21/12/2024

CDN

TWOJA GAZETA STUDENCKA

Zmyślony spacer na Viva Oliva!

5 min read

Festiwal Viva Oliva kojarzy się z radosnymi korowodami, koncertami na żywo, kiermaszami lokalnego rękodzieła i innymi wesołymi atrakcjami. Podczas tegorocznej edycji każdy chętny mógł 20 czerwca wziąć udział także w niezwykłym spacerze, dzięki któremu można było spojrzeć na miasto i siebie z innej perspektywy.

Wszystko za sprawą studentów z Koła Naukowego Etnologów przy Uniwersytecie Gdańskim, Emilii Stalmach, niewidomej wielbicielki teatru i szumu morza oraz Kamilowi Pietrowiakowi, doktorantowi etnologii Uniwersytetu Wrocławskiego – Od pięciu lat znam osoby niewidzące, a od czterech prowadzę badania nad zmysłami. Po pewnym czasie stwierdziłem, że potrzeba takich praktycznych ćwiczeń, więc kupiłem gogle i zacząłem chodzić w nich po domu i mieście. A później, gdy już zacząłem  prowadzić zajęcia dla studentów, uznałem, że fajnie jest zrobić w ramach zajęć taki spacer. Kupiłem odpowiednią ilość gogli, odpowiednio je przerobiłem, aby nie dochodziło żadne światło i chodziliśmy po Wrocławiu – odpowiadał Kamil o pomyśle na tak niecodzienne zwiedzanie miasta. – Później nawiązałem kontakt z Kołem Etnologów UG, którzy zaprosili mnie na wykład, więc pomyślałem, że tu także można zorganizować taki spacer. Postanowiłem sobie, że jak ktoś będzie mnie zapraszał na jakiś wykład, to będę przyjeżdżał z kimś niewidzącym, aby to spotkanie było autentyczne i praktyczne. Kiedy zaprosili mnie do Gdańska, od razu pomyślałem żeby zabrać Emilkę, bo mieszkała w Gdańsku. 

DSC_0103Uczestnicy dobrali się w pary, w których jedna osoba zakładała specjalnie zaprojektowane zaciemniane gogle, a druga – stawała się jej przewodnikiem. Po około 45 minutach nastąpiła zamiana ról. Spacerowicze nie tylko przechadzali się oliwskimi uliczkami i parkami, wspinali się na leśną górkę czy zwiedzali Archikatedrę Oliwską, ale próbowali swoich sił także w zwykłych, codziennych czynnościach, takich jak robienie zakupów, jedzenie gofrów i lodów, co, jak się okazało, wcale nie było takie proste!

Doświadczenie to zwróciło uwagę uczestników na te rzeczy, które w codziennej drodze do szkoły, pracy czy sklepu, umykają. Bo czy jakieś znaczenie ma nierówna płytka chodnikowa, gałąź na środku drogi, zapach unoszący się z drogerii albo dźwiękowa sygnalizacja przy przejściu dla pieszych? Kiedy się nie widzi, to takie drobiazgi są bardzo ważne. Z drugiej strony, uczestnicy spaceru mogli się przekonać, że schody są znacznie łatwiejsze do pokonywania niż „prosta droga”, która w przeciwieństwie do serii stopni, nie jest już tak przewidywalna.

„Zmyśleni przechodnie” na własnej skórze przekonali się, w których miejskich czynnościach osoba niewidząca świetnie radzi sobie samodzielnie, a w których potrzebuje pomocy. O tym aspekcie mówiła później sama Emilia.W mieście osobie niewidzącej najbardziej można pomóc mówiąc jaki autobus lub tramwaj przyjechał na przystanek oraz ewentualne wskazanie lub otworzenie przyciskiem drzwi. I tyle wystarczy – przyznała dziewczyna. – Problemem jest też brak sygnalizacji dźwiękowej na przejściu dla pieszych. W Gdańsku na szczęście jest, ale w innych miastach muszę się pytać przechodniów czy już zapaliło się zielone światło.

DSC_0086Podczas spotkania wielokrotnie powtarzano, że każda osoba niewidząca jest inna i ma różne potrzeby. Niektórzy chętnie przyjmują pomoc, drudzy reagują na taką propozycję frustracją i złością. Najłatwiejszym sposobem jest po prostu zapytanie, czy osoba potrzebuje pomocy – podsumowała Emilia.

Z kolei Kamil dodał, że odkąd zaczął szerzej zajmować się badaniem zmysłów i współpracą z osobami z Ośrodka dla Osób Niewidomych i Słabowidzących z Wrocławia uświadomił sobie, że można dzięki temu nie tylko przełamać stereotypy, ale też spojrzeć na ludzi niewidomych jako na indywidualności. – Łączy ich niewidzenie, to, że rodzice wysłali ich do tej samej szkoły specjalnej (co rzutuje na ich przyszłość i osobowość), ale każdy z nich żyje tak jak chce, ma swoje indywidualne techniki chodzenia, życia i nawiązywania relacji – mówił Kamil.

– Przyjęłam zaproszenie Kamila, bo lubię pokazywać ludziom, że niewidomi to nie jakaś grupa, która jest taka sama, tylko podkreślać, że każdy z nas jest inny. Czuję się częścią tej grupy, łączy nas to, że nie widzimy, ale ja, jako Emilia reaguję w ten konkretny sposób. Nie odpowiadam za to jak oni żyją, reagują, co z sobą robią. Gdyby było tu więcej osób niewidomych, każdy powiedziałby coś innego – dodała. – Ważne jest też, aby uświadomić ludzi, że jest w nas coś ponad to nasze niewidzenie: jestem kobietą, weganką, osobą, który uczy się śpiewu, aktorstwa, uwielbia góry i chodzić po nich. Moje niewidzenie jest po prostu jedną częścią składową mnie, taką samą jak kolor moich włosów. 

Oprócz zapoznania się ze specyfiką funkcjonowania osób niewidzących i zobaczenia miasta ich oczami, celem spaceru było także doświadczenie siebie. Jedna z uczestniczek, Agata, wspomina, że kiedy założyła gogle cały czas pytała się swojego przewodnika, jak reagują osoby, które mijali: czy się patrzą, jakoś komentują… Inni uczestnicy w okularach próbowali odruchowo sprawdzać godzinę na telefonie lub się rozglądać. – Mam  nadzieję, że takie doświadczenie daje coś ludziom, jedną myśl, jakieś odczucie, którego do tej pory nie przeżyli. Pomysł jest prosty: zakryć oczy i przejść się po mieście, a można dzięki temu poznać nie tylko miasto, ale też siebie z innej strony – podsumował Kamil.

DSC_0107Po spacerze wszyscy uczestnicy i przewodnicy zebrali się w Oddziale Etnograficznym Muzeum Narodowego w Pałacu Opatów, aby podzielić się swoimi wrażeniami i porozmawiać z Emilią Stalmach. Dziewczyna podzieliła się z zebranymi osobami różnymi zabawnymi historiami i opowiedziała między innymi o tym, jak wyglądają zakupy osoby, która nie widzi i dodatkowo jest weganką, o chodzeniu do teatru, o tym, który film jest fenomenalnie zrobiony pod względem dźwiękowym, tak, że można nie tylko go oglądać, ale przede wszystkim słuchać, o podróżowaniu nocnymi pociągami i wielu, wielu innych rzeczach, o których możecie poczytać na blogu Emilii (gorąco polecamy!).

Zmyślony spacer odbył się w ramach święta gdańskiej dzielnicy Oliwa – Viva Oliva. W ciągu całego dnia można było wziąć udział w konkursach z nagrodami, zabawach oraz warsztatach dla dzieci i dorosłych czy skorzystać z konsultacji dietetyka lub weterynarza. Ponadto swoje osiągnięcia prezentowało kilkadziesiąt placówek i instytucji (m.in. szkoły i przedszkola, biblioteki, muzea i firmy) oraz oliwscy artyści. Celem święta jest prezentacja dorobku kulturalnego dzielnicy, integracja lokalnej społeczności i stworzenie okazji do nawiązywania prawdziwych sąsiedzkich relacji. Już od trzech lat organizatorom udaje się jednoczyć mieszkańców i sympatyków Oliwy oraz stanowić wzór do naśladowania innym dzielnicom Gdańska.

fot. Maja Bieńkowska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dziesięć + siedem =