Zeus rzeczywiście Jest Super – relacja
3 min readEnergia, emocje, niepowtarzalny klimat, przepiękna gra świateł i atmosfera, której nie odczułam nigdy dotychczas… Piątkowy (17 marca) koncert Zeusa w Uchu był wydarzeniem niezapomnianym, bo przecież „Jest Super”.
Kilka minut po 22, światła gasną, słychać pierwsze dźwięki muzyki. Przed tłum wychodzi Wojtek „Joteste”, który rozpoczyna koncert. Tuż po nim słuchaczom pokazuje się już nie kto inny, jak sam Kamil Zeus Rutkowski. Raper witany jest gromkimi brawami i okrzykami. Nic dziwnego – energia jaką ze sobą wnosi, udziela się również fanom. Zaczyna się… Jako pierwsza poleciała „Nomada”. Być może występ nie odbywał się w Dubaju, Tokio, Peru czy Angkor Wat, ale gdyńska publiczność spisała się na medal. Wszyscy wylewali z siebie potoki słów – rapowali i śpiewali razem z Kamilem. Po wyjściowym kawałku, Zeus przedstawił cały skład Pierwszego Miliona. W tym samym czasie na scenie pojawił się również damski pierwiastek drużyny – Justyna Kuśmierczyk. Potem grali dalej. Było „Będziemy dziećmi”, było „ODP. 2”, było „Nie potrzebuję wiele”, był „Domek w górach”. Był i „Siewca”, który porwał publiczność już od pierwszych dźwięków. Ciężko było dostrzec wśród publiki osoby, które nie wtórowałyby Zeusowi chociażby podczas refrenu.
Ale pojawiły się również numery z poprzednich albumów – począwszy od „Widnokręgu”, idąc przez „Strumień” i „Znasz mnie”, a kończąc na „Hipotermii”. Te kawałki cieszyły się równie dużą aprobatą publiczności, mimo że klimatycznie są całkiem inne niż numery z „Jest Super”.
Ten wieczór był wyjątkowy również dla fanów samej Justyny, która 15 marca wydała swoją debiutancką płytę „Respire” i w trakcie tego koncertu po raz pierwszy na żywo zaprezentowała utwory „Respire” i „4 rano”. Choć przyznała, że premierowy koncert z tym krążkiem dopiero przed nią, to jednak nie mogła sobie odmówić, by nie zaśpiewać tych dwóch numerów. Publika zgromadzona pod sceną bardzo ciepło przyjęła wykonanie wokalistki, można się więc spodziewać, że płyta zbierze pozytywne recenzje.
Warto też zwrócić uwagę na efekty oświetleniowe, które idealnie współgrały z muzyką, a nawet nadawały jej jeszcze mocniejszego charakteru i pazura. Razem tworzyły spójną całość, zaskakującą też tych, którzy z Zeusem spotkali się na żywo nie po raz pierwszy.
Już po zakończeniu koncertu, które przypieczętowane zostało „Siewcą”, Zeus wyszedł do fanów. Każdy więc mógł zbić z nim piątkę, poprosić o autograf, zrobić sobie wspólne zdjęcie czy po prostu chwilę porozmawiać. Podobnie z Justyną, od której można było też kupić jej debiutancką EP-kę.