„Trzeba nam znowu umierać, by Polska umiała żyć”
7 min readKrzysztof Kamil Baczyński – znamy go z lekcji historii, szkolnych podręczników, muzyki. Ostatnio nawet spogląda na nas z plakatów w kinowych multipleksach. Jaki naprawdę był człowiek, który zginął w wieku 23 lat w walce o ojczyznę? Jakie były jego największe lęki, pasje i pragnienia?
„Byłem jak lipy szelest, na imię mi było Krzysztof, i jeszcze ciało – to tak niewiele”
Krzysztof Kamil Baczyński (Jan Bugaj, Krzyś) przyszedł na świat 22 stycznia 1921 roku w Warszawie, która później stanie się jego wielką miłością. Drugie imię było hołdem dla siostry, narodzonej przed chłopcem, której nie było dane dorosnąć. Ojciec poety – Stanisław, był krytykiem i historykiem literatury, powieściopisarzem, a także członkiem ruchu socjalistycznego. Niegdyś piłsudczyk i legionista, usunął się z życia politycznego po przewrocie majowym w 1926 roku. Był aktywnym działaczem „lewicy kulturalnej”. Syn odziedziczył po nim wiele cech – najważniejszą z nich była odwaga, nie tylko w walce zbrojnej, ale w wyrażaniu samego siebie, w tak zwanym „wolnomyślicielstwie”. I nieważne, że były to myśli zupełnie różne.
Matka Krzysztofa – Stefania, kierowała szkołą ćwiczeń w warszawskim liceum, była także autorką kilku podręczników i książek dla dzieci. Para czynnie zajmowała się pisarstwem, co z pewnością w dużym stopniu wpłynęło na talent ich syna. Poza wspólnym, literackim mianownikiem była między nimi jedna znacząca różnica – stosunek do wiary. Stefania w przeciwieństwie do niewierzącego męża była gorliwą katoliczką. To nierzadko prowadziło do sporów, a nawet tymczasowych separacji, podczas których Krzyś zostawał pod opieką matki. Ta wychowywała go w głębokiej wierze chrześcijańskiej i nieustannie troszczyła się o zdrowie syna, poeta od dzieciństwa chorował bowiem na astmę. Krzysztof darzył rodziców ogromnym uczuciem, jednak różne wizje wychowania wpłynęły na niego destrukcyjnie, zwłaszcza w obliczu wojny. W wierszu „Rodzicom” poeta ostatecznie skapitulował wobec wymagań matki i ojca. W rozpaczliwym tonie pisał o tym, że nawet gdyby był w stanie, nie spełni marzeń rodziców, bo „Zanim dwadzieścia lat minie, umrze życie w złocieniach rąk…”
Mimo buntu oddanego na kartach swoich zeszytów literackich, młody Baczyński był często odzwierciedleniem wizji rodziców. Z jednej strony kontynuator socjalistycznych ideałów ojca i honorowy powstaniec, z drugiej nadwrażliwy melancholik, „późny wnuk Norwida”, zbyt uważnie przyglądający się wszechobecnemu cierpieniu. Te skrajnie różne elementy już zawsze będą się ścierały w poecie.
Ojciec Krzysztofa zmarł tuż przed wybuchem wojny, 27 lipca 1939. Matka przeżyła lata okupacji, desperacko poszukując syna. Do swoich ostatnich dni nie mogła pogodzić się z jego śmiercią.
„Jestem rycerz – Boga zamyślenie”
Baczyński swoje pierwsze wiersze tworzył już w wieku 15 lat, jednak zupełną dojrzałość artystyczną osiągnął po wybuchu wojny. Poezja stała się powierniczką ogromnych lęków, trosk i pragnień dwudziestolatka, który swoje najpiękniejsze lata spędzał w heroicznej walce o ojczyznę. Jest coś, co wyróżnia go na tle innych polskich twórców różnych epok – walka piórem na równi z walką czynem. Uczniowie, studenci, czytelnicy uwielbiają go za to, że całkowicie odrzucał teorię o „narodzie wybranym”, którą łatwo znaleźć w literaturze romantycznych wieszczów. Nie zgadzał się na głoszenie pustych haseł, które usypiają naród w walce o niepodległość.
Baczyński od najmłodszych lat stawiał na działanie. Należał do 23 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej „Pomarańczarnia”, Organizacji Młodzieży Socjalistycznej „Spartakus”, współtworzył pismo „Strzały”. Doświadczenie okupacji pogłębiło w Krzysztofie wewnętrzne rozdwojenia i problemy moralne. Poeta nie mógł zrozumieć jak można być osobą głęboko wierzącą, jednocześnie bezkarnie celując w serce wroga. Problemy moralne żołnierza o światopoglądzie chrześcijańskim ukazał poeta w wierszu „Spojrzenie”, gdzie opisuje swoje poczwórne „ja” – kochającego, nienawistnego, płaczliwego i pokornego. Rozmaite doświadczenia wojny uderzały we wrażliwego Krzysztofa ze zdwojoną siłą. Był świadkiem ciągłego zezwierzęcania się ludzkich obyczajów, brutalnych pobić, egzekucji, gwałtów. Nie mógł patrzeć na cierpienie bezbronnych – dzieci, kobiet, starców. Widać to szczególnie w wierszu „Dzieci na mrozie”:
„Dzieci skostniałe rączki kładą na ustach mokrych,
by nie wypadł z nich ognisty miecz.
Bo dzieci są cierpliwe – przykute do murów,
ścięte mrozem w szkło białe, ściskają kreski ust,
by nie wypadły z nich czerwone bąble bólu,
celne jak grom i ostry nóż.
I dzieci są cierpliwe, lecz gdy tkniesz
przemarzłe, przemienione w szkło,
to się rozsypią, tryśnie krew
i drgnie obłoków głuchy dzwon.”
W natłoku tak silnych emocji i wszechobecnego cierpienia poczuł Baczyński wielką tęsknotę za etosem rycerskim. Wszak ówcześni „rycerze” nadużywali władzy i byli w oczach Krzysztofa raczej wysłannikami nienawiści niż dobra. W swoich poematach baśniowych stworzył zatem „nadludzi”, o nieograniczonej sile, pozbawionych cierpienia i przede wszystkim gotowych do pomocy słabszym śmiertelnikom. O takim ratunku w czasach wojny marzył Baczyński. To świadczyło o wielkiej dobroci serca poety. Wiedział, że jego możliwości niesienia pomocy są ograniczone, dawał więc cząstkę nadziei i zapomnienia w swojej poezji. W 1941, kiedy terror hitlerowski znacznie wzrósł, Baczyński porzucił idylle i wszelki egotyzm. Przyszedł czas na bolesny rozrachunek z samym sobą i otaczającym go światem. W największym możliwym stopniu poeta angażował się w aktualne, tragiczne wydarzenia swego kraju, pisząc psalmy, elegie, hymny, apele i modlitwy. Resztę czasu poświęci działaniom konspiracyjnym i…
„Przepłyniesz we mnie jak listek opadły w ciepły tygrysi pomruk”
Spośród wielu szarych okupacyjnych dni, znalazł się jeden, który rozjaśnił krótkie życie Baczyńskiego. 1 grudnia 1941 przyjaciele poznali go z Barbarą Drabczyńską, która podobnie jak Krzysztof studiowała polonistykę na Tajnym Uniwersytecie Warszawskim. Połączyła ich miłość do literatury. Barbara stała się pierwszą recenzentką utworów, a przede wszystkim cudowną muzą poety. W niezwykle subtelny sposób opiewał ją w erotykach i lirykach miłosnych. Niewiele ponad pół roku po pierwszym spotkaniu para wzięła ślub w Kościele na Solcu. Wynajęli skromne, dwuizbowe mieszkanie w Czerniakowie. Tam często organizowali spotkania w gronie przyjaciół, których głównym punktem było odczytywanie polskiej literatury, a także prób literackich samych uczestników.
Barbara była idealną towarzyszką życia i jedną z dwóch najważniejszych kobiet w życiu Krzysztofa. Z jego erotyków wyłania się postać kobiety zawieszonej gdzieś pomiędzy ziemią a przestrzenią kosmiczną. Była ona jedynym źródłem ukojenia dla mężczyzny doświadczonego okrucieństwem wojny. Brak jakichkolwiek schematów liryki miłosnej w dziełach Baczyńskiego:
„Przez ciała drżący pryzmat
w muzyce białych iskier
łasice się prześlizną
jak snu puszyste listki.
Oszronią się w nim niedźwiedzie,
jasne od gwiazd polarnych,
i myszy się strumień przewiedzie
płynąc lawiną gwarną.
Aż napełniona mlecznie,
w sen się powoli zapadnie,
a czas melodyjnie osiądzie
kaskadą blasku na dnie.”
(z wiersza „Biała magia”)
Barbara jest w jego dziełach aniołem, a zarazem grzesznicą. Znany z wszelkich dysonansów autor znów tworzy dwie sprzeczne wizje, tym razem miłości. Jedna jest czysta, łagodna, w harmonijny sposób łączy dusze bohaterów. Druga – to miłość „ciemna”, zmysłowa, cielesna, ale niezwykle potrzebna. Stanowi bowiem formę zapomnienia i ucieczki od szarej, wojennej rzeczywistości…
Barbara zginęła 1 września 1944 roku, nieszczęśliwie trafiona odłamkiem szkła, podczas walk w powstaniu warszawskim. Była wówczas w ciąży.
„Czy to była kula synku, czy to serce pękło?”
Choć los nigdy nie był łaskawy dla Baczyńskiego, oszczędził mu cierpień związanych ze stratą ukochanej żony i swojego potomka. Niespełna miesiąc przed tymi wydarzeniami, poeta poległ na posterunku w Pałacu Blanka, śmiertelnie raniony przez strzelca wyborowego. Miał 23 lata. Wszystko wskazuje, na to, że strzał padł z gmachu Teatru Wielkiego, gdzie za miesiąc ostatni raz splotą się losy ukochanych. Tam zginie również Barbara. Dziś ich ciała spoczywają na Warszawskim Cmentarzu Wojskowym na Powązkach. W 1947 poeta został pośmiertnie odznaczony Medalem za Warszawę 1939-1945 i Krzyżem Armii Krajowej.
Czesław Miłosz w „Ogrodzie Nauk” tak pisał o Baczyńskim:
„Niech Pan sobie wyobrazi nagłe narodziny talentu wśród okropności tamtej Warszawy (…) niech Pan sobie wyobrazi Ariela, młodocianego eterycznego Słowackiego, czy raczej ze względu na chorobę astmy, Prousta. Baczyński, kiedy go poznałem i odwiedzałem w domu, u jego matki, był zawsze chory na astmę, dni spędzał w łóżku i w łóżku pisał. Późniejsza jego metamorfoza w żołnierza jest tym bardziej zadziwiająca, jako triumf woli.”
Drugie życie
Baczyński tworzył przeszło 70 lat temu, mimo to ciągle wracają do niego nie tylko historycy literatury i nauczyciele. Muzyka kocha Baczyńskiego, to wiadomo nie od dziś. Ewa Demarczyk, Jacek Kaczmarski, Grzegorz Turnau, Ankh, Lao Che, Zbigniew Hołdys, Mela Koteluk i Czesław Mozil – to tylko niektórzy artyści, którzy oddali muzyczny hołd Baczyńskiemu. 15 marca tego roku w kinach pojawił się film biograficzny „Baczyński” reżyserii Kordiana Piwowarskiego. Te wszystkie teksty kultury związane z poetą są wielkim ukłonem w jego stronę, ale przede wszystkim zachętą do odkrywania historii kogoś, kto całym sercem kochał naszą ojczyznę i – nie bójmy się tego stwierdzenia – oddał życie w walce o to, byśmy my mieli co kochać.