„Angry Birds” – bombowe nieloty
3 min readW tym roku twórcy filmów rozpieszczają graczy zapowiadając całą masę filmów na podstawie gier komputerowych. Premierę „Ratchet and Clank” mamy za sobą, a na horyzoncie pojawiają się „WarCraft” i „Assasin’s Creed”. W przerwie między tytułami twórcy wpuścili do kin „Angry Birds”.
Gdy filmowcy tworzą swoje dzieła, za wzór obierając sobie gry, słychać tylko zgrzytanie zębów. Mało jest udanych produkcji tego typu. Zbyt mało, by czekać na nie z zapartym tchem. Kiedy zarząd Rovio Mobile ogłosił, że powstaje film „Angry Birds” cały świat zadrżał. Maskotki, kubki, energetyki, wody mineralne i różnorodne gadżety oblegały półki sklepowe. Tytuł wyszedł z androida wprost do domów milionów ludzi. Pytanie tylko, czy można zrobić dobry film na podstawie prostej gry na smartfona? Przekonajcie się sami.
Fabuły tutaj starczy raptem na pół godziny. Historia opowiada o osieroconym ptaku-nielocie Czerwonym, który z powodu swoich krzaczastych brwi był szykanowany przez rówieśników. Wkrótce, z powodu alienacji, bohater zaczął mieć problemy z kontrolą gniewu. Kiedy ptasia wyspa zmaga się z napływem zielonych świń zza morza, to właśnie nasz outsider staje naprzeciw rozszerzającej się pladze.
Wszystko pięknie, ale skoro fabuła zajmuje tak mało czasu, to gdzie się podziała reszta filmu? Została przedstawiona w postaci gagów i żartów wszelkiej maści. To jest plus, bo komedia animowana powinna być śmieszna. Problem w tym, kto się śmieje. W sali kinowej większość stanowiła młodsza widownia z opiekunami. Szkoda tylko, że to właśnie ci drudzy uśmiechali się częściej. Dwuznaczny humor o tematyce seksualnej dominował na ekranie. Z drugiej strony, gdy już występowały żarty stricte dla dzieci, dorośli ziewali z nudów.
Trzeba przyznać, film wygląda świetnie. To bardzo dobrze zainwestowane miliony dolarów. Grafika jest płynna, szybka i dynamiczna. W połączeniu z nasyconymi barwami, sceneria to prawdziwa uczta dla oka. Postacie z gry są niemalże perfekcyjnie odtworzone w animacji. Efekty 3D robią wrażenie, ale nie wybijają się za bardzo od aktualnych standardów. Nawet niedbale narysowane zielone świnie mają swój urok i pasują do całokształtu.
Skoro mowa o oprawie wideo, to koniecznie trzeba wspomnieć o audiowizualnej. Dawno na ekranie kin nie pojawił się film z tak pasującym soundtrackiem. Muzyka stanowi tu część humoru, a puszczone zostały znane kawałki Black Sabbath, Limp Bizkit i KRS One. Scena, w której szybki Chuck zostaje złapany przez ptasią policję, a w tle leci „Sound of da Police” – wygrywa film.
W oryginale „Angry Birds” to nabijanie ptaków na procę i strzelanie nimi w kierunku świń. Twórcy nawiązują do gry Rovio Mobile kreując swoje postacie. Mamy wściekłego Czerwonego, szybkiego Chucka, wybuchowego (w sensie dosłownym) Booma, milczącego (i najzabawniejszego zarazem) Terensa i wiele innych bohaterów wplecionych na siłę w fabułę.
Można śmiało powiedzieć, że to jedna z lepszych adaptacji gier ostatnich lat. Na pochwałę zasługuję śmiałość twórców z wyborem tytułu. Animację warto obejrzeć, ale lepiej, gdy wejdzie już do dystrybucji cyfrowej.