W kryzysie bezdomności, pandemii i zimie
3 min readNie bezdomni, a osoby pogrążone w kryzysie bezdomności – tak należy mówić o tych, którzy z różnych powodów wylądowali na bruku. Mało kto z nas wie, dlaczego mijany na ulicy człowiek nie ma dachu nad głową, jak długo boryka się z tą sytuacją i kiedy (oraz czy w ogóle…) nadejdzie szansa na jej poprawę. Nadchodząca wielkimi krokami zima, spowita na dodatek okowami pandemii koronawirusa, to poważne wyzwanie dla śpiących pod gołym niebem, ale też dla nas, muszących pokazać, że nie opanowała nas jeszcze najgorsza z chorób: znieczulica.
W ostatnim tygodniu zrobiło się głośno o akcji przeprowadzonej przez łódzkiego arcybiskupa Grzegorza Rysia, pokazującego pozytywne oblicze Kościoła Katolickiego – takie, jakie powinno docierać do nas na co dzień. Duchowny znany między innymi z tego, że wiosną bieżącego roku razem z wiernymi zebrał prawie milion złotych na zakup respiratorów do lokalnych szpitali, w tym miesiącu zgromadził – ponownie dzięki pomocy parafian – 150 tysięcy, przeznaczonych na testy wykrywające wirusa COVID-19 u osób pogrążonych w kryzysie bezdomności. Dzięki temu będą oni mogli znaleźć miejsca noclegowe, ponieważ schroniska wymagają dzisiaj poświadczenia zdrowia, a to, niestety, kosztuje. Środki powinny wystarczyć na przebadanie około ośmiuset potrzebujących, jeżeli jednak się wyczerpią, akcja zostanie wznowiona.
Jedna jaskółka nadal wiosny nie czyni, ba, do ciepłych dni wciąż bardzo nam daleko. Z mediów docierają już pierwsze głosy o odnalezieniu zwłok, za prawdopodobną przyczynę śmierci podaje się zaś właśnie wyziębienie. Brak możliwości zapewnienia sobie ciepłego napoju czy posiłku bądź, co gorsza, uzależnienie od alkoholu sprawiają, że osoby pogrążone w kryzysie bezdomności sięgają właśnie po używki. Mit o ogrzewającym działaniu produktów wysokoprocentowych wciąż krąży wśród społeczeństwa, a obalenie go to walka z potężnymi, długo bowiem stojącymi, wiatrakami. Sami, zresztą, rzadko kiedy ratujemy „złotóweczką” spotkanego przypadkiem na ulicznym parkingu kloszarda, bowiem przeświadczenie o tym, że pieniądze przeznaczy na nic innego jak napoje wyskokowe, wygrywa z wrodzoną dobrocią serca.
Kiedy, w miesiącach zimowych, zechcemy pojechać dokądś komunikacją miejską, zarówno z przystanków, jak i z samych środków typu autobusy, tramwaje czy metro patrzeć będą na nas plakaty przygotowane przez Wojewódzkie Centra Kryzysowe. Informują o tym, jak postąpić, w przypadku zauważenia gdziekolwiek człowieka potrzebującego pomocy. Spotkana na ulicy osoba w kryzysie bezdomności, siedząca na ławce pomimo padającego śniegu, lodowatego wiatru, siąpiącego deszczu powinna być dla nas jasnym sygnałem do sięgnięcia po telefon. Instytucje, takie jak policja bądź straż miejska mają obowiązek zająć się nią, zabrać do szpitala, zapewnić bezpieczeństwo.
Nie można przejść obojętnie wobec kogoś, kto cierpi. I kogo jutro może już nie być. Każda minuta jest tu na wagę złota. Wyziębienie organizmu to poważny w skutkach stan, a zapalenie płuc to tylko wierzchołek góry lodowej czyhających konsekwencji: odmrożenie kończyn wiąże się z ich amputacją, narządy odmówią w końcu współpracy, przestanie pracować mózg… To przykre, lecz może dotyczyć nas wszystkich. Jednego dnia ma się miliony – drugiego nie ma się nic. Wyciągajmy więc dłonie tak często, jak to możliwe.