, jaja pochodzą od szczęśliwych kur, a dodatki przygotowujemy same w naszej kuchni – opowiada.
Wszystkie przepisy opierają się na brytyjskich recepturach, ale Kasia wciąż je udoskonala. Czym się zatem różnią? Są przede wszystkim mniej słodkie niż oryginalne muffiny, które mają w sobie tyle cukru, że nie sposób ich zjeść. Trudno w to uwierzyć, ale te z Wysp potrafią być nawet 4-5 razy słodsze. Fajne Baby wyróżnia także oryginalny krem wymyślony przez Kasię. Muffinki mogą być waniliowe, czekoladowe, z kremem śmietankowym, karmelowym albo różanym. Dodatkowo kuszą wyglądem – pastelowymi kolorami, cukrowymi posypkami i figurkami – Włóczykija, misia, samochodu. Po prostu nie da się przejść obok nich obojętnie.
Tworząc muffiny można naprawdę puścić wodze fantazji. W Fajnych Babach kupicie ciastko, o jakim wam się nawet nie śniło. Możecie nawet przyjść ze swoim pomysłem, a dostaniecie babeczkę o smaku jakiego sobie zażyczycie. – Mają być zielone? Będą zielone! Ma być Lady Gaga! Proszę bardzo! Świeże truskawki w środku zimy? Zero problemu. Tort na 200 osób w kształcie rakiety? Raz-dwa i gotowe! – zapewnia Kasia. Na stworzenie baby potrzeba czasu, nawet poświęcenia tego wolnego. Zarówno Kasia, jak i jej pracownice zostają nawet po godzinach, żeby stworzyć ciastko idealne. Ale w miarę nabierania doświadczenia babeczkowa sztuka staje się coraz łatwiejsza. – Wystarczy pasja, serce i dużo, dużo uśmiechu. A, są jeszcze dwie rzeczy – optymizm i pozytywne myślenie. I baba udaje się sama! – dodaje właścicielka.
Czary z włóczki
Włóczka i wełna… zazwyczaj kojarzą się z gryzącymi swetrami i nietrafionymi prezentami od cioci albo babci. Jest jednak ktoś, kto postanowił je odczarować. To Asia Mayer, właścicielka marki Nudakillers. Co robi? Czapki, szaliki, kominy, opaski, swetry, narzutki, a nawet koce. Pomysł na dzierganie okazał się kreatywną ucieczką od monotonnej pracy w korporacji.
Z wykształcenia jest psychologiem, ale długo pracowała w handlu. W końcu postanowiła zająć się czymś, co będzie jej domeną, co sama będzie tworzyć od początku do końca. Najpierw Asia robiła na drutach drobiazgi dla rodziny i znajomych. Czasami po prostu jej się nudziło. Jak sama przyznaje, jest pracoholiczką i odpoczywać umie tylko aktywnie. Sztuka dziewiarstwa nie jest łatwa, ale jak to w takich przypadkach bywa, najlepszą nauczycielką jest rodzinna tradycja – Pamiętam, że dziergania uczyłam się w podstawówce i kilkukrotnie obserwowałam moją babcię. Spodobało mi się i siedziałam tak długo dłubiąc aż się nauczyłam. – opowiada Asia.
Wytwory Nudakillers odznaczają się żywą kolorystyką i ciekawymi wzorami i w tym tkwi ich siła – wnoszą do szarej zimy odrobinę uśmiechu. – Pomysł potrafi wpaść mi do głowy podczas spaceru, sprzątania, rozmowy z kimś, czytania książki a nawet snu. Zawsze mam przy sobie notes w którym te pomysły zapisuję lub rysuję. Często też po prostu biorę druty i zaczynam dziergać bez wcześniejszego planu i muszę przyznać, że zazwyczaj te „nieprzemyślane” rzeczy najbardziej się podobają – tłumaczy właścicielka. Swoje pomysły Asia przekuwa w wielkie, puszyste, kolorowe kominy, ciepłe i stylowe narzutki. Nie brakuje także czapek z dowcipnymi napisami, którymi można wyrazić swój nastrój, stosunek do otoczenia, albo nosić na niej podobiznę swojego ulubieńca, którym jest np.Grumpy Cat. Z taką ochroną przed zimnem możecie być pewni, że nie przejdziecie ulicą niezauważeni.
Technika dziewiarstwa jest czasochłonna, ale daje sporo możliwości. Tutaj ograniczeniem jest tylko wyobraźnia, a zamówić można praktycznie każdą część garderoby, z dowolnym wzorem. – Dodatkowo, na drutach można zrobić dywan, koc, poduszki, pufę/siedzisko, abażur do lampy. Czyli nie trzeba wiele, żeby mieć coś oryginalnego. Może więc zamiast rozglądać się za mało osiągalnym i gonić za modą spod linijki, warto spojrzeć wokół siebie i zdobyć wyjątkowy, niespotykany gadżet wprost od lokalnego twórcy i z dumą eksponować swój indywidualny styl?
Biżuteria jak malowanie
O tym, że każda kobieta lubi błyskotki, śpiewała już Marilyn Monroe. Ale dużo większa jest satysfakcja z posiadania biżuterii wyjątkowej, takiej, której nie ma nikt inny… Takie ręcznie robione skarby, tworzy Magdalena Glaza. Talent ma po prostu w genach – Od najmłodszych lat zajmowałam się pracami plastycznymi. Wychowałam się w artystycznym domu – dziadek był malarzem. Wiele godzin spędzałam w jego pracowni obserwując go przy pracy, malując lub rysując coś w kącie pod jego czujnym okiem – opowiada. Swojej pracy poświęca wiele czasu i zaangażowania, ale zadowolenie klientów i inspiracje, jakie jej przynoszą, dają jej mnóstwo satysfakcji.
Magdalena zajęła się tworzeniem biżuterii dzięki koleżance, która powiedziała jej o internetowych galeriach rękodzieła. Postanowiła spróbować swoich sił i zaczęła współpracować z kilkoma z nich, najpierw tworząc anioły z masy solnej. Później Magda zaczęła brać udział w jarmarkach, targach, a w końcu okazało się, że jej produktami interesuje się coraz więcej ludzi. Wtedy powstała Pracownia z Przytupem. Magda tworzyła swoje ozdoby najpierw w glinie, bursztynie, a następnie w masie plastycznej, która, jej zdaniem, jest najbardziej wdzięcznym materiałem. – Wszystkie figurki, które są bazą do mojej biżuterii, wykonuję ręcznie. Potrzebna jest do tego precyzja i dużo cierpliwości. Nie korzystam z gotowych form czy odlewów. Stawiam na niepowtarzalność i unikatowy charakter każdej mojej pracy – dodaje.
Wśród jej biżuterii można znaleźć najwięcej tej w kształcie zwierząt, bo to daje jej najwięcej przyjemności. Ale są także ozdoby inspirowane muzyką albo z motywami ludowymi. Każda z ozdób jest misternie wykończona. Po wypaleniu figurki są ręcznie malowane i zabezpieczane lakierem. Do Pracowni z Przytupem można zgłosić się także z własnym pomysłem, omówić projekt, a resztę zostawić w rękach Magdy, a ona swoim artystycznym zmysłem da mu duszę. Później można już tylko nosić te cuda i chwalić się nimi wśród znajomych. A jest w czym wybierać – kolczyki, wisiorki, zawieszki, broszki, breloki, przypinki, a nawet spinki do mankietów – to wszystko można znaleźć u Magdy.
Wszystkie trzy młode kobiety mogą z dumą przyznać, że robią to, co kochają i co przynosi im ogromną satysfakcję. Zarówno babeczki, dziergane dodatki jak i biżuteria wymagają sporych umiejętności i poświęcenia im czasu. Żadna z nich nie narzeka, wręcz przeciwnie przyznaje, że podchodzi do swoich zadań z radością i uśmiechem. A włożona praca popłaca – są coraz bardziej zauważane wśród klientów. Rób to, co lubisz, a nie przepracujesz ani jednego dnia. A ty w czym jesteś dobry?
fot. archiwum Asi Mayer, Kasi Kaczmarek i Magdaleny Glazy
grafika: Dixie Leota