Studencka wyprawa do Arizony, czyli jak połączyć przyjemne z pożytecznym
6 min readHistoria Karoliny jest dobrym przykładem, że jedną decyzją można wywołać ciąg niespodziewanych zdarzeń. Rok temu właśnie szykowała się do matury. Dla chwili odsapnięcia, wzięła udział w kursie wystąpień publicznych, który organizuje Polsko-Amerykańska Akademia Liderów. Kto by się spodziewał, że rok później będzie przeglądać fotografie z wyprawy życia do Stanów Zjednoczonych.
Właśnie spędzasz pierwszy w tym roku pełny tydzień w Polsce. Jak mija Ci powrót do polskiej codzienności?
Powiem szczerze, smutno, i to bardzo. Z żalem opuszczałam wiecznie gorącą Arizonę, ale mam do czego wracać. Nie wiem czy kiedykolwiek widziałam mojego tatę szczęśliwszego, niż wtedy, gdy odbierał mnie z lotniska w Warszawie. Znajomi również są zadowoleni z mojego powrotu (szczególnie z amerykańskich czekolad, jakie im przywiozłam). Nie miałam jeszcze ani jednego dnia, którego nie wypełniło jakieś spotkanie i opowieści z mojej wyprawy.
Co było trudniejsze po powrocie, gwałtowna zmiana strefy czasowej, czy pogody?
Udało mi się łagodnie znieść obie rzeczy. Zmiana strefy czasowej w jedną i w drugą stronę była dla mnie bardzo łaskawa. Jako jedyna uczestniczka projektu nie byłam przemęczona przez kilka dni po przylocie. Prawdziwym zaskoczeniem była dla mnie pogoda w Polsce. Słoneczne święta wielkanocne, wysoka temperatura… było podejrzanie przyjemnie. Lecz co innego Londyn! Do samolotu wsiadłam w Phoenix, kiedy na dworze było około 30 stopni, a wysiadałam w deszczowym Londynie, kiedy temperatura oscylowała w okolicach 6 stopni! To był prawdziwy szok.
Jak to się stało, że ledwo zaczynając studia (germanistyka na UW przyp. red.) znalazłaś się na drugim końcu świata na arizońskich równinach?
Faktycznie, moja kariera studencka nie jest zbyt długa. Gdy wylatywałam nie zakończył się nawet jeszcze pierwszy semestr zajęć. W trzeciej klasie liceum zgłosiłam swoją kandydaturę na staż w biurze poselskim Tomasza Jaskóły. Nie łatwo było się tam dostać, ponieważ o 3 miejsca ubiegało się ponad 20 osób, ale udało się! Po odbytym stażu, śledząc jego aktywność na Facebooku natknęłam się na post dotyczący Polsko-Amerykańskiej Akademii Liderów. Po zapoznaniu się z ich ofertą zdecydowałam się wziąć udział w Kursie Wystąpień Publicznych. Zrobiłam to z ogromną chęcią, zawsze chciałam sprawiać wrażenie pewnej siebie, nawet wtedy, gdy w środku umierałam ze strachu. Mój plan się powiódł. Po ogłoszeniu wyników należałam do grona najszczęśliwszych osób na Ziemi, zajęłam pierwsze miejsce! Oznaczało to, że jadę do Stanów.
Dlaczego trafiłaś akurat do Arizony?
Celem Projektu Arizona jest edukacja ludzi, którzy chcą działać na rzecz wolności gospodarczej i osobistej. Arizona jest tego bardzo ważną częścią. W tym stanie działają bardzo efektywne organizacje pozarządowe – m.in. Goldwater Institute, Americans for Prosperity i wiele innych. Mają także spore zaplecze naukowe – Arizona State University (ASU) Center for Political Thought and Leadership, ASU Center for Study of Economic Liberty. Arizona swoim umiłowaniem wolności, moim zdaniem, wyróżnia się na tle innych stanów. Region ten jest z tego dumny i chwali się takimi aspektami, jak wolny dostęp do broni czy niskie podatki. To wszystko sprawia, że uczestnicy Projektu mogą uczyć się od profesjonalistów oraz zaczerpnąć inspiracji, co skłoni ich do działania w swoich krajach.
Czym się tam zajmowałaś i jak wyglądał Twój dzień?
Mój plan każdego dnia był wypełniony do granic możliwości! Główną częścią mojego projektu był staż w dziale marketingu w firmie prawniczej (www.attorneyforfreedom.com). Pomagałam w organizacji eventów, przy tworzeniu strony internetowej, social media, byłam odpowiedzialna za materiały promocyjne, za prowadzenie statystyk na podstawie GoogleAnalytics, a także pomagałam przy rekrutacji nowych członków zespołu. Oprócz stażu 2-3 dni w tygodniu uczęszczałam na zajęcia na Arizona State University. Miałam rownież okazję wziąć udział w wielu interesujących konferencjach (dotyczących głównie zagadnień związanych z wolnym rynkiem i ekonomią) oraz spotkaniach networkingowych z biznesmenami, politykami czy aktywistami. Zajęcia nie ograniczały się jedynie do dni roboczych; w weekendy organizowaliśmy wycieczki (Los Angeles, Meksyk, Las Vegas, Grand Canyon), udzielaliśmy się jako wolontariusze w zaprzyjaźnionej organizacji, lub aktywnie spędzaliśmy czas zdobywając okoliczne szczyty. Nie było tam czasu na nudę czy chociażby popływanie w basenie na terenie naszego osiedla.
Co robiłaś w wolnych chwilach i jak odnalazłaś się wśród obcych Ci ludzi w zupełnie innej kulturze?
Jak już wspomniałam wyżej, czasu wolnego nie było zbyt wiele. Jednakże ludzka mentalność w Stanach znacznie różni się od polskiej. Nikt nie krępuje się zagadać do Ciebie na ulicy, nawet jeżeli widzi Ciebie pierwszy raz w życiu. Kierowcy autobusów zawsze życzą Ci miłego dnia, a kasjerki w sklepach wypytują skąd jesteś, bo masz interesujący i uroczy akcent. Najbardziej jednak polubiłam mój zespół w pracy. Poznałam tam każdego, wszyscy byli zaciekawieni mną, moim projektem, historią, tym, co robię w życiu, jak podoba mi się Arizona; chcieli wiedzieć wszystko! Szczególnie z osobami pracującymi w dziale marketingu złapałam dobrą relację, moje kochane współpracowniczki namawiają mnie na ponowne odwiedzenie ich, gdy tylko będę miała okazję! Na wyjeździe nie poznałam jednak tylko Amerykanów, studenci biorący udział w projekcie pochodzili z Polski, Ukrainy oraz Chorwacji. Mieszkaliśmy w jednym domu, więc mogliśmy naprawdę dobrze się poznać. Wszyscy mamy nadzieję, że nasze drogi się nie rozejdą, a ponowne spotkanie jest już po części zaplanowane.
Jak myślisz, czym Arizona wyróżnia się na tle reszty Stanów Zjednoczonych?
Chyba nie będzie dużym zaskoczeniem fakt, że na pierwszym miejscu wymienię pogodę. Arizona szczyci się największa w całym USA liczbą słonecznych dni w roku; podczas mojego pobytu (styczneń-marzec) temperatura nie spadała poniżej 20 stopni a słońce przez cały czas przyjemnie muskało twarz.
Co Ci się najbardziej spodobało w Arizonie i całym USA?
Z fragmentów USA, które dane mi było odwiedzić, ogromne wrażenie zrobiło na mnie Las Vegas. Powiem szczerze, myślałam, że opowieści na temat tego miasta są przesadzone, ale uwierzcie mi, nie są. Dachem jednej z głównych ulic jest ogromny ekran, gdzie co godzinę grane są piosenki Imagine Dragons (zespół pochodzi właśnie z tego miasta). Tłum na ulicy w momencie się zatrzymuje, zaczyna śpiewać i tańczyć. Ogromne kasyna, niesamowite hotele stylizowane na najsłynniejsze miasta, tancerze na ulicach; zdecydowanie warto spędzić tam choć jedną noc!
Co Cię zszokowało lub przeraziło?
Groźnie wyglądający panowie z kaburą przy pasku, jeżdżący pickupami i jedzący fastfoody to codzienny widok w Arizonie. Mimo początkowego szoku, nikt nie czuje się zagrożony, a z czasem ten widok nie jest dla ciebie niczym niezwykłym. Bezkresne pustynie to normalny widok po wyjechaniu poza granice miasta. Aż do kolejnej dużej miejscowości masz szansę zobaczyć jedynie stację benzynową na swojej drodze (i oczywiście kaktusy, dużo kaktusów!).
Jak chciałabyś polecić organizację, w której teraz działasz?
Mimo tego, że Projekt dobiegł końca, wciąż jestem związana z organizacją. Uważam, że prowadzą ją osoby z pasją, które naprawdę wiedzą co robią, dlatego sama zaproponowałam im pomoc. Aktualnie Polsko-Amerykańska Akademia Liderów ma otwartą rekrutację na swoją kolejną edycję, więc jeżeli jesteś ambitny, uważasz zagadnienia ekonomiczne za interesujące, lub chcesz dostać szansę na spełnienie własnego „american dream”, to koniecznie odwiedź stronę www.akademialiderow.edu.pl
Dziękuję za rozmowę.