Jak wielkie Lady Pank rozkręciło Stary Maneż!
3 min readMikołajki nie mogły zakończyć się lepiej! To właśnie tego dnia odbył się koncert Lady Pank w Gdańsku. Tysiąc trzysta osób miało okazję świetnie się bawić w gdańskim Starym Maneżu. Zespół zagrał piosenki z najnowszej płyty „LP1”, ale nie zabrakło klasycznych dzieł.
Pogoda idealnie zgrała się z dniem koncertu – Mikołajkami. Śnieg prószył, a zimne powietrze doskwierało osobom, które czekały w kolejce na koncert. Kontrastowało z tym ciepło, które można było odczuć już chwilę po wejściu do Starego Maneżu. Gdy zaczął się koncert, było już tylko goręcej. Bilety zostały wyprzedane na dwa dni przed wydarzeniem, ale „Święty Mikołaj” podarował dziesięć dodatkowych wejściówek w dniu koncertu. Publiczność była zróżnicowana wiekowo. Można było dostrzec starszych słuchaczy, którzy zapewne pamiętają początki Lady Pank, jak i studentów, czy dzieci w towarzystwie rodziców.
Nagły krzyk publiczności rozpoczął koncert. Na scenie pojawiło się Lady Pank, nieczekające ani chwili na zagranie pierwszej nuty. Na początku utwory nie były urozmaicane żadnym komentarzem od kogokolwiek z członków zespołu – muzycy po prostu skupili się na grze. Widownia otrzymała dwie godziny pozytywnych emocji, które nieustannie biły od muzyki oraz artystów. Trudno było znaleźć osobę, która nie poruszałaby się do rytmu. Słowa większości piosenek znali na pamięć jednak nieliczni, najwięksi fani.
Koncert promował nową płytę „LP1”, ale nie zabrakło też wielu kultowych utworów. Łącznie doliczyłam się dwudziestu czterech piosenek. Jak można się było spodziewać, publiczność najlepiej znała słowa takich hitów jak „Kryzysowa narzeczona”, czy „Mniej niż zero”. Jednym z najlepszych występów było z kolei zaśpiewanie piosenki „Mała wojna”. Przed jej wysłuchaniem mogliśmy dowiedzieć się, że został nagrany do niej nowy wstęp i być może ukaże się on w następnej płycie.
Jan Borysewicz śpiewał w towarzystwie gitary i fortepianu, co wprowadziło w nastrojową atmosferę. Piosenkę dokończył już cały zespół, ukazując kontrast. Zaczęło się od spokojnego wstępu, a skończyło – na energicznych dźwiękach Janusza Panasewicza. W każdym z nich było słychać było emocje, a w dodatku – same słowa tego utworu miały ważny przekaz.
Koncert miała zakończyć piosenka „Zostawcie Titanica” – tak myślała publiczność. Zaczęła ona krzyczeć Lady Pank, a gdy już brakowało siły, to ludzie gwizdali. Dało to oczekiwany skutek, bo zespół wrócił na scenę i zagrał jeszcze trzy piosenki.
W trakcie całego występu grupa skupiła się na muzyce. I choć Lady Pank rzadko nawiązywano kontakt z publicznością na inne sposoby, to więź z fanami była stale podtrzymywana poprzez gesty i spojrzenia. Przodował w tym frontman, Janusz Panasewicz. Wokalista świetnie się bawił tą rolą, niczym aktor w teatrze. Pozdrawiał najbardziej zaangażowane w zabawę fanki, ale i starał się zwrócić uwagę tych gorzej bawiących się.
Kiedy mówimy o muzyce rockowej, nie można zapomnieć o instrumentach. Nie brakowało solówki na perkusji, kilku na gitarze, a nawet na saksofonie. Muszę przyznać, że ten ostatni instrument mnie zaskoczył, a grający na nim Marcin Nowakowski spisał się znakomicie. Jak się później okazało, miał tego dnia urodziny. Publiczność postanowiła zaśpiewać mu „Sto lat”, a on za to pochwalił się swoim prezentem – małym saksofonem.
Atmosfera była przyjemna, członkowie zespołu, mimo wieku, dawali z siebie wiele energii, żartowali i stworzyli więź z widownią. Jeśli będziecie mieli okazję kiedyś pójść na koncert Lady Pank, to nawet się nie zastanawiajcie! Jest to naprawdę pozytywne przeżycie i miło spędzony czas.
https://www.facebook.com/190008074372235/videos/526505301187983/?epa=SEARCH_BOX