Open’erowe Czwartki – Flume
4 min readTo nie są żarty – Open’er już za 2 tygodnie! Wystawcie nosy zza stert książek, bo oto przed wami kolejna (przedostatnia już) odsłona naszego specjalnego cyklu. Tym razem na tapecie jedno z najgorętszych nazwisk współczesnej muzyki tanecznej – Flume.
Flume, a właściwie Harley Edward Streten – młody producent szturmem zawojował scenę muzyczną w rodzimej Australii i w krótkim czasie stał się światową gwiazdą gatunku. Na koncie ma doskonale przyjęty album i niezliczone remixy utworów bardzo znanych zespołów i wykonawców. Jest wielką nadzieją elektroniki i ma wszelkie atuty, by tym oczekiwaniom w najbliższych latach sprostać!
Młody wynalazca
Urodził się w 1991 roku w Redtown w Sydney i tam dorastał. Zaczął komponować w wieku około 13 lat, przy użyciu prostego dysku zainstalowanego w pudełku po płatkach śniadaniowych. Twórczość Stretena odkryto w 2011 roku podczas konkursu artystów organizowanego przez Future Classic. Dzięki zgłoszeniu utworów „Sleepless”, „Over You” i „Paper Thin” Flume wygrał konkurs i podpisał kontrakt z wytwórnią – Zacząłem od trance’u w 140 bpm, kiedy miałem 11 lat, a potem poszukiwałem. Był i hip-hop, i ballady na fortepian, heavy electro, dance czy indie. Ale od kiedy rok, półtora roku temu muzyka z hobby stała się tym, czemu poświęcam się w pełni, zaczęło się krystalizować moje własne brzmienie. Można by je roboczo nazwać eksperymentalną elektroniką z mocnym wpływem hip-hopowym i wpadającymi w ucho melodiami – komentuje muzyk.
Sukces debiutu
Wydana 9 listopada 2012 roku debiutancka płyta, pod tytułem „Flume”, zyskała wyjątkową aprobatę krytyków. Album zajął 1. miejsce listy australijskiego ITunes i początkowo 2. miejsce ARIA Albums Chart. Główny singiel, „Holdin On”, znalazł się wśród dwudziestu najlepszych singli w Australii i na 22. miejscu w Nowej Zelandii. Album oraz utwór zapewniły muzykowi cztery statuetki spośród siedmiu nominacji podczas ARIA Music Awards 2013. Flume zdobył nagrody w kategoriach: najlepszy artysta, najlepszy debiut wydawniczy, najlepsze wydawnictwo dance oraz producent roku. Album otrzymał status złotej płyty – To w sumie dość zabawne, ale na razie nawet ten pierwszy złoty krążek wciąż leży na półce w mojej sypialni. Nie mam własnego studia, więc, kto wie? Może rzeczywiście powieszę sobie złotą płytę nad łóżkiem? – mówi artysta.
Nowy nurt w australijskiej muzyce
Od zawsze fascynował go koncept tworzenia muzyki – na jednej ścieżce jest perkusja, na drugiej syntezatory, na jeszcze kolejnej bas, wszystko dzieje się osobno, ale kiedy słyszysz piosenkę, jest ona spójną całością. Stąd też jego eksperymenty z różnymi gatunkami muzycznymi – Chet Faker, Hermitude, ale też Polographia, Oliver Tank, Elisabeth Rose czy ja – czuję, że to swego rodzaju nowa fala w muzyce elektronicznej. Oczywiście każdy z nas jest inny, jeśli na przykład porównać Cheta Fakera i mnie, to różnica jest ogromna (…) Mamy jednak podobną wrażliwość, spojrzenie na muzykę. Ten ruch rośnie, nasila się. I muszę przyznać, że to przyjemność w nim uczestniczyć, szczególnie w Australii, która do tej pory nie była specjalnie zorientowana na elektronikę.
Chet Faker pojawił się na debiucie artysty. Podobnie jak inni muzycy – dostał absolutną swobodę, jeśli chodzi o ostateczny kształt wokalu. Flume przyznaje, że pracuje tylko z artystami, których szczerze uwielbia, którzy są naprawdę niesamowici w tym, co robią – Chcę więc, żeby i w moich kawałkach wykorzystali swój pełen potencjał. A tego nie dałoby się osiągnąć, gdyby byli zamknięci w klatce mojego pomysłu na piosenkę. (…) Nie współpracuję tylko z głosem, ale z artystą. Jeśli uważam, że jest świetny w tym, co robi, czemu miałbym mu w tym przeszkadzać? –argumentuje.
Uwaga pirat
Muzyk jest również znany ze swojego lekkiego podejścia do ściągania muzyki z internetu – Jeśli chcę przesłuchać jakąś nową płytę, sięgam do torrentów. Bez tego całej rzeszy artystów prawdopodobnie nigdy bym nie poznał. Więc jeśli ktoś ściąga moją płytę za darmo, to ja jestem bardzo zadowolony, że to robi. Wolę, żeby poznał mnie w ten sposób niż gdyby nie słuchał mojej muzyki wcale. Ale uważam też, że jeśli taki ściągnięty z torrentów album okazuje się świetny, to fajnie jest pójść i kupić go na winylu czy CD – Flume uważa, że muzycy starszego pokolenia nie rozumieją zasad, jakimi rządzi się XXI wiek.
Sam nie oczekiwał, że wiążąc się z muzyką będzie zarabiał na sprzedaży płyt – Jeśli sprzedaż przynosi zyski, to należy to traktować raczej jako bonus, bo model dystrybucji muzyki totalnie się dzisiaj zmienił. Ja już się na tym nowym modelu wychowałem i chyba dlatego zupełnie nie jest dla mnie problemem, że ktoś ściągnie mój album nielegalnie z sieci. Wkurza mnie zresztą to słowo: „nielegalnie”. Przecież chodzi po prostu o dzielenie się muzyką! – dodaje.
W 2013 roku Flume wystąpił w warszawskim Soho Factory, a już za dwa tygodnie ponownie odwiedzi nasz kraj.
Flume na Open’erze zagra 4 lipca.