Wyspa Sobieszewska, jakiej nie znacie!
7 min readDzielnica, która od 1973 roku należy administracyjnie do Gdańska, kojarzona jest głównie przez pryzmat letniego plażowania. Co roku tłumy turystów odwiedzają Sobieszewo podczas letniego wypoczynku. Jednak Wyspa Sobieszewska to nie tylko piasek i morze – jak się okazuje ma ona także inne ciekawe zakątki, które warto poznać.
Jest dość ciepła, listopadowa sobota. Po całym tygodniu zajęć na studiach i pracy postanawiamy wraz z moim przyjacielem Kubą pojechać na spacer nad morze. Wybór ponownie padł na Wyspę Sobieszewską, którą zresztą bardzo często odwiedzamy. Tym razem jednak postanawiamy pójść krok dalej i poznać jej inne, ukryte zakątki. Zapowiada się ciekawy dzień, pełen emocji i być może rozmów z ciekawymi ludźmi. Pakujemy więc nasze plecaki i wsiadamy do auta – czujemy, że to może być fajna przygoda.
Kiedy mijamy Most 100-Lecia Niepodległości, znajdujemy się w centrum Sobieszewa. Przed nami stoi ceglany kościół, a kilka metrów obok budynek Zgromadzenia Księży Saletynów. Po drugiej stronie przystanki autobusowe, sklepy i płynąca Martwa Wisła. Mimo że jest sobotnie przedpołudnie, to centrum Sobieszewa nie tętni życiem. Mijamy zaledwie kilka osób, które z maseczkami na twarzy i siatkami w ręku kierują się prawdopodobnie w kierunku swoich domów. Turystów i spacerowiczów nie widać i w zasadzie nie jesteśmy zdziwieni – w końcu jest środek jesieni, a sytuacja epidemiczna w naszym kraju raczej nie zachęca do wychodzenia z domu. Jedziemy dalej i mijamy kilka opustoszałych pensjonatów, hoteli oraz Zgromadzenie Sióstr Zakonnych. Skręcamy w lewo. Zostawiamy auto przy centrum konferencyjnym i wysiadamy. Kierujemy się w stronę plaży. Za chwilę czeka nas pierwsze odkrycie.
Pierwsza stacja: Dywizjon Rakietowy
Od morza dzieli nas około piętnastominutowy spacer, który jednak postanowiliśmy sami sobie wydłużyć. Wchodzimy w las i można powiedzieć, że na siłę szukamy przygody. Jesteśmy trochę przestraszeni – żywego ducha nie widać, nie słychać nawet śpiewu ptaków, ani szumu morza. Tylko my i szelest liści leżących pod naszymi nogami. Udajemy się lekko na zachód i już po kilku minutach spaceru, naszą uwagę przykuwają pewne betonowe fundamenty. Jak się później okazuje, jest to schron oddziałów Wojska Polskiego.
Rozglądamy się po okolicy, ale wchodzenie wgłęb budynku, wydaje się nam zbyt ryzykowne. Co prawda wygląda on dość okazale, nie są to żadne ruiny – bunkier zachował się w świetnym stanie. Decydujemy się jednak zrobić kilka zdjęć i się wycofać. Mieliśmy obawy co do wchodzenia do środka, nigdy nie wiadomo co mogłoby tam nas spotkać. Ale budynek robi na nas wrażenie i postanawiamy poczytać nieco na ten temat. Okazuje się, że jest to schron wojskowy 23, Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej. Prawdę mówiąc, z Kubą nie znamy się zbytnio na wojskowości, ale zaczynamy rozumieć, że to miejsce kiedyś było ważnym punktem na mapie Gdańska. Źródła internetowe mówią nam, że właśnie w tym miejscu w latach 1964-1999 stacjonował najdalej wysunięty na wschód dywizjon sił powietrznych. Zaciekawia nas to. Postanawiamy, że może kiedyś jeszcze wrócimy w to miejsce w większym gronie i wejdziemy do środka. Póki co lasem dalej kierujemy się w kierunku plaży. Rozmawiamy o odkryciu, a obok nas po drzewach skaczą wiewiórki. Po około 25 minutach znajdujemy się na plaży. Czas powdychać trochę morskiego powietrza. Dla takich chwil warto żyć.
Mewia Łacha, czyli coś dla miłośników przyrody
Po spacerze na plaży wracamy do auta i postanawiamy, że kolejnym przystankiem dzisiejszej wyprawy będzie rezerwat Mewia Łacha. Kierujemy się więc w kierunku Świbna. Niebawem znajdujemy się w okolicach przeprawy promowej i tam zostawiamy samochód. Ponownie wchodzimy w las. Tym razem spotykamy już kilku spacerowiczów, którzy tak jak my postanowili spędzić sobotę na łonie natury. Zielony szlak prowadzi nas przez miejsce, w którym gospodarzem jest przyroda. Takie napisy zresztą widnieją też na tablicach informacyjnych, które mijamy. Ludzie są tutaj gośćmi i obserwatorami, a ptactwo i inne zwierzęta dyktują tutaj warunki. Warto też zaznaczyć, że Mewia Łacha to nie tylko ptactwo, ale też bogata roślinność. Nic dziwnego, że ten rezerwat przyrody jest jednym z najchętniej odwiedzanych pomników przyrody na Pomorzu.
W końcu docieramy do brzegu Wisły i wzdłuż niej idziemy ciągle prosto. Mamy świadomość, że jesteśmy coraz bliżej natury. Znów mijamy kilku spacerowiczów oraz dwie rodziny z dziećmi. Dzisiejsza pogoda sprzyja spacerom – nie ma wiatru, na termometrach około 15 stopni i zza chmur wydostaje się słońce. Jest naprawdę relaksująco. Gdzieś w oddali słyszymy śpiew ptaków i szum morza. Z zaciekawieniem czytamy też informacje na tablicach ustawionych wzdłuż trasy. Po jakimś czasie docieramy do punktu obserwacji. Bez wahania wchodzimy na platformę i obserwujemy przeróżne gatunki ptaków znajdujące się w pobliżu. Spotykamy też ornitologa, pana Piotra, który chwilę z nami rozmawia i tłumaczy, dlaczego ptactwo znajduje się pod ścisłą ochroną rezerwatu. Po blisko dwugodzinnym spacerze wracamy do auta i postanawiamy udać się w jeszcze jedno miejsce, ale o tym za chwilę. Wspólnie dochodzimy do wniosku, że Mewia Łacha to miejsce, które warto odwiedzić niezależnie czy lubimy przyrodę, czy nie. Piękne okoliczności natury i nadmorskie powietrze sprawiają, że człowiek chociaż na chwilę jest w stanie zapomnieć o szarej codzienności.
Rezydencja kata
Mało kto wie, że Wyspa Sobieszewska była miejscem, gdzie w okresie II wojny światowej znajdowała się rezydencja władz niemieckich i zarządcy Wolnego Miasta Gdańska – Alberta Forstera. Tam zapadały najważniejsze i najstraszniejsze decyzje podejmowane przez nazistów, a częstym gościem tak zwanej Forsterówki był Adolf Hitler. Tam też Niemcy szkolili swoich żołnierzy i przechowywali broń w koszarach. Zresztą budynki te stoją przy ulicy Lazurowej do dzisiaj, jednak mało kto ma świadomość, że 80 lat temu było to czarne miejsce na mapie Gdańska. Z Kubą pierwszy raz o Forsterówce dowiedzieliśmy się na lekcji historii w liceum. Przygotowując się do matury rozszerzonej, dużo czytaliśmy i słuchaliśmy o naszym mieście, a informację o tym miejscu usłyszeliśmy na jednym z wykładów doktora Jana Daniluka organizowanego przez Ratusz Gdański. Forsterówka nie była więc dla nas do końca obca…
Podczas sobotniego spaceru postanowiliśmy przyjrzeć się temu miejscu z bliska. Na pierwszy rzut oka budynek koszar oraz dom oficerski (w którym zamieszkiwał Forster) nie wzbudzają żadnych podejrzeń. Zlokalizowane są tuż przy drodze prowadzącej na plażę oraz naprzeciwko campingu. Kawałek dalej znajduje się hotel oraz parking. Kiedy podchodzimy bliżej ogrodzenia, zauważamy, że pod drzwiami wejściowymi stoi buda, a obok leży piesek. Jesteśmy zdziwieni, bo wygląda na to, że ktoś tutaj zamieszkuje. Postanawiamy dowiedzieć się czegoś więcej i pytamy o to w pobliskim barze. Pracownik nic jednak nie wie na temat losów Forsterówki, a my decydujemy się jeszcze przeczytać tablicę informacyjną ustawioną w pobliżu. Z niej dowiadujemy się, że po wojnie ośrodek należący do NSDAP przekształcił się w … ośrodek wypoczynkowy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej „Mewa”. W 2010 roku kompleks znalazł się w rękach zakonu franciszkańskiego, który od 10 lat planuje stworzyć tam Ośrodek Pojednania Polsko-Niemieckiego. Ponadto miasto Gdańsk planowało utworzyć Muzeum Wyspy Sobieszewskiej, w którego skład weszłyby wspomniane budynki. Na razie skończyło się jednak na planach. W międzyczasie wraz z przyjacielem zauważamy, że robi się ciemno i postanawiamy wracać do domu. Nasza ciekawość, jednak ciągle jest niezaspokojona i uznajemy, że niebawem znów tutaj wrócimy. W drodze powrotnej dyskutujemy na temat tego, co zobaczyliśmy i zgodnie stwierdzamy, że była to bardzo mile spędzona sobota!
I co dalej?
Należy zaznaczyć, że Wyspa Sobieszewska to nie tylko te kilka miejsc. Planując wypad do Sobieszewa, warto zarezerwować sobie czas na wizytę w Ptasim Raju. Drugi po Mewiej Łasze rezerwat przyrody znajdujący się w tamtej części Gdańska ugości nas wieloma pięknymi krajobrazami i różnorodnymi gatunkami przyrodniczymi. Na terenie rezerwatu znajdują się też dwa jeziora: Karaś i Ptasi Raj. Ta część Gdańska jest także bogata w infrastrukturę – oprócz wspomnianego przeze mnie Mostu 100-Lecia Niepodległości znajduje się też bogata siatka ścieżek rowerowych, co sprzyja planowaniu wycieczek rowerowych. Ponadto na Wyspie Sobieszewskiej działa kilka instytucji kulturalnych, czy też biblioteka miejska.
Jak widać, ta część Gdańska idealnie nadaje się na spędzenie wolnego dnia. Niezależnie od pogody, pory roku i zainteresowań – każdy znajdzie tam coś dla siebie. Ponadto tajemnicze i nieodkryte miejsca sprawiają, że każda wizyta pozostawia po sobie nutkę ciekawości. A wspaniałe warunki przyrodnicze tylko sprzyjają w relaksowaniu się właśnie tam – na Wyspie Sobieszewskiej.
*Fotografie pochodzą z mojego archiwum prywatnego i były robione podczas kilku (również tych wcześniejszych) wizyt na Wyspie Sobieszewskiej.