Pozostało tylko wspominać…
4 min readPożegnania zawsze są bolesne. Szczególnie, gdy odchodzi ktoś bliski naszemu sercu. W minionym roku zmarło wielu wspaniałych osób ze świata kultury i sztuki. Wraz z kończącym się 2020 pozostało tylko wspominać niesamowitych artystów.
Rok 2020 rozpoczął się niezwykle smutno, bowiem już w lutym zmarł Romuald Lipko, współzałożyciel Budki Suflera, legendarnej grupy polskiej sceny muzycznej. Skomponował i zaaranżował wiele hitów np. „Bal wszystkich świętych”, „Jolka, Jolka”, „Takie tango”. Pisał również utwory m.in. dla Izabeli Trojanowskiej, Urszuli, Anny Jantar czy Maryli Rodowicz. Jego koronnym narzędziem pracy były instrumenty klawiszowe. W swoich melodiach operował charakterystycznymi elementami, które z łatwością porywały tłumy słuchaczy. Posiadał wyjątkowy dar – kreował wielkie hity, które są grane do dziś w rozgłośniach radiowych. Był absolutnym geniuszem w tworzeniu największych hitów muzyki rozrywkowej ostatniego półwiecza. Romuald Lipko pozostanie w polskiej kulturze na zawsze, jako wielki kompozytor i instrumentalista.
„Pewnego razu w Ameryce”, „Dobry, zły i brzydki”, „Bękarty wojny”, „Nienawistna ósemka”. Filmy, do których muzykę napisał Ennio Morricone, można wyliczać w nieskończoność. Autor ponad 500 ścieżek filmowych pozostawił po sobie niesamowity dorobek, który obejmował współpracę z wybitnymi reżyserami, m.in. z Quentinem Tarantino. Twórczość włoskiego kompozytora zasłynęła z połączenia muzyki z efektami dźwiękowymi. Utwory Morricone odcisnęły bardzo głębokie piętno na światowej kinematografii i stały się inspiracją dla twórców wielu innych sztuk. Na swoim koncie Włoch ma ponad 70 milionów sprzedanych płyt, oraz więcej niż 70 różnych nagród, w tym dwa Oscary, cztery Grammy czy trzy Złote Globy. Artysta zmarł w lipcu tego roku.
Jeżeli na początku pewnego utworu słyszymy bardzo charakterystyczny syntezator, zdajemy sobie sprawę, że za chwilę możemy zacząć skakać. Tak wpływa na słuchacza utwór Van Halena „Jump”. Obłędne solo gitarowe na końcu wprowadza na wyżyny przyjemności muzycznej. Eddie Van Halen był zaliczany do najlepszych gitarzystów wszechczasów. Dla milionów fanów był bogiem tego instrumentu. Pod koniec lat 70. zrewolucjonizował muzykę m.in. przez rozpowszechnienie techniki gry – tappingu. Na koncertach Van Halena zawsze były obecne tłumy widzów. W jego muzyce jest coś takiego, że jak usłyszy się utwór, to wiadomo od razu, że to Eddie. Ostatni koncert w historii Van zagrał 5 października 2015 r., w Los Angeles w ramach „North American Tour 2015”. Fani zespołu usłyszeli niemal wszystkie najważniejsze przeboje, a wieczór zakończyły „Panama” i „Jump”.
Gdy podczas rozmowy zapadnie cisza, we Francji mówi się, że przeszedł anioł. W polskiej muzyce anioł, na dodatek czarny, pojawił się w latach 60. Ewa Demarczyk posiadała niepodrabialną osobowość. Była objawieniem na pierwszym Festiwalu w Opolu. Polska otrzymała bardzo rzadki dar, który pojawia się raz na kilkadziesiąt lat. Wyjątkową postać sceny muzycznej, stanowiąca klasę samą w sobie. Na pierwszym planie można dostrzec niepowtarzalność i trudną do skopiowania oryginalność artystki. Jej występy były porażające przez ogromną oszczędność gestów, bezruch, czerń strojów, przez które nazwano ją „Czarnym Aniołem”. Oprócz tego dech zapierał wyraz twarzy wokalistki – z zawieszonym nieruchomo spojrzeniem, niczym maska teatralna rodem z antycznej Grecji. Zawsze śpiewała po polsku, nawet jeśli koncertowała za granicą. Wykonywała głównie muzykę z nurtu poezji śpiewanej.
Jego muzyka rodziła się w czasach twistu i bigbitu, ale, pomimo że inni zapuszczali włosy, wrzeszczeli, a popularnym instrumentem stała się gitara elektryczna, on łagodnie śpiewał swoje przeboje. Był odmienny od pozostałych artystów. Nie patrzył na zmieniające się otoczenie, po prostu był sobą. Piotr Szczepanik najpiękniej i najszczerzej potrafił śpiewać o miłości. Utwór „Kochać” znają miliony osób. Obok tego wielkiego hitu, przy którym ludzie zakochiwali się w sobie, wyznawali miłość i leczyli zranione serca, repertuar jest bogaty w wiele innych. „Żółte kalendarze”, „Goniąc kormorany” czy „Nigdy więcej” rozbrzmiewały w domach i stacjach radiowych. Piotr Szczepanik stworzył ballady, które obecnie możemy określić standardami polskiej piosenki.
Jeśli oglądaliście „Katyń” Andrzeja Wajdy z 2007 roku, to z pewnością usłyszeliście piękną, liryczną muzykę w tle. Jej autorem jest nie kto inny, jak Krzysztof Penderecki. Nie jest to ściśle napisany soundtrack do filmu, lecz utwory wybrane z puli dzieł twórcy. Miały one podkreślać obraz, ale też posiadać osobną wartość niezależnie od niego. Wspaniały, światowej sławy polski kompozytor w swoim dorobku ma ponad 160 utworów zróżnicowanych w zakresie obsady, rozmiarów, technik kompozytorskich, gatunków i form. Muzyka Pendereckiego rozbrzmiewa na całym świecie od 60 lat. Jego dzieła wykorzystywane były przez twórców filmowych, nie tylko przez Wajdę, ale także przez Williama Friedkina w „Egzorcyście”, Stanleya Kubricka w „Lśnieniu” i wielu innych. Dziennik „The Guardian” w 2012 roku nazwał go „najprawdopodobniej największym żyjącym polskim kompozytorem”.
Artyści opisani w artykule odeszli w tym roku na wieczne koncertowanie. Nie będziemy mogli już usłyszeć ich występów na żywo, ale pozostaną na nagraniach i w pamięci każdego. Myślę, że z radością będziemy wracać do wspaniałych utworów, wykreowanych przez nich.