Futbolowy weekend
6 min readW tym tygodniu wyjątkowo meldujemy się w weekend, po spotkaniu Lechii z Koroną oraz po tygodniu zmagań w eliminacjach do Mistrzostw Europy 2016. Wiemy, które drużyny już awansowały i są pewne wyjazdu do Francji, a które na udział w imprezie raczej nie mają już szans. W której grupie znajdą się Polacy? Jeszcze nie wiadomo. Polscy piłkarze wciąż walczą o awans.
Rafał: Relacje rozpoczniemy od piątkowego spotkania Biało – zielonych z kielecką Koroną. Czekaliśmy na to spotkanie z niecierpliwością, po reprezentacyjnej przerwie zwyczajnie stęskniliśmy się za Ekstraklasą. I ten mecz nas nie rozczarował, był kwintesencją Ekstraklasy. Masa niecelnych zagrań, boiskowy chaos, brak pomysłu na sforsowanie defensywy przeciwnika oraz końcowy rezultat, 0:0. Mieliśmy nadzieję, iz po zmianie szkoleniowca w Gdańsku będziemy świadkiem efektu „nowej miotły” i tu również się nie rozczarowaliśmy – Gdańszczanie grali gorzej niż za kadencji Jerzego Brzęczka. Po ana trybuny kapitana Sebastiana Mili oraz Bruno Nazario drużynie brakowało rozgrywającego, zawodnika odpowiedzialnego na boisku za grę formacji ofensywnej, w zamian w drugiej linii trener postawił na trzech skrzydłowych: Peszke, Maka i Makuszewskiego. Niestety, żaden z nich nie posiada takich umiejętności, które pozwoliłyby stworzyć zagrożenie pod bramką przeciwnika poprzez nieszablonowe rozegranie. Są to zawodnicy szybcy z dobrym dośrodkowaniem, świetnie czujący się na wolnej przestrzeni, więc gdy przeciwnik zagęszcza środek pola, tak jak robiła to Korona, wyżej wymienieni nie mają szans „rozwinąć skrzydeł”. Zwycięstwo w tym spotkaniu było obowiązkiem, jednak i tym razem spełniło się piłkarskie powiedzenie, iż pieniądze na boisku nie grają, więc Peszko czy wchodzący z ławki Krasić, zarabiający tyle co cała drużyna Korony razem wzięta, nie byli w stanie przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Wróćmy teraz do Eliminacji, w nich sporo niespodzianek. Pierwszą jest Islandia.
Zuzanna: Drużyna z odległej wyspy pełnej wulkanów o dziwnych nazwach zapewniła sobie wyjazd do Francji dzięki bezbramkowemu remisowi z Kazachstanem. Podopieczni Arona Kristjánssona prowadzą w tabeli grupy A przed Czechami (którzy także awansowali do finałów) i Turcją, która w ostatniej kolejce zaskakująco pokonała Holandię 3:0. Będący w tragicznej formie Oranje pierwszego gola stracili już w 8. minucie, kiedy Jaspera Cillessena pokonał Oguzhan Ozyakup, turecki pomocnik pochodzenia… holenderskiego. Bramkarz Ajaxu Amsterdam nie popisał się także dwadzieścia minut później, gdy przepuścił niezbyt trudne uderzenie Ardy Turana. Holendrzy, choć robili co mogli, nie zdołali wyprowadzić nawet porządnego ataku na bramkę rywala. Co więcej, nie potrafili nawet porządnie się bronić. Na parę minut przed końcem spotkania stracili kolejnego gola, tym razem w wykonaniu Buraka Yilmaza. Po tej przegranej i wcześniejsze porażce z Islandią, podopieczni Danny’ego Blinda znaleźli się na czwartym miejscu w klasyfikacji i mogą już tylko walczyć o baraże.
Rafał: Osobiście bym się o Holendrów nie obawiał, to typowa drużyna turniejowa. Podczas eliminacji niemiłosiernie się męczą, nie przykładają się do meczu, nie widać w ich grze zaangażowania. Jednak na turnieju finałowym potrafią się odpowiednio zmobilizować i podjąć walkę z najlepszymi. Chyba, że drużynę trawi jakiś wewnętrzy konflikt o którym nie wiemy. Ciekawsze w ich wykonaniu będą kolejne eliminacje, w których najproawdopodobniej nie zobaczymy tak uznanych zawodników jak Robben, van Persie czy Huntelaar, wtedy cała odpowiedzialność spadnie na baki Memphisa Depaya oraz zawodników występujących w Eredevisie, która nie jest już taką kuźnią talentów jak dawniej. Z całym szacunkiem dla Arka Milika, ale jeszcze 5-10 lat temu nie miałby szans występować w Ajaksie, PSV czy Feynordzie. Przypomnęy tylko kilka nazwisk dawniej występujących tam napastników – Ronaldo (ten prawdziwy), Romario, Suarez, Bergkamp czy Kluivert.
Zuzanna: Nic nie jest jeszcze pewne w grupie B. Triumfować nadal nie może Walia, która na własnym stadionie, zamiast wygrać, jedynie zremisowała 0:0 z Izraelem. Gospodarze mieli wiele szans na zwycięstwo, większą część meczu spędzili na połowie rywali. Niestety, zawodziła ich celność. Na początku spotkania bardzo niecelnie uderzał Aaron Ramsey, natomiast w 54. minucie Gareth Bale zmarnował rzut wolny (piłka po strzale przeleciała nad bramką Ofira Martziano). Kibice Walijczyków nie mogli jednak narzekać na brak emocji, zwłaszcza w doliczonym czasie gry, kiedy Simon Church trafił do siatki. Euforia trwała jednak tylko chwilę, gdyż okazało się, że zawodnik był na pozycji spalonej. Podopieczni Chrisa Colemana wciąż zajmują pierwsze miejsce w tabeli, ale mają już tylko jeden punkt przewagi nad Belgią, która najpierw pokonała u siebie 3:1 Bośnię i Hercegowinę, a następnie na wyjeździe wygrała 1:0 z Cyprem. Jedynego gola w spotkaniu zdobył w 86. minucie Eden Hazard.
Rafał: Zdumiewająca jest gra oraz pozycja w tabeli Austriaków. Pierwsze miejsce, komplet zwycięstw oraz gra, która może się podobać. W mijającym tygodniu rozgromili 4:1 Szwedów, na ich boisku. W tej drużynie centralną postacią jest Alaba, nominalnie lewy obrońca w Bayernie, który w drużynie narodowej występuje jako rozgrywający i praktycznie każda akcja ofensywna jest rozgrywana z jego udziałem. Zwrócić uwage należy również na Janko, piłkarza FC Basel, kata Lecha Poznań w eliminacjach Ligi Mistrzów.
Zuzanna: O dużym szczęściu mogą mówić Portugalczycy. Drużyna z Półwyspu Iberyjskiego wciąż pozostaje na miejscu lidera grupy I, a wszystko dzięki zwycięskiej bramce w doliczonym czasie gry przeciwko Albanii. Całe spotkanie było bardzo wyrównane, a sytuacje na zdobycie prowadzenia można było policzyć na palcach jednej dłoni. Jedna z nich przydarzyła się w 13. minucie, gdy Nani uderzył w słupek. Albańczycy szansę mieli dopiero w drugiej połowie, ale strzał Cikalleshiego obronił jeden z Portugalczyków. Strzelcem zwycięskiego gola w 92. minucie meczu był Miguel Veloso, który wbił piłkę do siatki po dośrodkowaniu Queresmy. Mimo przegranej podopieczni Gianniego de Biasi nadal mają szansę na awans do Mistrzostw Europy. Zajmują co prawda trzecie miejsce w tabeli, ale druga Dania ma do rozegrania już tylko jedno spotkanie z Portugalią. Tymczasem reprezentację Albanii czekają jeszcze mecze z Serbią i Armenią.
Spadek formy dopadł także Włochów. W meczach z Maltą i Bułgarią Azzurri zdobyli co prawda sześć punktów i są liderem grupy H, ale strzelili zaledwie dwie bramki, po jednej na każde spotkanie. Trudno określić w którym reprezentanci Italii zaprezentowali się gorzej. Przeciwko Malcie nie byli w stanie przebić się przez obronę drużyny z wyspiarskiego państwa, a zwycięstwo odnieśli tylko dzięki ręce Graziano Pelle, od której odbiła się piłka wpadająca do siatki. Mecz z Bułgarią miał być znacznie lepszy, na co miały wpłynąć zmiany w podstawowym składzie. Prowadzenie podopieczni Antonio Conte objęli już w 5. minucie po karnym podyktowanym za faul na Candrevie. Jednak podobnie jak w poprzednim meczu, Włochów zawodziła skuteczność. Nieudane strzały oddali m.in. Pelle i El Shaarawy, którzy w drugiej połowie opuścili boisko. Z murawy zszedł także zdobywca gola, Daniele De Rossi. Włoch otrzymał czerwoną kartkę za kopnięcie Iljana Micańskiego. Bułgar również wyleciał z boiska. Kibiców zebranych na stadionie w Palermo pod koniec wyraźnie zirytowała gra swoich piłkarzy, przy kilku sytuacjach pojawiły się gwizdy. Piłkarze bułgarscy otrzymali za to brawa przy okazji jednej z akcji. Do zobaczenia już w poniedziałek!