Klasycznie piękna płyta
2 min readStefan Wesołowski zaistniał w świadomości odbiorców jako niezwykle zdolny skrzypek. Dzięki współpracy z Jacaszkiem wypłynął na szersze wody, co zaowocowało wydaniem „Komplety”. Po pięciu latach nakładem wytwórni Important Records ukazał się „Liebestod” i za sprawą tego wydawnictwa o trójmiejskim skrzypku może zrobić się naprawdę głośno.
Jak to dobrze, że premiera tej płyty przypadła na listopad. Miesiąc ten kojarzy się z pewną zadumą i nostalgią. Te emocje towarzyszą słuchaczowi przez cały album. Od pierwszych dźwięków „Ostinato” czuć, że podróż z tą muzyką będzie niezapomnianym przeżyciem. Warto pozwolić się jej porwać, by mogła otulić słuchacza ciepłem kolejnych tonów.
Jaką trzeba mieć muzyczną świadomość, by tak subtelnie łączyć klasykę z elektroniką. Dęciaki, smyczki, fortepian, a w to wszystko wplecione elektroniczne sample. Wesołowski w takich właśnie mariażach potwierdza swój kunszt i niezwykłą wrażliwość.
Ta płyta jest wypełniona po brzegi emocjami. Trudno rozbierać ją na czynniki pierwsze. Najlepiej słuchać i kontemplować ją w całości. Wówczas można się w niej solidnie zatracić i sprawić, że będzie ona naszą towarzyszką przez długie jesienno-zimowe wieczory. „Liebestod” bowiem ma w sobie moc uwodzenia i podejrzewam, że nie tylko ja wpadłem po uszy w jej sidła.
Fortepian w „What The Thunder Said” niezwykle zmysłowo buduje napięcie i sprawia, że utwór nabiera transowego charakteru. Dzięki niej można dostrzec piękno „Route”, w którym słychać post-rockowe (!) inklinacje. Za jej sprawą poznajemy utwór tytułowy, który oparty jest o arię z „Tristana i Izoldy” Ryszarda Wagnera.
Skąd na nowej płycie nawiązanie do Wagnera? Jak tłumaczy Wesołowski: „To jest nawiązanie raczej symboliczne, a nie estetyczne. To także suma skojarzeń, które miałem w głowie podczas pracy nad tym albumem. Użycie tej nazwy to przede wszystkim deklaracja przywiązania do muzyki klasycznej i jej trwałego piękna”.
„Liebestod” została wydana nakładem amerykańskiej wytwórni Important Records, która współpracowała między innymi z Coil, Julią Kent, czy też Jimem Jarmuschem. Do tego zaszczytnego grona dołączył właśnie Stefan Wesołowski. Zasłużył sobie na to niezwykłą muzyczną wyobraźnią i talentem, którymi dzieli się na nowej płycie.
Wczoraj odbyła się międzynarodowa premiera „Liebestod”. Jak płyta zostanie odebrana przez zagranicznych krytyków muzycznych? Czas pokaże. Ja jednak oceniam ją niezwykle pozytywnie i cieszy fakt, że trójmiejskich artystów zaczyna doceniać się w świecie. Stefan Wesołowski w pełni na to zasługuje.
Tracklista:
1. Ostinato
2. What The Thunder Said
3. Route
4. Liebestod
5. Tacet
6. Hand Im Haar
Wytwórnia: Important Records