20/12/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Cierpienia i radości starego rockmana – „Idol”

3 min read

danny 1Gwiazdorska obsada i nie mniej gwiazdorska, choć z życia wzięta, historia. Opowieść o podstarzałej gwieździe rocka, która pod wpływem otrzymanego od Johna Lennona listu stara się zmienić. Historia porywa i urzeka. A Al Pacino znów uwodzi na ekranie w wielkim stylu.  

Kim jest Danny Collins? To obiecujący niegdyś młody muzyk, który pisał piosenki jak… John Lennon, a przynajmniej tak twierdzono. Zrobił karierę, zdobył rzesze fanów i przychylność krytyków, prowadził typowe życie gwiazdy rocka. Do czasu, gdy zawisły nad nim 70. urodziny. Z marazmu wyrwał go prezent od przyjaciela-managera: oprawiony w ramkę list od samego Johna Lennona! Muzyk wyraził żywe zainteresowanie twórczością Danny’ego, ale los chciał, że korespondencja trafiła do adresata po ponad 40 latach… Nasuwa się pytanie, co by było, gdyby otrzymał ją w odpowiednim czasie? To samo pytanie dręczy Collinsa i tu zaczyna się cała akcja filmu.

danny„Danny Collins”, czy jeśli przyjąć polski tytuł, „Idol”, to film, który sam w sobie jest mozaiką. Komedia? Zdecydowanie, w dodatku przezabawna. Dramat, czy raczej melodramat – owszem, wzruszeń nie brakuje. Biografia rockandrollowca – również, i to z jaką ścieżką dźwiękową! Jeśli lubicie solowe piosenki Johna Lennona, nie możecie przegapić tego filmu.

Danny Collins to postać równie złożona. Ma wszystko, pieniądze, sławę, piękny dom, o połowę młodszą narzeczoną, ale wydaje się, że wcale go to nie cieszy. Pod płaszczem cynicznego, nieraz gburowatego rockmana skrywa dobre, pełne ciepła serce. Zmotywowany listem Lennona odzyskuje wiarę w to, co robi i chce zmienić swoje życie, w tym odzyskać nigdy niewidzianego syna. I choć może to brzmieć jak ckliwa filmowa opowiastka, to taką nie jest. Bo i próby budowania jakichkolwiek relacji z synem nie są łatwe, ani w nowym, rodzinnym życiu nie brakuje problemów (dobrą równowagą dla lekkoducha Pacino są nieco sztywny i hiperpoprawny syn Tom, Bobby Cannavale, czy zawsze wierny przyjaciel Frank – Christopher Plummer). Opowieść ocieplają migawki z koncertowego zaplecza czy sercowe podboje niemłodego już muzyka oraz oczywiście kobiety, czyli pełna ciepła strażniczka domowego ogniska, synowa (Jennifer Garner) i nieco zdystansowana, choć niepozbawiona empatii potencjalna nowa, w odpowiednim wieku, dziewczyna rockmana, Mary (Annette Bening).

danny z synemW roli zblazowanego, zmęczonego (u)życiem gwiazdora rocka wciela się Al Pacino, który w jednym z wywiadów przyznał, że obudził się stary. I fakt, przez jakiś czas było o nim jakoś ciszej. Teraz powraca, i to w jakim stylu! Mówi się, że mężczyźni są jak wino – im starsi, tym lepsi. Pacino w tym wypadku musi być najlepszą, długo dojrzewającą whisky. Podczas seansu gdzieś z tyłu głowy nieśmiało pojawia się myśl, że tak właśnie mógłby za 25 lat wyglądać Robert Downey Jr. Podobny styl, podobne poczucie humoru i podobny, zawadiacki styl bycia. Jeśli więc szukacie Pacino-twardziela, to w tym filmie go nie znajdziecie. Jego wizerunek jest ciepły, przyjazny, choć nie brakuje w nim delikatnie mówiąc, szorstkich zachowań starego, rockowego wyjadacza. Ale bądźcie pewni, w takiej wersji tym bardziej przypadnie wam do gustu, po prostu nie da się go nie lubić.

Film ogląda się wyjątkowo przyjemnie. Duża w tym zasługa ścieżki dźwiękowej. Piosenki Lennona są urokliwym przeniesieniem klimatu lat 70. na rok 2014. Ponadto, film jest pysznie kolorowy. Począwszy od ekstrawaganckich stylizacji Pacino przez wnętrza i plany – wszystko utrzymane w stylu american dream, pełne blichtru i świecidełek, co dodaje jeszcze więcej komediowego polotu.

Reżyser i scenarzysta, Dan Fogelman, znalazł iście filmową historię, która, co najciekawsze, zdarzyła się naprawdę. Należało ją tylko ubrać we wdzięczny język kina i hit murowany. Ponadto, wydobył z Ala Pacino te pokłady osobowości, które wprost urzekają. Sam Pacino przechodzi drugą zawodową młodość, powrócił na ekrany w wielkim stylu, oglądać go można chociażby w entuzjastycznie przyjętym „Manglehornie”. Takiego jak w „Idolu” jednak albo wcale, albo dawno go nie widzieliście. Nie pozostaje nic innego, jak wybrać się do kina!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

6 − cztery =