Percival Schuttenbach zaczarował Wydział Remontowy!
3 min readSłowiańskie i wikińskie bogi użyły swej nadludzkiej siły, po to, aby w sobotę (17.10) do Wydziału Remontowego sprowadzić prawdziwą folkową nawałnicę. I tak oto urokliwe niewiasty i trójmiejscy wojowie uczestniczyli w niesamowitym spektaklu – koncercie folk-metalowej grupy Percival Schuttenbach! Uwierzcie, że nóg do tańca nie brakło, a chmielowy napój zwycięzców lał się strumieniami. Zagrał Persivalus, zupełnie perversalus, było mechanizmus i piekielnie satanizmus.
Sobotni koncert w klubie przy Stoczni, który odbył się w ramach trasy „Mniejsze Zło Vol. II”, przyciągnął tłum brodatych, długowłosych panów i odzianych w czerń i skóry pań. Fani zespołu Percival Schuttenbach wypełnili Wydział Remontowy po brzegi – i bez zbędnego metaforyzowania trzeba przyznać, że już na chwilę przed samym występem zrobiło się piekielnie gorąco. Oczekująca na charyzmatyczny sekstet widownia, poza ocieraniem kropli potu z czół, mogła przyjrzeć się z bliska bajkowo zaaranżowanej scenie, okrytej przydymionym blaskiem niebieskiego i czerwonego światła, na której, zapewne za sprawą magii, wyrosły pokryte dzikim bluszczem mikrofony, urywające w swoich pnączach maski potworów, pentagram, jak i lisie futra.
W końcu nastała chwila, gdy napięcie sięgnęło zenitu – na scenę wkroczyły trzy urokliwe niewiasty, a za perkusją i gitarami pojawili się mości bardowie. Koncert rozpoczął się od utworu „Gdy rozum śpi”. Następnie usłyszeliśmy opowieść o mężobójczyni, czyli piosenkę „Pani Pana”. Wiolonczelistka Kasia, szatańska Krystyna i Joasia, odziana w zdecydowanie oryginalnie skrojone giezło, od samego początku dbały o to, aby gardła widowni nie zaznały chwili odpoczynku. Przy takich utworach, jak „Svantevit” czy „Okrutna pomsta” nie było to możliwe! W ramach promocji płyty „Mniejsze zło”, na koncercie pojawiły się też kawałki z najnowszego krążka, m.in. „Oberek”, „Oj tam na mori”, „Martwe zło” czy „Żmij i dziewczyna”.
Trzeba przyznać, że członkowie Percivala Schuttenbacha zrobili wszystko, aby zapewnić widowni Wydziału Remontowego wysoki poziom muzycznego spektaklu. Krystyna i Joasia zaskakiwały widzów kokieterią i pomysłowością, przebierając się aż 3 razy – przy czym kreacje zaczynały się od kusych giezł, a kończyły na krótkich, skórzanych spodniach czy luźnych koszulkach. Gitarzysta Mikołaj upodobał sobie rożnego rodzaju okrycia twarzy – od worka, skrywającego jego oblicze podczas pierwszego utworu koncertu, po skórzaną maskę. Podczas utworu „I nie wrócił” odegrana została scena, ukazująca zdarzenia, opisane w tekście piosenki – łasa na złoto matka-Krystyna opłakiwała swego syna, który przez jej pragnienie wzbogacenia się, został uwięziony w kopalni na wieki. Na koniec tego małego spektaklu scenę spowiły pióra, ulatujące z worka, imitującego dziecko. Zespół chciał także wykonać piosenkę, którą stworzył dla grupy wojów Nordelag, jednak los spłatał im figla i namieszał przy wzmacniaczu Mikołaja. Z odsieczą przyszli zgromadzeni na widowni członkowie wikińskiej drużyny. Sami odśpiewali słowa napisanego dla nich utworu, i to bez pomocy muzyków z Percivala.
Ostatnia część koncertu, jak zapowiedziała Asia, była „filmowa” – usłyszeliśmy kilka coverów, które zaaranżowane przez folk-metalową kapelę, nabrały nowej jakości. I tak publiczność bawiła się do takich utworów, jak „Walk” Pantery, „We don’t need another hero” Tiny Turner czy… „Wóda ryje banie” Braci Figo Fagot!
Wieczór z Percivalem Schuttenbachem nie mógł oznaczać niczego dobrego. I faktycznie, wszystkie aureole i anielskie skrzydła zostały rzucone w kąt i zdeptane przez ciężkie glany. Gdy scenę Wydziału Remontowego opanowały trzy piękne kobiety i trzech szalonych panów, pewnym było, że skończy się to piekielną ucztą dla każdego ze zmysłów. Słowiańskie i wikińskie dusze mogły czuć się usatysfakcjonowane, a każdy uczestnik koncertu z dumą dodać „Sława!” na cześć tego niezwykłego, wręcz unikatowego w Polsce zespołu Percival Schuttenbach.