Sara Kordowska: „W zasadzie skupiamy się na tekstach”
6 min readSara Kordowska – pochodząca z Bydgoszczy artystka, wokalistka i autorka tekstów, w tym dla dzieci oraz debiutujących artystów. Jest studentką drugiego roku Kulturoznawstwa na Uniwersytecie Gdańskim. Debiutowała w roku 2019 płytą pt. „Wszystko i Nic” wydanym w ramach konkursu „Wydaj płytę z Będzie Głośno” organizowanym przez radiową Czwórkę.
Na początek prosiłabym o powiedzenie kilku słów o sobie i swojej twórczości.
Tworzę projekt pod swoim imieniem i nazwiskiem. Najczęściej mówi się o nas jako o zespole, ponieważ mamy swój podstawowy skład, w którym koncertujemy. Obecnie jesteśmy w trakcie nagrywania drugiego albumu. W zeszłym roku wydałam debiutancką płytę i od tej pory koncertujemy, tworzymy dalej. W zasadzie skupiamy się na tekstach. Otrzymaliśmy wyróżnienie w Maratonie Piosenki Osobistej, a także dostaliśmy się do kolejnego etapu „Wrzeszcza do mikrofonu”. Sama doszkalam się w zakresie kompozycji – chodzę na zajęcia organizowane w Zakładzie Kulturalnym na Przymorzu. Skupiam się na holistycznym podejściu do muzyki.
Jakie są poszczególne role w Waszym zespole?
Jestem „mamą” całego projektu, w związku z czym cały czas wymyślam nowe zadania, miejsca, w których możemy się pokazać. Bierzemy udział w festiwalach, które skupiają się na debiutujących artystach. Czasami piszę teksty i robię wstępne kompozycje, chłopcy je aranżują, ale najczęściej utwory są wypadkową ich pracy i jamów. Przeważnie tworzymy więc wspólnie. Jesteśmy zespołem, więc czasem ich pomysły zastępują moje, ale jednak to ja jestem takim bodźcem do tworzenia, działania. Zajmuję ustalaniem szczegółów miejsc, w których koncertujemy, kontaktem z organizatorami oraz reprezentuję nas jako grupę.
Jaki rodzaj muzyki tworzycie i co stanowi Waszą inspirację do tego?
Najczęściej jesteśmy określani jako alternatywa. Myślę, że mieści się to też w ramach popu. W naszych czasach pop jest bardzo nieprzychylnie traktowany – kojarzy się z czymś, co leci cały czas w radiu, jest miałkie i nie do końca ma jakąś wartość. Jeżeli chodzi o taką formę stricte muzyczną – kompozycje są proste, całokształt zmieniają teksty. Nasza muzyka jest dość współczesna, pomimo że prezentujemy m.in. brzmienia vintage’owe. Jeżeli chodzi o inspiracje, to przychodzi ona bardzo naturalnie. Cenię wielu polskich artystów, muszę tu podkreślić, że moje teksty są właśnie w języku polskim. Bardzo lubię ten język, pisać w nim. Kiedy uczę pisać lub robię to na zlecenie, również wszystko jest po polsku. Myślę, że nasza scena muzyczna jest rozbudowana i coraz lepiej promowana, szczególnie jeśli chodzi o młodych artystów, takich jak Mery Spolsky, Dawid Podsiadło, Vito. Oni także stanowią moje inspiracje. Czerpiemy z ludzi, których znamy. Jest mnóstwo poukrywanych w domach muzyków, którzy chodzą na jam session w Trójmieście czy mojej rodzinnej Bydgoszczy. Są to niesamowite charaktery, które nie doszły do mainstreamu, ale są bardzo utalentowane i robią wspaniałe rzeczy.
Wasza działalność także obejmuje takie formy jak jam session? Jak można ją opisać?
Koncertujemy teraz już praktycznie na terenie całej Polski, zaplanowaliśmy także kilka występów poza granicami kraju, w Europie. Sytuacja okołopandemiczna na razie nam na to nie pozwala. Złapała nas w takim momencie, kiedy mieliśmy bardzo dużo planów, ucięła nam wiele kontaktów i możliwości, ale to wszystko jest do nadrobienia. Zdążyliśmy nagrać dużo live sesji, wywiadów, koncertów biletowanych. Nie zdarzają nam się suporty – raczej wybieramy miejsce i tam gramy. Prywatnie jestem uczestnikiem warsztatów twórczych, w których trakcie muzycy zamykają się na 2 tygodnie, mając jeden wspólny cel, jakim jest zorganizowanie koncertu z utworów, które powstaną w ciągu tego czasu. Mamy 14 dni na to, żeby się poznać i przygotować dwugodzinny materiał. To także są niesamowite spotkania. Uważam, że jam session jest czymś obowiązkowym dla każdego muzyka.
Jesteście w trakcie tworzenia drugiej płyty – czy na ten moment możemy określić, w jaki sposób będzie różniła się od pierwszej?
Pierwszy album był bardzo rozproszony. Znalazły się na nim różne gatunki muzyki, utwory, które powstawały w różnych momentach mojego życia, również dużo wcześniej, przed wydaniem. Kiedy je pisałam, miałam 17 lat, teraz mam 20. W tym przedziale wiekowym jest ogromna różnica, dużo nowych możliwości, przeżyć. Druga płyta nie została jeszcze do końca określona. Na pewno będzie bardziej spójna, znajdą się na niej zwięzłe, refrenowe formy. Na pewno pójdzie to bardziej w stronę popu – często zarzuca mi się, że moje frazy są trudne, nie do powtórzenia. Chcemy zrobić coś bardziej wpadającego w ucho, ale jednocześnie nie okroić tego z ambicji. Tekstowo będzie dość podobnie – mam swoje zabiegi, których się trzymam.
Wspomniałaś o nieco ograniczonej obecną sytuacją możliwościach działalności artystycznej. Jak według Ciebie, jako artystki, wygląda twórcza codzienność w czasie COVID-u?
Z pewnością teraz jest nieco łatwiej niż w czasie pierwszego lockdownu, który wszystkich zaskoczył, przeraził. Muzyka pełni funkcję terapeutyczną, jest to dobry czas na to, aby planować. Album nie jest kwestią jedynie napisania utworów, czy zrobienia grafiki – są to te najprzyjemniejsze kwestie. Płyta to także masa papierologii, obmyślenia kto to może wypromować, kto może się tym zająć lub po prostu z nami porozmawia – to masa pracy, szukania i telefonów. Nie ma na to lepszego czasu niż teraz.
Jeżeli chodzi o próby, odbywają się w warunkach piwnicznych, a więc oczywiście brakuje energii od publiczności. Teraz mamy jednak takie możliwości elektroniczne, że przy użyciu komputera czy iPada możemy skomponować cały utwór. To jest ten moment, żeby się skupić i pomyśleć o tym co dalej. Będzie to czas wielu zmian. Mnie osobiście brakuje koncertowania i ludzi – tych, którzy nas słuchali, bądź zaczynali, naszych znajomych, którzy nam towarzyszyli, ale także wydarzeń muzycznych, na które sama chodziłam. Ważne jest, żeby jako muzyk pojawiać się na występach innych artystów. Tworzenie muzyki polega przede wszystkim na słuchaniu. Teraz te możliwości są ograniczone, ale ludzie dobrze sobie radzą – inwestują w live sesje. Wiemy jednak, że teraz wszędzie, w każdej branży kontakt z człowiekiem jest towarem deficytowym. Przede wszystkim warto nie panikować, nie czuć tej blokady, ale także presji – jeśli ktoś nie ma siły pracować, niech korzysta z tego czasu inaczej. Później wróci ze zdwojoną siłą.
Niedawno ukazał się nowy utwór pt. „Bagietki i pieski” odnoszący się do sytuacji po ogłoszeniu wyroku ws.aborcji oraz protestów kobiet. Skąd pomysł na taką formę okazania wsparcia dla tych wydarzeń?
Brałam udział w protestach i inspirowała mnie ta siła. Moje najbliższe otoczenie także uczestniczyło w tych wydarzeniach, tworzyli materiały filmowe. Stwierdziłam, że jest to bardzo dobra forma wyrażenia swojego zdania, która nikogo nie rani, nie obraża. Nie miałam takiego zamysłu. Chciałam w jakiś sposób określić swój stosunek do sprawy i okazać wsparcie tym, którzy go potrzebują. Dołożyć artystyczną cegiełkę. Myślę, że w pewnym stopniu jest to także pamiątka. Patrzę na to perspektywicznie – kiedyś będę miała swoje dzieci i będę mogła im powiedzieć, co się działo wtedy, kiedy miałam 20 lat. Jest to ułamek tego, co już było i tego, co przed nami. Takie sytuacje mają miejsce – czy to pod kątem politycznym, czy kulturowym. To się dzieje i będzie działo. Warto to zawrzeć w utworze i zostawić w eterze po to, aby ludzie mogli do tego wracać.
Jakie są Wasze plany na najbliższy czas?
Jesteśmy w fazie dogadywania się w sprawie nagrań. Dostaliśmy ciekawą propozycję do realizacji w Toruniu, jednak na chwilę obecną nie mogę zdradzić szczegółów. Myślę, że niedługo wszystko zarysuje się na naszych social mediach.