Curly Heads w Żaku

Czy znasz uczucie wszechogarniającej euforii, podekscytowanie niedające zasnąć, a następnie smutek, że to już koniec? Tak, tak, mowa o tym, co dzieje się po każdym dobrym koncercie. Ciekawe ile osób czuło się w ten weekend dokładnie w taki sam sposób? Zapewne sporo. W piątkowy wieczór, 27 marca, w klubie Żak, zagrał zespół Curly Heads.

Cudowni chłopcy polskiego rocka alternatywnego, najlepszy debiut ostatnich 12 miesięcy, płyta roku – tak w skrócie można opisać kim są i jak grają. Co więcej, podawanie nazwiska wokalisty już na samym wstępie, co zazwyczaj jest niezłym chwytem promocyjnym, nie jest konieczne…

Trzeba przyznać, że muzycy zrobili ogromy progres w stosunku do tego, co zaprezentowali podczas ostatniego koncertu, w listopadzie 2014 roku, w Gdyni. Wcześniej miało się wrażenie, że scena ich onieśmiela, a sukces trochę przerasta. Debiutancka płyta, pierwsza wspólna trasa, wypełnione po brzegi sale – to musi tremować. Wrażenie z koncertu w Żaku? Zupełnie odmienne! Pewni siebie i swoich umiejętności muzycznych, z choreografią dopracowaną do perfekcji – ten kto widział wczuwającego się w grę na gitarze Oskara, wie o czym mowa.

curly-heads-7963Dużym zaskoczeniem było to, że zespół zagrał wszystkie numery z płyty. Oprócz tego pojawiło się kilka coverów: słynny ,,Elektryczny”, hymn Męskiego Grania 2014, ,,Howlin’ for you” The Black Keys czy utwór z zapożyczonym tekstem wiersza Zbigniewa Herberta, ,,Co mogę jeszcze zrobić dla Pana?”. Warto też wspomnieć o numerze ,,Knight” zagranym na bis. Utwór ten miał znaleźć się na trackliście ,,Ruby Dress Skinny Dog”, ostatecznie jednak został odrzucony, ponieważ nie pasował do ogólnej konwencji albumu.

O talencie Dawida Podsiadło powiedziano już chyba wszystko, ale to jak w paru momentach chwycił za instrumenty, zrobiło wrażenie. Tu tamburyn, tu gitara, tu talerz perkusji. No właśnie, talerz… To co działo się podczas ,,Housecall” jest niewyobrażalne. Śpiew śpiewem, ale najpierw pojedyncze uderzenia w refrenie, a później, pod koniec, cała ich seria… Niewyobrażalne!  Nie chcemy wersji z płyty – chcemy wersję koncertową!  — stwierdziły zachwycone fanki, Magda i Karolina, stające tuż pod sceną. Zarówno one, jak i spora grupa najwytrwalszych doczekała się po koncercie autografów. Muzycy podpisywali wszystko – od płyt, przez setlisty, po bilety.

Dlaczego trasa ,,Burning Down Tour będzie lepsza niż pierwsza, ,,Ruby Dress Skinny Dog? Więcej muzyki, więcej miast, większe kluby, więksi my! — mówi Dawid Podsiadło. Nie pozostaje nic innego jak polecić kolejne 10 koncertów zespołu. Naprawdę warto usłyszeć ich na żywo i przekonać się jak muzyka z pewnej niszy przedostaje się powoli do mainstreamu, ale tego dobrze rozumianego. A Dawidowi, Oskarowi, Damianowi i obydwu Tomkom pozostaje życzyć wszystkiego dobrego, wytrwałości w trasie i wielu lat wspólnego świetnego grania. Do zobaczenia na Openerze!

fot. Patryk Pawłowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

szesnaście − 11 =