Futbolowy Poniedziałek – bez komentarza…
6 min readWitajcie. Ostatnio pisaliśmy o punktualności i o nadziejach na sumienne przygotowywanie cyklu w poniedziałkowe wieczory, jednak proza życia okazała się od nas silniejsza 🙂 Po raz kolejny Futbolowy Poniedziałek ukaże się we wtorek, przy czym uderzamy się w pierś, licząc na dyskusję w komentarzach pod artykułem, która pokazałaby nam, że zasługa takiej ilości wyświetleń nie jest dziełem tylko i wyłącznie botów z Korei czy Turcji. Zapraszamy!
Rafał: Za oknami widujemy co raz więcej oznak lata, co przypomina, że rozgrywki piłkarskie zbliżają się ku końcowi, a z futbolu w telewizji pozostanie nam tylko śledzenie gry Marka Mostowiaka w przydomowym ogródku. Zarówno pojedynki ligowe, jak i europejskie wkroczyły w decydującą fazę. Oglądanie meczy w Bundeslidze, Serie A czy Premier League jest już równie emocjonujące co gra w Bingo, ponieważ walka o tytuł została rozstrzygnięta przed czasem, natomiast spotkania w Primiera Division, Ekstraklasie, Ligue 1 oraz oczywiście w europejskich pucharach nadal dostarczają sporo wrażeń. Zacznijmy od Ligi Europejskiej, tam widzieliśmy sporo zwrotów akcji oraz pięknych bramek.
Piotr: Oj działo się, działo! Zdecydowanie najciekawszym meczem było spotkanie Zenitu z Sevillą. Po przegranym 2:1 meczu na półwyspie Iberyjskim zespół ze słynnej Wenecji Północy przystąpił do meczu rewanżowego. Trener Andre Villas-Boas odgrażał się, że wynik był jedynie wypadkiem przy pracy, a Sevilla nie stanowi wyzwania dla jego zespołu. Oczywiście, jak to bywa z takimi chojrakami – przeliczył się. Pierwszego gola ustrzelił niezawodny Carlos Bacca – tym razem z karnego i to już w 6 minucie. Cała pierwsza połowa spotkania przebiegała na grze pozycyjnej oraz próbie złapania przeciwnika na błędzie. A ich popełniał sporo w szczególności bramkarz Sevilli, który wielokrotnie dawał graczom Zenita piłkę w prezencie, ale ci jakby niezbyt wiedzieli, co z nią zrobić. Jednakże już w 3 minucie drugiej połowy bramkarz 'wypluł’ piłkę po mało groźnym strzale piłkarza gospodarzy, co sprytnie wykorzystał Salomon Rondon. Z kolei w 72 minucie świetnym strzałem z około 50 metrów Hulk przelobował Beto i zrobiło się 2:1. To w ogóle bardzo śmieszna sytuacja, że Hulk tak wsadził, bo cały mecz absolutnie żadne dośrodkowanie ani strzał mu nie wchodziło. Po wyrównaniu wyniku dwumeczu Zenit rzucił się do ataku, ale Sevilla broniła się bardzo mądrze i w 85 minucie po fantastycznej kontrze Kevin Gameiro pozbawił ich nadziei na grę w półfinałach. Dzięki temu Sevilla jest na najlepszej drodze do zostania pierwszą drużyną, która wygrała Ligę Europejską dwa razy pod rząd.
Rafał: Tym razem przy ogromnym udziale naszego rodaka – po przejściu do Sevilli, Krychowiak rozwinął się kapitalnie. Gość o twarzy Cherubinka na boisku staje się drapieżną bestią, rozszarpującą ofensywne formacje rywali do cna. Pozostając wśród słowiańskiej braci, jak poradzili sobie nasi sąsiedzi zza wschodniej granicy?
Piotr: w spotkaniu Dnipro z Club Brugge zespół z opanowanej przez zielone ludziki Ukrainy wygrał z klubem z Belgii 1:0 po pięknym strzale Evgena Shakhova, zapewniając sobie tym samym miejsce wśród 4 najlepszych zespołów tegorocznej Ligi Europejskiej. Niestety mniej szczęścia miał drugi zespół z Ukrainy. Klub Łukasza Teodorczyka – Dynamo Kijów przegrał na wyjeździe z Fiorentiną 2:0 po golach Mario Gomeza i Vargasa, kończąc na ćwierćfinałach swoją grę w europejskich pucharach. W hicie tej kolejki, czyli meczu Napoli z Wolfsburgiem nie zabrakło goli. Po niezłej strzelaninie na tablicy widniał wynik 2:2, ale mimo najszczerszych chęci, piłkarzom z miasta Volkswagena nie udało się odrobić zaległości z poprzedniego meczu, gdzie zostali gładko rozpykani 1:4. Co gorsza, przy strzeleniu gola na 2:2 kontuzji głowy doznał Perisic, wiodąca postać piłkarzy z Wolfsburga.
Rafał: Spotkania w Lidze Mistrzów również niosły za sobą sporą dawkę emocji. W Derbach Madrytu, po zaciętej walce i pomimo niezwykłych interwencji Jana Oblaka, do półfinału awansował Real Madryt. Właściwie wspomniany bramkarz był jedyną pozytywnie wyróżniającą się postacią Atletico w tym pojedynku. Gracze z Vicente Calderon grali brutalnie i bez pomysłu, a wisienką na torcie ich skandalicznego zachowania była czerwona kartka dla Ardy Turana. Mecz powinien zakończyć się wyższym wynikiem niż 1:0, który ustalił niekochany do tej pory Javier Hernandez. Pozostając na Półwyspie Iberyjskim – Barcelona dopełniła formalności i w meczu bez historii pokonała paryżan 2:0, natomiast Bayern w wielkim stylu uciekł spod topora i bezlitośnie rozniósł bezradne Porto 6:1. Po pierwszym spotkaniu wydawało się, że Portugalczycy nawiążą do czasów swojej świetności z czasów Mourinho czy występów w tym zespole Józefa Młynarczyka, jednakże sił i chęci wystarczyło im tylko na 90 minut. Szkoda. O pozorowanym meczu Juventusu z Monako nie ma co wspominać. Obie drużyny poruszały się w żółwim tempie, czekając na końcowy gwizdek sędziego. Wynik 0:0 mówi wszystko. Przejdźmy do Anglii: tam Król Artur dokonał niemożliwego awansując z maleńkim Bournemouth.
Piotr: Wszystko wskazuje na to, że będziemy mieć kolejnego Polaka w Premiership! Artur Boruc wraz ze swoją drużyną AFC Bournemouth zapewnił sobie w poniedziałek awans do najwyższej klasy rozgrywkowej. Co ważne, jest to historyczny sukces, bo piłkarzom „Wisienek”, bo taki mają przydomek, nigdy wcześniej się to nie udało, a jeszcze kilka lat temu zespół zbankrutował.
Inny polski piłkarz również zapisał się w historii. Kamil Glik, bo o nim mowa, wystąpił w derbowym meczu Torino z Juventusem, gdzie zebrał bardzo dobre noty. Byki wygrały z Białą Damą 2:1 po raz pierwszy od blisko 20 lat, ale jak mówi sam zainteresowany, bardziej interesuje ich skrupulatne zdobywanie punktów, by wystąpić w kolejnej edycji Ligi Europejskiej. Do 5 miejsca, gwarantującego ten przywilej brakuje jedynie 3 punktów. Kto wie, może najskuteczniejszy obrońca europy ustrzeli jeszcze jakieś ważne bramki.
Rafał: Należy także odnotować ambitną walkę Leicester, w którym występuje polski rodzynek w Premiership – Marcin Wasilewski. Jeszcze kilka tygodni temu, ten zespół był czerwoną latarnia ligi, a obecnie, po 4 zwycięskich meczach znajduje się na bezpiecznym 17 miejscu. Jak niewiele potrzeba, by utrzymać się w jednej z najlepszych lig w Europie. Z drugiej strony, na szczycie tabeli mieliśmy do czynienia z Derbami Londynu. Niestety zakończyły się bezbramkowym remisem, a sam mecz nie zachwycił. Z dużej chmury mały deszcz. Na koniec przejdźmy do najbardziej nieprzewidywalnej ligi na Starym Kontynencie, mianowicie polskiej Ekstraklasy. W rodzimych rozgrywkach prym wiedzie Legia, jednak po ostatnich potknięciach niebezpiecznie zbliża się do niej poznański Lech. W tzw. rundzie zasadniczej pozostał do rozegrania ostatni mecz, ponieważ nie należy zapominać, że w Ekstraklasie, już drugi sezon obowiązuje podział na grupę mistrzowską oraz spadkową, z którym wiąże się podział uzyskanych punktów. W takim wypadku, przy solidarnych zwycięstwach Lecha i Legii, przewaga tych drugich stopnieje do jednego punktu. Oj będzie się działo. Wiele wskazuje na to, że wśród 8 wybrańców znajdzie się także gdańska Lechia, znajdująca się na 7 miejscu w tabeli. Po ostatnim gładkim zwycięstwie z Górnikiem Łęczna na jej drodze w walce o europejskie puchary stoi Korona Kielce. Trzymajmy kciuki za biało-zielonych i do zobaczenia za tydzień!