Spirytystyczna wizja Szumowskiej: Body/Ciało
3 min readMówi się: „Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść”. Przysłowie to można użyć w kontekście nowego filmu „Body/Ciało”: „Gdzie pomysły były trzy, tam nic (ciekawego) nie zobaczysz”.
Obraz Małgorzaty Szumowskiej („W Imię”, „Sponsoring”, „33 sceny z życia”) prezentuje historię prokuratora (w tej roli Janusz Gajos) i jego córki – Olgi (Justyna Suwała). Po śmierci żony, ojciec nie potrafi utrzymać pozytywnych relacji ze swoim dzieckiem. Na ich drodze pojawia się Anna (Maja Ostaszewska) – terapeutka i medium, której pomoc może okazać się ostatnią deską ratunku w poprawie ich stosunków.
Niestety, reżyserka przedobrzyła z użyciem motywów w swoim filmie. Elementy tragiczne i komediowe łączyłyby się w sensowną całość, gdyby nie polegało to na sprowadzeniu scenariusza do kilku, niewyszukanych żartów oraz mało efektownych i przewidywalnych scen. Do tego należy dodać tanie chwyty rodem z amerykańskiego horroru, które na próżno próbują podkręcić napięcie i skupić na dłużej uwagę widzów. Tym samym film choć stosunkowo krótki, strasznie się dłuży.
Szumowska wiele ryzykuje, angażując do jednej z głównych ról niedoświadczoną Justynę Suwałę. Uzyskuje tym samym mizerny skutek, ponieważ jej gra aktorska pozostawia wiele do życzenia. Częsta wulgarność języka, choć z pewnością oddaje realizm sytuacji, może niekiedy razić odbiorcę. Po Szumowskiej oczekujemy czegoś więcej, patrząc przez pryzmat jej ostatniej produkcji.
Mimo to, wielkim atutem jest sama próba podjęcia dość trudnej problematyki. Szumowska mierzy się w swoim filmie z niezmienną szarością życia, która otacza człowieka każdego dnia. Przeplata się ona ze smutkiem, tęsknotą, nałogami, cierpieniem, czy nieudolnymi próbami znalezienia szczęścia. Reżyserka odkrywa ciemną stroną ludzkiej psychiki, ukazując ukryte w nas okrucieństwo, obojętność i brak zrozumienia. Wkracza za kulisy „drugiej strony” rzeczywistości. Stara się udowodnić, że życie ludzkie to nie tylko to co możemy dotknąć, co istnieje tu i teraz. To także, a może przede wszystkim, sfera duchowa, którą nie jesteśmy w stanie w pełni logicznie pojąć, ale w którą warto wierzyć.
Nie zawiedli główni aktorzy. Janusz Gajos i Maja Ostaszewska stworzyli duet pełen przeciwieństw, który paradoksalnie, łączy się w idealną całość. Z jednej strony poznajemy szorstkiego, sceptycznego i cynicznego ojca. Z drugiej zaś – ciepłą, uduchowioną i pokorną kobietę. Czarny humor może być dla niektórych swoistym pazurem tej produkcji, który wywoła (co najwyżej) uśmiech na twarzy widza.
Muzyka choć nie odgrywa tutaj wielkiej roli, to spełnia w filmie różne funkcje. Z jednej strony buduje chwilowe napięcie i grozę, z drugiej zaś – jest oznaką pojawiającego się szczęścia. Niestety, jeszcze indziej – jest nudnym przerywnikiem pomiędzy ważniejszymi scenami.
Jury tegorocznego festiwalu filmowego w Berlinie zachwyciło się sztuką Małgorzaty Szumowskiej, przyznając jej za to „Srebrnego Niedźwiedzia” w kategorii „Najlepszy reżyser”. Nie ukrywam, że „Body/Ciało” nie wprowadza do polskiej kinematografii za dużo świeżego powietrza. Jednak fanów głównych aktorów, nie zniechęci to do wybrania się do kina.