Podróż do przyszłości – Kraina jutra
3 min readJedną z największych atrakcji w Disneylandzie jest Tomorrowland, czyli futurystyczna, optymistyczna kraina. Czy może to być pomysł na film? Przekonajcie się podczas seansu „Krainy jutra”.
Historia zaczyna się w 1964 roku, gdy mały chłopiec Frank przyjeżdża do Nowego Jorku na Wystawę Światową. W wielkiej torbie taszczy jet pack zmontowany z odkurzaczy. Niestety nagrody za swój wynalazek nie zdobywa. Poznaje jednak uroczą dziewczynkę o imieniu Athena (Raffey Cassidy), która daje mu przepustkę do tytułowej Krainy jutra.
Kilkadziesiąt lat później na Florydzie nastoletnia Casey (Britt Robertson) zostaje aresztowana, a gdy odbiera rzeczy z depozytu odnajduje wśród nich dziwy znaczek. Ten przenosi ją na chwilę do Krainy jutra. Casey chcąc dowiedzieć się o niej czegoś więcej pakuje się w kłopoty, z których wyciąga ją Athena. By trafić do Krainy jutra nastolatka potrzebuje Franka (George Clooney). Ten z początku niechętny, postanawia dołączyć do Casey i Atheny. Jak zakończy się ich przygoda?
Krążą plotki, że to właśnie dla „Krainy jutra” Brad Bird zrezygnował z kręcenia 7 części „Gwiezdnych wojen”. W tym momencie fani powinni odczuć ogromną ulgę, bo to co mieliśmy okazję zobaczyć w jego najnowszym filmie na łopatki nie powala. Przedstawiona w filmie wizja przyszłość jest nieco wtórna. Nie jest to coś, czego nie widzieliśmy już setki razy. Akcenty retro można dostrzec na każdym kroku w kostiumach, scenografii, modelach futurystycznych gadżetów. Efekty specjalne, choć odrobinę przestarzałe, w paru miejscach mogą jednak zachwycić. Szczególnie młodszych widzów.
Bohaterowie sami w sobie są interesujący, ale ten kto obsadzał aktorów po prostu się nie spisał. George Clooney jako zgorzkniały geniusz nie wypada przekonująco. Może również dlatego, że nawet w przepoconej flaneli wciąż wygląda jak model Armaniego. Lepiej od niego radzi sobie Britt Robertson, chociaż nie można nie zauważyć, że 25-letnia aktorka od dawna już nie jest nastolatką. Gdzieś w tle przemyka jeszcze Hugh Laurie, który nawet w śmiesznym wojskowym płaszczu jest po prostu dr Housem. W jednej ze scen nawet traci nogę. Wśród obsady zdecydowanie błyszczy 12-letnia Raffey Cassidy, która jako Athena po prostu kradnie całą uwagę widzów. Jej wielkooka bohaterka to android, który intryguje znacznie bardziej od swych ludzkich kompanów.
Usatysfakcjonowanymi widzami będą na pewno dzieci. „Karina jutra” to odpowiednik „Elizjum” dla młodszych widzów. Jest to historia o nowym wspaniałym świecie, do którego wstęp mają tylko wybrańcy. Bird ma do tych szczęśliwców ograniczone wymagania. Nie potrzebne nam supermoce. Wystarczy się uśmiechać i z radością patrzeć w przyszłość.
Film ten nie daje jednak wielu powodów do uśmiechu. Można znaleźć co najwyżej dwie sytuacje, w których uniesiemy kącik ust. Kompletną porażką są również walki robotów. Zostały przedstawione tak, że lepiej pasowałyby do animacji niż filmu aktorskiego. Jedyna scena, która mogłaby zostać uznana za przyzwoitą, została w całości zamieszczona w trailerze.
„Kraina jutra” to nie jest zły film. Kilka lat temu zapewne byłaby wielkim hitem. Seans w towarzystwie młodszych to świetny pomysł na fajną pigułę optymizmu w klasycznym wydaniu.