Futbolowy poniedziałek powraca
6 min readOstatnio świat bardzo przyspieszył, przez co informacja sprzed paru dni, dziś jest już nic nie znaczącą historią. Dlatego wyszliśmy Wam na przeciw i powracamy do poniedziałkowej formuły naszego cyklu, abyście zawsze byli na bieżąco. Poniżej skupiliśmy się na powracającej w ten piątek Ekstraklasie, nie zapominając o cotygodniowej porcji niespodzianek od Leicester City, walce o tytuł w Hiszpanii i dominacji PSG we Francji. Zapraszamy.
Michał: Na początek dawka wyspiarskiego grania w wydaniu… francuskim! Tak, tak – to właśnie Francja stała się ostatnio Anglią Europy, a to za sprawą ilości czerwonych kartek, jakie ujrzeli gracze tej ligi w ostatniej kolejce rozgrywek Ligue 1. Na 10 rozegranych meczów, sędziowie interweniowali w ten sposób aż dziewięciokrotnie, a „hitem” jeśli chodzi o ostrość okazał się mecz Bastii z Troyes. Na szczęście w obu przypadkach ta ostrość była uzasadniona, bo obie drużyny walczą niewątpliwie o utrzymanie. Mecz zakończył się wynikiem 1:2 dla niżej notowanego Troyes, ale to Bastia zgarnęła trzy punkty, bo ostatecznie liczyły się gole (tutaj stosunek był 2:0), a nie wynik czerwonych kartek. Co natomiast słychać w czubie tabeli?
Rafał: W lidze francuskiej większość kart zostało już rozdanych. Wspomniana powyżej ekipa z Troyes jest czerwoną latarnią ligi gromadząc do tej pory zaledwie 11 pkt., choć trzeba oddać im honor za podjęcie rękawic (może stąd tyle tych kartek). Natomiast PSG pewnie kroczy od zwycięstwa do zwycięstwa, pokazując reszcie stawki, że w tym sezonie bez kija lepiej do nich nie podchodzić (pozdrawiamy Mariusza Pudzianowskiego). W mijającym tygodniu na ich drodze po szósty tytuł mistrzowski, w klasyku Ligue 1, stanął Olimpique Marsylia. Drużyna równie utytułowana co paryżanie, z aspiracjami na co najmniej pierwszą trójkę, jednak w tym sezonie borykająca się z kryzysem. Zajmowana 10. pozycja w tabeli dobitnie świadczy o tym, że po odejściu Marcelo Bielsy zespół nadal tkwi w dołku, a trener Michel nie do końca potrafi uporać się z zaistniałą sytuacją. Jednakże w spotkaniu z paryżanami zespół Olimpique postawił trudne warunki. Był to jeden z niewielu ligowych meczów w bieżącym sezonie, w którym PSG musiało na prawdę solidnie popracować na końcowy sukces. Niestety, ambicja i wola walki to jednak za mało, by uporać się z zespołem mającym w składzie aż tyle indywidualności. PSG ostatecznie wygrało na Stade Velodrome 2:1, kontynuując niesamowitą serię 34 ligowych meczów bez porażki i w tej chwili ma 24 pkt. przewagi nad drugim AS Monaco.
Michał: Było na ostro, więc teraz pora nieco ostudzić atmosferę – czas na Primera Division. Jak wiadomo nie od dziś, w walce o tytuł w Hiszpanii zostały już tylko trzy, góra cztery zespoły (jeśli liczyć Villareal z dziewięcioma punktami straty). Czołowa trójka (nie bez problemów) oczywiście wygrała swoje mecze, dlatego warto jednak spojrzeć na dół tabeli, gdzie walka o utrzymanie jest ekscytująca niczym powrót Ekstraklasy w przyszły weekend. Wracając jednak do dna tabeli, to o pozostanie w elicie walczy praktycznie 10 zespołów. Największą niespodzianką w tym gronie jest z pewnością Valencia, bo podopieczni Gary’ego Neville’a nie zwykli walczyć o ligowy byt. Porażka w Pucharze Króla w stosunku 7:0, z kimkolwiek by nie była, musiała niewątpliwie zaboleć, więc może czas najwyższy na pobudkę?
Rafał: Były świetny obrońca „Czerwonych diabłów” objął drużynę z Valencii w grudniu i nadal czeka na pierwsze zwycięstwo swoich podopiecznych. Przed zatrudnieniem w Hiszpanii, Neville był telewizyjnym ekspertem. Zamieniając ciepły i komfortowy stołek w TV na niewygodną i wiecznie „gorącą” ławkę trenerską, Anglik podjął się dość karkołomnego zadania. Teraz znajduje się po tej drugiej, trudniejszej, stronie rzeki. Tu należy samemu się czymś wykazać, a nie jedynie krytykować cudzą pracę z perspektywy telewizyjnego studia. Bo to każdy jeden potrafi Moi Drodzy, najtrudniej jest samemu coś stworzyć i bronić tego przed krytyką innych. Jednakże życzymy powodzenia Panie Neville.
Michał: W świetle ostatnich promocji jednej z tanich linii lotniczy, nie pozostaje nam nic innego jak wsiąść w samolot i lecieć do Włoch, aby sprawdzić co w Wielkim Bucie piszczy. Na początek mała ciekawostka: włosi grają na remis. Jeżeli kogoś tym nie zaskoczyłem, to w sumie dobrze, jednak ostatnio coraz dobitniej nas o tym przekonują. Tak się bowiem składa, że w ostatnich 5 kolejkach Serie A, aż trzykrotnie padało co najmniej pięć remisów. Rekordem w tej kwestii okazała się ostatnia, 24. kolejka tych rozgrywek, gdyż to wtedy padło w sumie aż sześć remisów. Ten, kto nie dzielił się punktami, był albo z Neapolu, albo z Turynu, albo po prostu miał dzień konia (AS Roma i Chievo).
Rafał: Bardzo cieszy nas co raz lepsza postawa Polaków w Serie A o czym już niejednokrotnie wspominaliśmy. Jednakże oglądając poczynania naszych „stranierrich” w ten weekend naszła nas taka refleksja. Czy to faktycznie Polscy zawodnicy są co raz lepsi i dzięki temu odgrywają co raz większą rolę we włoskim futbolu czy może to Serie A niebezpiecznie zbliża sie poziomem do Ekstraklasy? Czekamy na komentarze 🙂
Z dziennikarskiego obowiązku informujemy, że w mijającym tygodniu rozgrywano także spotkania w Bundeslidze. Jednakże niewiele można powiedzieć na temat tej kolejki, ponieważ spotkania zapowiadane jako hitowe zakończyły się bezbramkowymi remisami. Bayern Monachium podzielił się punktami z Bayerem Leverkusen, a Borussia Dortmund z Hertha Berlin. Monachijczycy wyglądali n boisku na zdezorientowanych, być może z powodu podania do publicznej wiadomości informacji o odejściu Guardioli. W każdym razie zespół nie funkcjonował tak jak dawniej, przez co piłce ciezko było znaleźć się pod nogami Lewandowskiego. A że w tym roku bramki dla monachijczyków zdobywa tylko i wyłącznie „Lewy” to spotkanie zakończyło się podziałem punktów. W drugim spotkaniu w szeregach dortmundczyków pełne 90 minut roegrał Łukasz Piszczek. Z jego perspektywy spotkanie zakończone bez bramek można uznać za pozytyw, w końcu to zawodnki formacji defensywnej. Jednakże Robert, Łukasz jak i sami kibice mówią o sporym niedosycie. Znów z dużej chmury spadł mały deszcz.
Michał: Na koniec parę słów o Premier League, bo tam ilość niespodzianek i wydarzeń stała się już nudna. Dawno nie było sytuacji, gdzie wszyscy faworyci wygrali, a na czele byłby któryś klub z Manchesteru bądź stołeczna Chelsea. Nie narzekając jednak dalej, przejdźmy do pochwał: brawo Leicester! Tej drużynie kibicuje już chyba cały piłkarski świat, bo we współczesnym futbolu, pełnym pieniędzy i ropy naftowej, taki Kopciuszek jest dowodem na to, że sport jest piękny. Tym razem podopieczni Ranieri’ego zdeklasowali Manche$ter $ity, który przy wyniku 0:3 wyglądał na tle Lisów niczym Cocojambo Warszawa na tle Pogoni Wiskitki. Kolejną smaczkiem tego spotkania było to, że za grającego tego dnia jak patałach Raheema Sterlinga (19 meczów w Premiership: 5 goli, 2 asysty) można by kupić… 125 Riyadów Mahrezów (23 mecze w Premiership: 14 goli, 10 asyst).
Rafał: W tym tygodniu rusza nasza Ekstraklasa. Zdążyliśmy już za nia zatęsknić, choć to uczucie zapewne minie z pierwszym gwizdkiem sędziego. Niemniej jednak rozgrywki wystartują w piątek i to razu mocnym akcentem, mianowicie spotkaniem pomiędzy Ruchem a Zagłębiem. Wieczorem odbędzie się także mecz przyjaźni Śląska z Wisłą, czyli dwóch najbardziej rozmontowanych ekip po przerwie zimowej. W sobotę natomiast, liga powróci do Gdańska gdzie o 18 miejscowa Lechia zmierzy się z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Po kilku wzmocnieniach składu oraz zmianie trenera Gdańscy kibice liczą na przekonujące zwycięstwo swojej drużyny w dobrym stylu. Który to już raz drodzy Lechici? W każdym razie życzymy powodzenia, ale przypominamy, że kibic swój rozum ma i kolejne rozdmuchane przez działaczy oczekiwania, zderzone z boiskową przeciętnością mogą bardziej Wam zaszkodzić niż pomoć. Do zobaczenia za tydzień!
współpraca: Michał Szum.