Na dwa głosy: Disco Polo
4 min readKolorowe lata 90. w polskiej muzyce doczekały się właśnie najlepszego, filmowego odwzorowania. Choć do słuchania disco polo niewielu się przyznaje, to film zrobi na nich duże wrażenie. O rozśpiewanym do czerwoności „Disco Polo” piszą na dwa głosy Magda i Marek.
Magda Drozdek: Za górami, za lasami mieszka sobie przy stacji kolejowej Tomek (Dawid Ogrodnik), który codziennie wpatruje się w kolorowy świat w telewizorze i marzy o tym, by być gwiazdą disco polo. Gdzieś pośród niczego odnajduje Rudego (Piotr Głowacki) – genialnego tekściarza i muzyka z przypadku, który zamiast o sławie marzy o fabryce ogrodowych krasnali. Panowie szybko się dogadują i próbują podbić rynek muzyczny w Polsce. By to się udało muszą przekonać do siebie Daniela Polaka (Tomasz Kot), szefa wytwórni, który ma jedną zasadę – jeśli staną mu włosy na rękach to będzie z tego hit. Zaczyna się filmowa jazda bez trzymanki po prawdziwym Dzikim Zachodzie.
Marek Listwan: Nigdy nie byłem dobry w domyślaniu się „co poeta miał na myśli”. Jednak metafora Dzikiego Zachodu w filmie, jest tak samo prosta, jak przesłanie gatunku muzyki disco polo. Jako że akcja zaczyna się w latach dziewięćdziesiątych, muzyka chodnikowa jest jeszcze nie do końca zbadanym terytorium. Ktoś tam już kiedyś był, ktoś już się nieźle dorobił, ale to dalej dzikie rejony, na które zjeżdżają młodzi, gniewni i zuchwali.
Magda: Takie proste, a takie genialne. W końcu polska muzyka wkroczyła na dzikie, niezbadane tereny – jak poszukiwacze złóż ropy. Będzie więc wybuchowo. Muzycy zachłysnęli się splendorem, workami dolarów i kiczowatymi ciuchami. Wszystko jest tak bardzo przesadzone, że aż niemożliwie dobre. A aktorzy?
Marek: Tutaj nie można odnieść się tylko do aktorów, bo to nie do końca jest tak, że tylko oni zrobili robotę. Stylistyka całego filmu przypomina to, co znamy z teledysków disco polo – jest kolorowo, głupkowato, nierealnie i właściwie wieśniacko. Papież remizowych potupajek, Zenon Martyniuk, śpiewał: „życie to są chwile, chwile, tak ulotne jak motyle”. Ta chwila i ten czas należą do trzech panów: Kot, Ogrodnik i Głowacki. Oni są w stanie zagrać wszystko. Oby ich chwila nie była tak ulotna jak w piosence Akcentu.
Magda: Zenon Martyniuk to niewidzialny patron produkcji. Wystarczy spojrzeć raz na stylówkę Dawida Ogrodnika, żeby zobaczyć kto tu jest cichym bohaterem tego filmu. Te włosy, te ruchy, w końcu… ten głos. Reżyser zrobił świetną robotę dobierając aktorów. Piotr Głowacki to prawdziwa perełka tego filmu. I Kot – klasa sama w sobie, nawet jak gra takiego Polaka. Ich gra aktorska głównie opiera się na mimice – a to rzadkość na naszym polskim filmowym grajdołku.
Marek: Odnośnie Tomasza Kota pozwolę sobie na małą dygresję – gdyby nazywał się Thomas Cat i pochodził np. z West Newbury w Massachusetts, już miałby w dorobku ze dwa Oscary. Ale wracając do tematu, żeby nie było tak kolorowo, należy wspomnieć o wadach. Ja dostrzegłem jedną: rola Aleksandry Hamkało. Nie chodzi tu o grę aktorską, a o dobór aktorki do roli. Jest do niej zwyczajnie zbyt ładna, bo prostacka chłopczyca chyba nie miała nikomu wydawać się kusząca… ale może to tylko ja tak mam.
Magda: Chyba tylko ty. Właściwie to do niej bym się nie przyczepiła. Ot, kolejny trick ludzi od castingu. Hamkało nic nie wnosi, o ile w ogóle powinna coś wnosić. Ale przecież to co lubimy najbardziej to zdjęcia! Chwilami można się nabrać, że plan zdjęciowy przeniósł się na chwilę do Stanów. A to Polska właśnie.
Marek: I to jest właśnie ten czar teledysków disco polo – silenie się na elitarny, „amerykański” styl z syntezatorem w tle. Inną ciekawą sprawą, są liczne „niespodzianki” zawarte w produkcji. A to malutkie cameo znanego boksera, a to „przypadkowe podobieństwo” do prawdziwych zdarzeń, czy znowu niemal uderzające w głowę nawiązanie do bardzo popularnego, serialu… Wiesz o kim mówię?
Magda: Pewnie o dziwakach na biało. Ale mi akurat kojarzyli się z kultowym filmem „Funny Games”. Kropka w kropkę. Reżyser Maciej Bochniak to cudowne dziecko absurdu, który potrafi kontrolować na planie nawet takie kontrowersyjne i kompletnie nie pasujące motywy.
Marek: Dziwacy to chyba zbyt mało powiedziane. W pamięć zapada szczególnie blondyn z uśmiechem psychopaty. Dla zainteresowanych: ów młodzieniec nazywa się Bartosz Bielenia, ma 23 lata i twórcy serialu „Gotham” powinni rozważyć go w roli młodego Jokera.
Magda: Popłynęliśmy tak daleko, a w ogóle nie zahaczyliśmy o muzykę. Nie brakuje hitów. Niecik zmartwychwstaje. Jest nawet Radek Liszewski. Fani wiejskich potańcówek powinni być zadowoleni…
Marek: I proponuję przed seansem wyjąć kij wiadomo skąd. Użytkownicy „Pewnej Popularnej Strony o Filmach i Serialach” najwidoczniej tego nie zrobili i film ma tam kiepską ocenę. Iść na „Disco Polo” i oczekiwać „Idy”, to tak samo, jak iść do masarni na dyskurs filozoficzny.
Magda: Ostatnio widziałam jak ludzie wychodzą z seansu na „Sąsiadach” Królikiewicza, dlatego dziwi mnie dezercja ludzi z „Disco”. Ja nie wiem czego oczekiwali po tym filmie. Brawurowo, kicz kontrolowany leje się tu wiadrami i do tego jest bardzo muzycznie. Nie jest to przecież realistyczny portret lat 90., a wariacka opowieść o marzeniach w rytmach disco polo.