Atlantic bawił się świetnie – relacja z koncertu Ani Dąbrowskiej

Przyjemnie znajomy dzięki genialnemu wokalowi, ale i zaskakujący, dzięki nowym aranżacjom. Taki był środowy (13 maja) koncert Ani Dąbrowskiej, która wystąpiła w gdyńskim klubie Atlantic.

Ania Dąbrowska należy do grona tych artystów, którym tak krytykowane przez wielu popularne programy muzyczne nie zaszkodziły, ale pomogły w karierze. Bo owszem mają rację ci, którzy mówią, że śpiewa się tam cudze piosenki, że musi być show, że nie zawsze liczy się tam osobowość, tylko ckliwe historyjki. Ale rację mają też ci, którzy mówią, że te programy są przepustką do wielkiej sceny i tylko od danej osoby zależy, jak wykorzysta swoją szansę. A to, jak pokazują ostatnie lata, potrafi niewielu. Do grupy tej należy jednak Ania Dąbrowska, która swoim ostatnim koncertem w Atlanticu udowodniła, że choć od momentu jej debiutu minęło trochę czasu, to żadna z jej piosenek nie straciła na aktualności i że wciąż plasuje się czołówce najlepszych polskich artystek, a publiczność uwielbia ją i jej muzykę.

Są pewne czynniki, które mogą jeszcze przed koncertem wskazywać na to, czy będzie on udany czy okaże się kompletną klapą. Tu sprawdził się scenariusz numer jeden. Kolejka przed klubem była ogromna, jak chyba jeszcze nigdy przed żadnym koncertem w Atlanticu. Już samo to zwróciło uwagę, że musi to być wydarzenie wyjątkowe – w końcu nie każdy koncert ściąga takie tłumy, i to w samym środku tygodnia.

ad_01Przyszli i starsi, i młodsi, i całe rodziny z małymi dziećmi. I wszyscy bawili się świetnie! Zaczęło się od „Jeszcze ten jeden raz” z ostatniej płyty. Ania zachwyciła od pierwszych sekund – wcale nie trzeba mieć tony makijażu, udziwnionych sukienek i stosować innych gadżeciarskich tricków, by dać dobry koncert i by totalne szaleństwo porwało wszystkich. Wystarczą świetny wokal, znakomity zespół, poczucie humoru i sprawa załatwiona – publiczność kupiona na samym początku. Dopóki nie schudnę, nie wydaję nowej płyty! Nie mogę sobie pozwolić teraz na sesje zdjęciowe, wiecie Photoshop i te sprawy… – żartobliwie podsumowała pierwszą z piosenek. A wśród publiczności dało się słyszeć głosy kobiet, że… zazdroszczą jej chodzenia i tańczenia w szpilkach. To prawda, jest czego!

Można w sumie powiedzieć, że był to koncert z serii The Best of Ania Dąbrowska – „Trudno mi się przyznać”, „Inna”, „Charlie Charlie”, „Bawię się świetnie”, „Tego chciałam” czy „Wiosna” – chyba nie było osoby, która nie znałaby tych utworów. Co ważne, niektóre z nich miały zupełnie inne aranże, i mimo że publiczność nie zawsze lubi takie zmiany, to tym razem na dobrze znane kompozycje w odświeżonych wersjach nikt nie narzekał . Najbardziej klimatycznie było natomiast zdecydowanie podczas „Bang Bang”, utworu z płyty „Ania Movie”. Zrobiło się lekko mrocznie, tajemniczo, a bas zmusił do potupania nóżką nawet najbardziej opornych. Jak się okazało, Ania Dąbrowska to nie tylko mistrzyni ballad o złamanym sercu, bo i bardziej z tanecznymi numerami radzi sobie świetnie. Spodziewalibyście się dyskotekowego „Mamma mia” w jej wykonaniu? Mało kto się spodziewał! A jednak, Abba i lata 80. opanowały końcówkę koncertu.

Grzechem byłoby nie wspomnieć o fantastycznym zespole. Już na pierwszy rzut oka było widać, że wszyscy są bardzo zgrani i doskonale się rozumieją. Ci, którzy bardziej interesują się muzyką mogli zauważyć na scenie Roberta Cichego, który obecnie jest jednym z lepszych i bardziej cenionych gitarzystów. Oprócz grania z Dąbrowską ma na koncie współpracę m. in. z Marceliną, Anią Rusowicz czy Karoliną Kozak. Natomiast jedną z chórzystek była Martyna Melosik – laureatka programu „Fabryka gwiazd”, świetna wokalistka. Podczas bisu, miała swoje pięć minut, a zwrotkę która jej przypadła zaśpiewała świetnie.

To było niesamowite przeżycie! Ania jest przemiła i przesympatyczna, a zarówno na scenie jak i poza nią biją od niej energia, ciepło i spokój. Otula słuchaczy swoim głosem i jest niezwykle czarująca! – powiedziała Natalia, która jako jedna z najwytrwalszych osób czekała na Anię po koncercie. Trudno się nie zgodzić – atmosfera była niesamowita. Miejmy nadzieję, że artystka jeszcze nie raz odwiedzi Trójmiasto. A kto wie czy może nie już najbliższej jesieni? Podobno pracuje nad nowym albumem, który być może ukaże się w ostatnich miesiącach roku. Trzymamy kciuki i życzymy owocnej pracy!

fot. Ewa Herasimowicz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

dwadzieścia + 20 =